Media społecznościowe jako zagrożenie dla przyrody i Zatoka Hudsona
Nowym i rosnącym zagrożeniem dla wrażliwych gatunków zwierząt oraz ich siedlisk są media społecznościowe – publikowanie zdjęć w internecie ma negatywny wpływ na bioróżnorodność. Udostępniając posty, miłośnicy przyrody mogą bowiem sprawić, że inni ludzie zaczną się gromadzić w tym samym miejscu, odtwarzać odgłosy ptaków lub używać przynęty, aby zapewnić sobie możliwość zobaczenia tych zwierząt. Uważa się, że populacje krytycznie zagrożonego sójkowca żółtobrzuchego zmieniły swoje zwyczaje lęgowe w odpowiedzi na „poważne” zakłócenia ze strony fotografów dzikiej przyrody, a świerszczaki nakrapiane w Szetlandach zmieniły swoje siedliska.
Dzięki testom DNA pracownicy organizacji Turtle Conservancy z New Jersey sprawdzają, z którego stanu USA pochodzą nielegalnie złapane, wysłane za granicę i przechwycone przez służby żółwie pudełkowe. Miejscem docelowym wysyłki tych gadów jest często Hongkong, gdzie są one symbolem statusu, używa się ich ponadto w celach leczniczych. Cena jednego żółwia pudełkowego na czarnym rynku może osiągnąć nawet 5 tys. dol. Handel dzikimi zwierzętami jest jednym z największych i najbardziej dochodowych sektorów przestępczości na świecie. Szacuje się, że jego wartość waha się od 7 do 23 mld dol. rocznie.
Obecnie w zachodniej części Zatoki Hudsona, bramie do Arktyki, żyje ok. 600 niedźwiedzi polarnych. To mniej więcej połowa populacji sprzed 40 lat. Cały ekosystem jest ze sobą powiązany, poczynając od wcześniej topniejącej pokrywy lodowej – powoduje to wzrost temperatury wody, następnie zmieniają się zakwit glonów, plankton żywiący się tymi glonami, a w konsekwencji – ryby, białuchy arktyczne, foki i niedźwiedzie polarne.