Karawana z San Pedro Sula
San Pedro Sula, miasto położone w północnym Hondurasie, należy do najbardziej niebezpiecznych na świecie. Nękane przez przemoc ze strony gangów słynie nie tylko z wysokiej liczby zabójstw (w całym kraju w 2017 r. dochodziło do 43,6 morderstw na 100 tys. obywateli). To właśnie z San Pedro Sula jesienią 2018 roku wyruszyła karawana kilku tysięcy migrantów zmierzających do USA. Z tego samego miasta podróż do Stanów rozpoczęła też kolejna karawana, która na początku lutego dotarła do meksykańskiego miasta Piedras Negras, tuż przy granicy z USA.
Około dwóch tysięcy migrantów zdecydowało się na liczącą 4,5 tys. kilometrów wędrówkę, by uciec od biedy, niestabilnej sytuacji politycznej i szerzącej się w kraju przemocy. Wskaźniki ekonomiczne nie pozostawiają złudzeń. Jak wynika z danych Banku Światowego, ponad 60 proc. mieszkańców Hondurasu żyje w ubóstwie. Trudną sytuację pogłębia bezkarność gangów, których ofiarami padają nie tylko osoby uwikłane w handel narkotykami, ale także zwykli mieszkańcy. Członkowie grup przestępczych wymuszają haracze od sklepikarzy, rekrutują młodych chłopców do swoich szeregów, i porywają młode dziewczyny, które trafiają do burdeli lub są wykorzystywane seksualnie przez członków gangu. W Hondurasie, którego gospodarka w dużej mierze zależy od przekazów pieniężnych od emigrantów zarobkowych, wiele osób ma bliskich pracujących w Stanach.