PL | EN

Nieodpowiadający przed nikim: nowy rząd ogłoszony w czasie katastrofy kolejowej

Przygotowania się zakończyły. Recep Tayyip Erdoğan miał zostać zaprzysiężony na pierwszego w historii Turcji prezydenta z tak ogromną władzą. Zatriumfował nad chaosem i zamieszaniem, które pojawiło się dwa lata temu po nieudanym zamachu stanu. Spełnił swoje ambicje. Jednak zwycięstwo miało być gorzkie, podobnie jak w przypadku jednego z bohaterów sztuki Szekspira. To, co miało być pokazem siły, okazało się demonstracją prawdziwej natury nowej Turcji, gdzie polityczna i moralna bezkarność związana jest z brakiem odpowiedzialności prawnej.

8 lipca, mniej niż 24 godziny przed ceremonią zaprzysiężenia Erdoğana, zniszczony i zaniedbany system kolei zawiódł raz jeszcze. Pociąg łączący bułgarską granicę ze Stambułem wykoleił się w pobliżu Çorlu, przemysłowego centrum tureckiej części Tracji. Według oficjalnych źródeł w katastrofie zginęły 24 osoby, a ponad 300 zostało rannych.

Była to najtragiczniejsza katastrofa kolejowa od 2004 r., kiedy w miejscowości Pamukowa zginęło 41 osób. Rządząca wtedy po raz pierwszy Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Erdoğana szybko zrzuciła winę za katastrofę na poprzednią administrację. Ówczesny minister transportu, Binali Yıldırım, zaproponował, że zrezygnuje, aby wyciszyć oburzenie opinii publicznej. Warto dodać, że Yıldırım przeszedł niedawno do historii jako ostatni premier Turcji. Sprawował swój urząd aż do zaprzysiężenia Erdoğana na prezydenta. W obecnym ustroju kraju funkcja premiera już nie istnieje. Po katastrofie w 2004 r. podenerwowany Erdoğan powstrzymał Yıldırıma przed rezygnacją. – Gdy takie wypadki miały miejsce w przeszłości, czy rządy rezygnowały, czy ministrowie byli zwalniani? – rzucił do dziennikarzy. Tego typu retoryka była używana po każdej następnej katastrofie, więc kłopotliwa kwestia rezygnacji z czasem przestała się pojawiać.

A jednak katastrofa w Çorlu była jak zły omen, który rzucił cień na początek epoki o ambicjach większych niż całe życie. Erdoğan złożył kondolencje, a związane z prezydencką inauguracją pokazy laserowe i świetlne odwołano. Mimo to polityczny show trwał w najlepsze. Nowy gabinet został ogłoszony podczas uroczystej ceremonii i w ten sposób zainaugurowano system, w którym ministrowie będą odpowiadać wyłącznie przed prezydentem. System, w którym nikt nie ponosi odpowiedzialności za takie tragedie jak ta w Çorlu.

Najgłośniejsza nominacja dotyczyła zięcia prezydenta Erdoğana na stanowisko ministra finansów. Pozostałych 15 ministrów to zaufani ludzie szefa państwa. Każdy z nich może się pochwalić odpowiednimi „listami uwierzytelniającymi”, w razie gdyby ktoś chciał sprawdzić ich lojalność. To rząd pozbawiony równowagi, odpowiedzialny przed jednym człowiekiem siedzącym u szczytu stołu, a nie przed całym narodem.

Nieodpowiadający przed nikim system finansów

Erdoğan postanowił zachować w rodzinie klucze do publicznego sejfu. Jego zięć, Berat Albayrak, dotychczasowy minister energii (od 2015 r.), przejął kontrolę nad finansami państwa. Rosnące wpływy Albayraka w rządzie korespondowały z jego malejącą nieśmiałością. O wizerunek publiczny dbała grupa medialna Turkuaz, należąca do brata Albayraka. Teraz Berat poprowadzi potężne Ministerstwo Finansów połączone z Ministerstwem Gospodarki i Ministerstwem Skarbu Państwa. Zgodnie z pierwszym dekretem wydanym przez Erdoğana szef Banku Centralnego również zostanie wyznaczony przez prezydenta, co da Erdoğanowi pełne prawo do kontrolowania polityki pieniężnej. Jeżeli jednak nowy rząd nie powstrzyma nagłego pogorszenia sytuacji gospodarczej, nominacja Albayraka może się okazać pułapką. Rynki finansowe nie odebrały pozytywnie tego pokazu nepotyzmu, a waluta straciła początkowo 3% wartości w stosunku do dolara.

