Prześladowania na Sri Lance
Uchodźcy z krajów muzułmańskich są prześladowani na Sri Lance po zamachach z 21 kwietnia, w których zginęło ponad 250 osób.
W Negombo, ok. 40 km na północ od Kolombo, gdzie zamach przeprowadzono w największym kościele św. Sebastiana, „wzburzony tłum groził i atakował przede wszystkim muzułmańskich migrantów z Azji Południowej” – poinformował Human Rights Watch. Prawie tysiąc uchodźców i osób ubiegających się o azyl mieszkających w Negombo „zostało przesiedlonych po tym, jak właściciele ziemscy znaleźli się pod presją lokalnej społeczności, aby eksmitować przybyszów”, informuje Human Rights Watch.
Większość uchodźców, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie, pochodzi z Pakistanu. Jak wyjaśnia w rozmowie z Outriders pani Meenakshi Ganguly, dyrektor południowoazjatyckiego oddziału Human Rights Watch, „w Pakistanie z atakami spotkali się członkowie społeczności szyickiej oraz ruchu reformatorskiego Ahmadija”. Ahmadija to ruch islamski założony w Indiach pod koniec XIX w., którego członkowie są uważani w Pakistanie za heretyków. O azyl ubiegają się również przybysze z Afganistanu, a nawet z Iranu. Niektórzy z nich to chrześcijanie. Od lat mieszkali w Negombo w domach wynajmowanych przy pomocy Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców (UNHCR).
Niektórzy z migrantów schronili się w meczetach i posterunkach policji. „Zwracamy się do władz o umożliwienie przeniesienia ich do bezpieczniejszych miejsc” – mówi Meenakshi Ganguly, „ale władze muszą udowodnić, że sprawcy zamachów są identyfikowani i ścigani. Dzięki temu lokalne społeczności nie będą brały za cel osób ubiegających się o azyl, które nie miały nic wspólnego z zamachami” – dodaje Ganguly.
Nie pierwszy raz muzułmanie są atakowani na Sri Lance. Ostatnie incydenty miały miejsce w marcu 2018 r., kiedy muzułmańscy obywatele, ich domy oraz firmy, zostały zaatakowane przez buddystów związanych z syngaleskim nacjonalizmem. „Na Sri Lance chrześcijanie i muzułmanie nie byli do siebie wrogo nastawieni, tak naprawdę linia podziału biegnie między buddystami i muzułmanami” – tłumaczy w magazynie „Foreign Policy” Neil Devotta.