PL | EN

Nacjonalistyczna organizacja chce zaprowadzenia nowego „ukraińskiego porządku”

Pod koniec stycznia w centrum Kijowa 600 osób w czarnych i szarych mundurach przysięgało na „wierność ukraińskiemu narodowi”. Nie byli to jednak ani żołnierze, ani policjanci, lecz członkowie paramilitarnej organizacji o nazwie Drużyny Narodowe, którzy zapowiedzieli zaprowadzenie na ulicach „ukraińskiego porządku”. Wywołało to szeroką dyskusję na temat zachowania przez państwo monopolu na użycie siły. Mimo fali oburzenia w sieciach społecznościowych, w proteście przeciwko Drużynom Narodowym 4 lutego wzięło udział zaledwie kilkadziesiąt osób.

Data przysięgi została wybrana specjalnie. 29 stycznia minęła setna rocznica bitwy pod Krutami, w której 400 ukraińskich studentów i Kozaków stawiło czoła 4000 bolszewickich oddziałów.

Przysięgę przyjmował Andrij Biłeckij, były dowódca ochotniczego pułku „Azow” i lider partii Korpus Narodowy. Drużyny Narodowe są częścią tzw. ruchu azowskiego. Służą w nich weterani wojny na Donbasie, którzy walczyli w szeregach batalionu, a później pułku „Azow”.

Drużyny Narodowe istnieją już od roku, ale wcześniej ich działalność nie rzucała się w oczy i media nie koncentrowały na nich swojej uwagi. Młodych ludzi w mundurach i z dużymi naszywkami Drużyn na plecach można było zobaczyć podczas październikowych protestów pod siedzibą Rady Najwyższej, ale wtedy na widok aparatów fotograficznych zdejmowali znaki identyfikacyjne.

Według dowódcy i weterana Ihora Mychajłenki, ps. Czerkas, trzon organizacji stanowią byli uczestnicy walk na wschodzie Ukrainy oraz „patriotycznie nastawiona młodzież”.

Do priorytetów działalności Drużyn należą: obrona Ukrainy, patrolowanie ulic, walka z handlem narkotykami i alkoholem, ochrona małego i średniego biznesu oraz propagowanie zdrowego stylu życia.

Podczas konferencji prasowej Mychajłenko poinformował, że w ostatnim czasie przedstawiciele organizacji w Kijowie, Dnieprze i Iwano-Frankiwsku kilkakrotnie zatrzymywali złodziei i handlarzy narkotyków, których przekazywali policji.

Komu i w jakim celu ma służyć paramilitarna organizacja?

Przysięga Drużyn wywołała burzliwą dyskusję w mediach i sieciach społecznościowych. W wielu komentarzach można było usłyszeć porównania przedstawicieli tej organizacji do „nazistowskich oddziałów szturmowych” albo „tituszków”.

Główne pytanie, jakie zostało postawione w tej dyskusji, brzmi: czy w przyszłości Drużyny mogą zostać wykorzystane w politycznych celach, np. w wariancie siłowej zmiany władzy? Pojawiają się też inne obawy, związane z regulowaniem porządku publicznego przez organizację o charakterze nacjonalistycznym.

– W ukraińskim państwie istnieje monopol na zastosowanie siły i należy on do Gwardii Narodowej, policji, Zbrojnych Sił Ukrainy. Wszystkie pozostałe paramilitarne ugrupowania, które próbują ustawiać siebie w podobnej roli na ulicach miast, są nielegalne. Drużyny społeczne mogą być kimkolwiek, pod warunkiem, że nie wykraczają poza ramy prawa – uspokajał minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow.

Pytania o legalność organizacji, takich jak Drużyny Narodowe, padały pod adresem Awakowa nie tylko ze względu na zajmowane przez niego stanowisko. Minister jest wieloletnim znajomym Andrija Biłeckiego. W 2014 r. Awakow wspierał powstanie batalionu „Azow”, który rozrósł się do rozmiarów pułku i obecnie wchodzi w skład podporządkowanej MSW Gwardii Narodowej.

W ukraińskich mediach już od pewnego czasu pojawiają się pytania, czy rozwój struktur, znajdujących się pod przywództwem Biłeckiego i wywodzących się z „Azowa”, nie stanowi dla Awakowa alternatywnego zaplecza politycznego oraz siłowego.

