Kadencje nowych prezydentów w Ameryce Płd. rozpoczęły się od niespodziewanych decyzji na arenie krajowej i międzynarodowej
Kadencje nowych prezydentów w Ameryce Płd. rozpoczęły się od niespodziewanych decyzji na arenie krajowej i międzynarodowej. W pogrążonej w kryzysie ekonomicznym i borykającej się z hiperinflacją Wenezueli wkrótce na drugą kadencję ma zostać zaprzysiężony Nicolás Maduro. Przedstawiciele rządów 12 krajów Ameryki Łacińskiej oraz władze Kanady zaprotestowały stanowczo przeciwko temu, podważając legitymację do sprawowania władzy przez rządzącego w sposób autorytarny Maduro. Kraje należące do grupy Lima (między innymi Brazylia, Argentyna, Kolumbia), powołanej w 2017 r. w celu złagodzenia skutków kryzysu w Wenezueli i zapewnienia pokojowego wyjścia z niego, wydały oświadczenie, wzywając następcę Hugo Cháveza do rezygnacji przed kontrolowanym przez opozycję Zgromadzeniem Narodowym i przeprowadzenia nowych wyborów. Meksyk nie podpisał rezolucji grupy Lima, zgodnie z linią polityczną nowego prezydenta kraju Andrésa Manuela Lópeza Obradora, który opowiada się za niepodejmowaniem interwencji w innych krajach.
Lewicowy prezydent Meksyku zadeklarował posiadanie oszczędności w wysokości 23 tys. dol., obniżenie pensji o połowę w porównaniu do swojego poprzednika, sprzedanie prezydenckiego samolotu oraz jazdę zwykłym samochodem – Volkswagenem Jettą. Poinformował opinię publiczną, że niewielkie ranczo w stanie Chiapas należy do jego czterech synów, a mieszkanie w stolicy kraju do żony, pisarki i nauczycielki akademickiej, Beatriz Gutiérrez Müller. Deklaracja Lópeza Obradora, wybranego w grudniu 2018 r. na urząd prezydenta, który nie ma ani konta bankowego, ani karty kredytowej, wywołała poruszenie w kraju przyzwyczajonym do opływających w bogactwo polityków.
W Brazylii nowy, prawicowy prezydent Jair Bolsonaro podpisał kontrowersyjny, ważny przez 120 dni dekret, przyznający ministrowi rolnictwa prawo do rozporządzania gruntami, należącymi do obszarów chronionych, na których mieszkają rdzenni mieszkańcy Brazylii (900 tys. ludzi na ponad 100 mln ha). Decyzja Bolsonaro jest triumfem agrobiznesu nad organizacjami proekologicznymi. Otwiera zarazem drogę do jeszcze większej komercyjnej eksploatacji lasów deszczowych w dorzeczu Amazonki. Eksperci ostrzegają przed narażeniem na wyniszczenie lokalnych społeczności rdzennych mieszkańców kraju w wyniku otwarcia rezerwatów na działalność gospodarczą. Twierdzą też, że znikną lokalne języki i kultury ludów, będących zarazem ostatnimi opiekunami Amazonii – ponad połowy wszystkich lasów deszczowych na planecie oraz największego i najbogatszego gatunkowo obszaru, będącego zarazem kluczowym elementem stabilności klimatu Ziemi.
Decyzje prezydenta uderzają w sektor NGO. Bolsonaro, zarzucając organizacjom pozarządowym manipulowanie rdzennymi mieszkańcami Brazylii, podpisał dekret podporządkowujący je rządowi.