Los mieszkańców oblężonego miasta Al-Hudajda w Jemenie nie poprawił się w wyniku krótkotrwałego zawieszenia broni
Los mieszkańców oblężonego miasta Al-Hudajda w Jemenie nie poprawił się w wyniku krótkotrwałego zawieszenia broni. Między obiema stronami konfliktu – koalicją na czele z dynastią Saudów oraz rebelianckimi ugrupowaniami Huti – dochodzi ostatnio do pojedynczych starć. Bardzo trudny do osiągnięcia jest pokój w Afganistanie, między wspieranym przez Amerykanów rządem kraju a Talibami. Ci ostatni chcą nowego, islamskiego rządu i odrzucają ustrój demokratyczny. Porozumienie pokojowe udało się natomiast zawrzeć między rządem a przedstawicielami 14 ugrupowań rebelianckich w Republice Środkowoafrykańskiej. Tym samym zakończyła się trwająca od 2013 r. walka między bojówkami muzułmanów i chrześcijan, w wyniku której prawie 600 tys. mieszkańców musiało opuścić kraj. Ponad milion osób udało się na emigrację wewnętrzną, zginęły tysiące ludzi. Sytuacja wewnętrzna w kraju dwukrotnie miała znamiona ludobójstwa.
Al-Hudajda w Jemenie to strategiczny port z punktu widzenia pomocy międzynarodowej dla głodujących mieszkańców kraju. Porozumienie zawarte 13 grudnia 2018 r. nie doprowadziło do wycofania się wojsk obu stron konfliktu. Koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej chciałaby kontynuować marsz do miasta Sana, stolicy Jemenu. Nie potrafi jednak przełamać oporu wspieranych przez Iran Huti. Szacuje się, że w wojnie domowej w Jemenie zginęło dotychczas, w wyniku działań zbrojnych, głodu i epidemii cholery, ok. 60 tys. ludzi.
Amerykanie wywierają presję na Talibów w Afganistanie, aby rozpoczęli rozmowy pokojowe z rządem krajowym, który kontroluje prawie 54% powierzchni zamieszkanej przez 63,5% ludności. Reszta kraju należy do Talibów lub do mieszkających tam plemion. Mimo silnych amerykańskich bombardowań pozycji Talibów w 2018 r., siły koalicji nie potrafią przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę, a rząd Afganistanu traci kontrolę nad kolejnymi terytoriami. Przedstawiciele Talibów mają zamiar spotkać się w Moskwie z liderami afgańskiej opozycji, co może jeszcze bardziej osłabić pozycję prezydenta Aszrafa Ghaniego, który zresztą nie został tam zaproszony. Co więcej, Donald Trump zastanawia się nad wycofaniem większości amerykańskich sił zbrojnych z Afganistanu.