Oczywiście zarzuty tego typu są odrzucane zarówno przez Awakowa, jak i Biłeckiego. Lider Korpusu Narodowego oraz inni przedstawiciele ruchu twierdzą, że struktury MSW i ich szef nie mogą być dla nich autorytetami, i tym samym nie może być mowy o jakiejkolwiek współpracy.

Organizacja do wynajęcia?

Jedno z często zadawanych pytań dotyczy też finansowania działalności Drużyn Narodowych oraz pozostałych organizacji wywodzących się z „Azowa”. Oficjalnie członkowie wnoszą opłaty albo sami kupują mundury. Pomagają im również reprezentanci małych i średnich biznesów. Jednak nie ma konkretnych informacji, o jakie firmy chodzi.

W dniu, w którym w Kijowie 600 młodych osób składało przysięgę, zapewniając, że są oni gotowi zaprowadzić nowy „ukraiński porządek”, w Czerkasach, na posiedzeniu rady miasta, pojawili się zamaskowani mężczyźni w czarnym umundurowaniu, którzy stanęli przed stołami deputowanych. Niektórych nie chcieli wypuścić z sali. Doszło do sprzeczek. Okazało się, że byli to przedstawiciele Drużyn Narodowych, którzy wymusili w ten sposób na radnych przyjęcie budżetu na 2018 rok.

– Z mojego punktu widzenia wszystko odbyło się absolutnie prawidłowo, deputowani nie mogli uporać się ze swoim obowiązkiem, a ci ludzie zdecydowali się zaprowadzić elementarny porządek – skomentował sytuację w telewizji 112 lider Korpusu Narodowego Andrij Biłeckij. I dodał: – Czy ktoś z deputowanych został pobity? Może byłoby i za co… Ale nie. Ktoś z policjantów został pobity? Nie. Nikt nie ucierpiał i nie został znieważony. W konsekwencji mamy nadzwyczaj pozytywny rezultat.

Jednak „Ukraińska Prawda” dowiedziała się ze źródeł w strukturach policji, że członków Drużyn na posiedzenie rady miasta „zaprosił” mer Czerkas, Anatolij Bondarenko. Chciał on w ten sposób pokazać, „kto jest gospodarzem miasta”.

Obrońcy praw człowieka nazwali to skandalem, a dla krytyków działalności Biłeckiego to wydarzenie było dowodem na słuszność oskarżeń o podejrzane kontakty lidera KN z biznesem w celu nielegalnego zwalczania konkurencji.

Obrońcy ojczyzny i moralności

„Do dupy z waszym porządkiem”, „przeciw nazizmowi i militaryzmowi”, „nie chcemy żadnych drużyn” – takie hasła można było przeczytać na odręcznie zrobionych plakatach, trzymanych przez młodych ludzi, którzy zgromadzili się, aby zaprotestować przeciwko Drużynom Narodowym 4 lutego w kijowskiej dzielnicy Padół.

– Nie chcemy powtórki sytuacji z Donbasu z 2014 r., kiedy to „miejscowi cywile” blokowali oddziały naszej armii, współpracując z separatystami – tłumaczył młody przedstawiciel Drużyn Danyło Jakowlew, który przyszedł podyskutować z uczestnikami protestu.

Ich to jednak nie przekonywało. Zebrani podkreślali, że w państwie prawa nie ma miejsca dla pozapaństwowych struktur paramilitarnych, chcących zaprowadzić swój porządek. Aktywistów niepokoi, że prywatne organizacje mają decydować o różnych aspektach życia, np. o spożywaniu alkoholu. A do tego mogą jeszcze posługiwać się bronią. Oficjalnie przedstawiciele Drużyn zapewniają, że ich członkowie nie będą wykorzystywali jej w sposób niezgodny z prawem. Jednak w materiałach wideo promujących Drużyny można zobaczyć, jak ich członkowie trenują strzelanie z broni palnej. Danyło Jakowlew tłumaczył, że służy to przygotowaniu do odparcia ewentualnej agresji, podobnej do tej z 2014 r.

Dla części komentatorów pojawienie się Drużyn Narodowych jest dowodem na to, że na Ukrainie zyskują na popularności idee silnej, autorytarnej władzy. Niepokojące jest również to, że na akcję protestu przeciwko organizacji przyszło zaledwie kilkadziesiąt osób.

Więcej informacji: ArtykułyEuropaUkraina