Nieodpowiadające przed nikim armia, policja i sądy

Jedną z najbardziej intrygujących nominacji w nowym gabinecie było wyznaczenie obecnego szefa sztabu generalnego, Hulusi Akara, na nowego ministra obrony. W ten sposób siły zbrojne – niegdyś uważane za przeciwwagę dla tureckich polityków – zostały podporządkowane rządowi. To ostatni akt procesu, który rozpoczął się po nieudanym wojskowym zamachu stanu z 15 lipca 2016 r. i masowych czystkach. Stanowiska w rządzie, skądinąd kluczowe, zachowało jedynie trzech ministrów, są to jednak osoby bliższe Erdoğanowi niż najważniejsi członkowie jego własnej partii. Wybuchowy i niegrzeczny minister spraw wewnętrznych, Süleyman Soylu, był przywódcą centroprawicowej Partii Demokratycznej przed wstąpieniem do AKP w 2012 r. Dobrze traktowany przez Erdoğana, szybko dołączył do prezydenckiej partii. Minister sprawiedliwości, Abdülhamit Gül, również jest zwolennikiem rządzącej AKP, a karierę polityczną zaczynał w niedużej islamistycznej partii Felicity. Minister spraw zagranicznych, Mevlüt Çavuşoğlu, jest członkiem założycielem AKP, ale nie należy do głównej bazy partii. Jej najwierniejsza część została zupełnie zignorowana podczas konstruowania nowego rządu.

Nieodpowiadająca przed nikim sfera publiczna

Osobliwą cechą nowego gabinetu jest dość bezprecedensowe mianowanie właścicieli firm i menedżerów na ministrów. Dlatego nowy rząd opisywany jest jako „korporacyjna Turcja”. Właściciel sieci szpitali został ministrem zdrowia, właściciel sieci szkół – ministrem edukacji, a właściciel firmy turystycznej – ministrem kultury i turystyki. Nawet minister sportu, były doradca i urzędnik, prowadził wcześniej rządowe zakłady piłkarskie o nazwie Spor Toto. Tak wygląda nowe podejście Erdoğana do opieki zdrowotnej, edukacji i kultury – to zwyczajne gałęzie biznesu. A co z tzw. służbą publiczną?

Nieodpowiadające przed nikim państwo

Podczas składania przysięgi Erdoğan szczególnie podziękował swoim ultranacjonalistycznym sojusznikom z MHP za wsparcie w trakcie wyborów, ale nie odwdzięczył się stanowiskami podczas tworzenia rządu. Lider MHP zaprzeczył, jakoby zawierał jakiekolwiek umowy w zamian za udzielenie poparcia. Tak czy inaczej, jest sojusznikiem niewidzialnym i nie ma zamiaru protestować. Partia MHP zawsze miała mocne przedstawicielstwo w służbach bezpieczeństwa, kiedyś odpowiedzialnych przed biurem premiera. Teraz służby te przeszły pod nadzór prezydenta. Erdoğan obsadzi tamtejsze stanowiska urzędnikami najwyższego szczebla, z którymi będzie można tworzyć różne sojusze.

Erdoğan mógł zapobiec katastrofie kolejowej w Çorlu, która popsuła imprezę inauguracyjną. Zarazem nikt nie wziął odpowiedzialności za śmierć i obrażenia pasażerów pociągu. A przecież w tym nowym, wysoce scentralizowanym systemie rządów jednego człowieka odpowiedzialność również powinna być domeną jego – prezydenta. Władza bez odpowiedzialności to marzenie każdego polityka. Będziemy sprawdzać, w którą stronę zdecyduje się pójść nowy prezydent Turcji.

Zdjęcie: Nieodpowiadający przed nikim: prezydent Erdoğan pozuje z nowym rządem, złożonym z 16 ministrów, podczas prezentacji w Ankarze, 9 lipca 2018 r.

Więcej informacji: ArtykułyAzjaEuropaTurcja