Imigranci przybywają na Wyspy Kanaryjskie
Co najmniej 140 osób zginęło w katastrofie statku, który wypłynął z senegalskiej wioski rybackiej Mbour w kierunku Wysp Kanaryjskich i zatonął u wybrzeży Senegalu. Na jego pokładzie znajdowało się ok. 200 osób, z których uratowano tylko 59. Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) to, jak dotąd, największa tragedia morska w 2020 r.
Prowadząca przez Ocean Atlantycki trasa morska z wybrzeży Afryki do Wysp Kanaryjskich jest uważana za jedną z najbardziej niebezpiecznych na świecie. Jak podaje prowadzony przez IOM Missing Migrants Project, w 2020 r. podczas jej pokonywania zginęło już 414 osób. To dwa razy więcej niż w roku ubiegłym. Trasa ta była często wykorzystywana w pierwszej dekadzie XXI w., gdy przemierzały ją dziesiątki tysięcy ludzi. Wśród senegalskiej młodzieży popularna jest gra słów dotycząca zjawiska imigracji: „Barça ou barzakh”, czyli „Barcelona albo śmierć”.
W ostatnich miesiącach br. wzrosła liczba imigrantów próbujących dotrzeć na łodziach na Wyspy Kanaryjskie. Hiszpańska Komisja ds. Pomocy Uchodźcom (CEAR) wyjaśnia, że dzieje się tak, ponieważ życie na tej trasie ryzykują imigranci z kolejnych państw. W pierwszych miesiącach 2020 r. w większości byli to mieszkańcy Mali, obecnie zaś najczęściej są to przybysze z Maroka i Senegalu, których dotknęły wywołane pandemią kryzys gospodarczy i likwidacja miejsc pracy w turystyce. Podczas pierwszego weekendu listopada, w czasie krótszym niż 72 godziny, na Wyspy Kanaryjskie 58 łodziami przybyło ponad 2 tys. ludzi.