PL | EN

James Bond i gitary z czaszką

Nominowany do Oscara film animowany „Coco”, który opowiada o Dniu Zmarłych w Meksyku, zmienił życie mieszkańców wioski Paracho, głównego producenta gitar w kraju. Nie pierwszy raz przemysł filmowy przyczynił się do wzrostu zainteresowania Meksykiem.
Białe gitary z czarną czaszką

„Coco”, wyprodukowany przez wytwórnię Walt Disney Pictures i Pixar Animation, był najchętniej oglądanym filmem kinowym w historii Meksyku. Głównym bohaterem animacji jest Miguel Rivera, meksykański chłopiec, który marzy o karierze muzyka. Chciałby też mieć gitarę, taką samą, na jakiej gra jego ulubiony piosenkarz – białą z czarnymi zdobieniami.

Tuż po sukcesie filmu oczy wszystkich zwróciły się w kierunku Paracho, małej wioski, położonej w stanie Michoacán, gdzie od XVIII wieku w miejscowych zakładach rzemieślnicy produkują gitary. Większość z nich jest eksportowana za granicę, w tym do Stanów Zjednoczonych.

Stan Michoacán w ostatnich latach cieszył się w Meksyku złą sławą. Gangi narkotykowe napadały na lokalnych mieszkańców, wymuszały haracze, kradły samochody i zabijały ludzi. Wiele osób próbuje stamtąd nielegalnie przedostać się do Stanów Zjednoczonych. Z tych powodów miejscowi są tym bardziej wdzięczni za rozgłos Germanowi Vázquezowi, który został wybrany przez firmę producencką do zaprojektowania gitary, o której marzył bohater filmu.

German również pochodzi z Paracho i do Stanów Zjednoczonych wyemigrował bez dokumentów ponad 25 lat temu. W nowym kraju chciał wykonywać ten sam zawód i właśnie dlatego identyfikuje się z filmowym Miguelem. – On chciał być muzykiem i szukał sposobu, żeby nim zostać. Walczył i walczył, aż osiągnął swój cel. Myślę, że pod tym względem jestem jak Miguelito, zafascynowany gitarami… – opowiada German.

Na zaprojektowanie instrumentu poświęcił w sumie półtora roku. Największym problemem dla niego były zdobienia, których z reguły nie umieszcza się na gitarach klasycznych, ponieważ mogłyby zakłócać akustykę. Główka do gitary w kształcie czaszki została wykonana przez specjalną maszynę.

Chociaż projekt gitary nie powstał w Meksyku, miejscowe władze przyznają, że od premiery filmu animowanego coraz więcej turystów zagląda do miasteczka. – Do tej pory sprzedawaliśmy głównie gitary klasyczne, wykonane z naturalnego drewna, teraz hitem są białe gitary z czarną czaszką – mówi Alfaro Carrillo, właściciel jednego z zakładów rzemieślniczych. Jego rodzina zajmuje się wyrobem gitar od ponad 40 lat. Jak przyznaje, nie spodziewał się takiego zainteresowania gitarami filmowego Miguela i nie nadąża z nowymi zamówieniami.

Pewnego razu w Meksyku

“Strategie reklamowe i kampanie w mediach mają dużo mniejsze znaczenie dla rozwoju turystyki niż filmy oraz telenowele” – uznali uczestnicy Narodowego Forum Turystyki w 2013 r., mając na myśli Guanajuato, miasto w środkowym Meksyku, które zachwyca kolonialną architekturą. Kolorowe domy, wąskie uliczki i zaciszne placyki przyciągnęły w ostatnich latach wielu filmowców. Powstało tutaj już ponad 80 filmów, m.in. „Pewnego razu w Meksyku: Desperado 2” z Antonio Banderasem i Johnnym Deppem, o muzyku mariachi, który chce pomścić śmierć swojej żony i dziecka. Z kolei Gastón Pavlovich, meksykański scenarzysta i producent, nakręcił „Studenta” – o mężczyźnie, który w wieku 70 lat idzie na uniwersytet. Film był wyświetlany na wielu festiwalach filmowych w kraju i za granicą. Zdaniem autora wielu widzom podobała się scena, w której pokazany jest położony w centrum miasta Teatr Juárez.

– Film spotkał się z aprobatą krytyków i widzów. Bez wątpienia zawdzięcza to również atutom miasta Guanajuato – stwierdził Pavlovich. Bardzo możliwe, że podobny los czeka Real de Catorce w stanie San Luis Potosi, które nazywane jest „magicznym miasteczkiem”. W XIX wieku rozwinęło się w okolicy górnictwo i w najlepszym okresie miasto miało 45 tysięcy mieszkańców. Z czasem ograniczono wydobycie srebra, aż w końcu kopalnię zamknięto. Ludzie wyjechali szukać pracy gdzie indziej, ulice opustoszały. Meksykanie zaczęli nazywać to miejsce „miasteczkiem duchów”. W Real de Catorce domy są z kamienia, a wybrukowane, wąskie uliczki świetnie oddają klimat westernu, więc szybko przyciągnęły uwagę Hollywood. Tutaj kręcono sceny do filmów „Mexican” z Bradem Pittem i Julią Roberts oraz „SexiPistols” z Salmą Hayek i Penélope Cruz. Wkrótce niewykorzystany potencjał tego miejsca odkryją obcokrajowcy, którzy otworzyli w centrum sklepy, restauracje i hotele z myślą o turystach. Niektórzy z byłych mieszkańców wrócili do miasteczka i zaczęli dorabiać jako przewodnicy, wynajmując konie lub sprzedając na ulicy jedzenie oraz pamiątki.

– Kiedy zabrakło pracy w Real de Catorce, prawie cała moja rodzina wyjechała do innych miast – mówi Miguel Angel. – Ja przedostałem się nielegalnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie przez dwa lata pracowałem na budowie. Po powrocie zacząłem pracować w Real de Catorce jako przewodnik. Moja żona sprząta hotele. Do Stanów już nie chcę wracać, lubię to, co teraz robię – dodaje.

James Bond daje początek nowej tradycji w Meksyku

W 2015 r. miała miejsce premiera filmu o Jamesie Bondzie „Spectre”. Film otwiera scena karnawału, zorganizowanego z okazji Dnia Śmierci w mieście Meksyk. Po ulicach chodzą ludzie przebrani za śmierć i gigantyczne kukły kościotrupów. W rzeczywistości w stolicy Meksyku nie organizowano żadnej parady. Meksykanie w tym czasie chodzili na groby swoich bliskich, gdzie jedli, pili i słuchali muzyki. Niektórzy przygotowywali w domu ołtarz poświęcony osobie zmarłej. Młodsi bawili się na imprezach halloween u znajomych.

– Ten film obejrzały na dużym ekranie miliony osób w 67 krajach. Ludzie zaczęli oczekiwać, że coś podobnego zorganizujemy – mówi Lourdes Bahro z Rady Promocji Turystyki w Meksyku.

– Wiedzieliśmy, że wielu obcokrajowców i Meksykanów będzie chciało do nas przyjechać i uczestniczyć w paradzie. Władze miasta, rok po premierze filmu, wcieliły pomysł w życie. Przez centrum aż do głównego placu na starym mieście przeszła parada śmierci złożona z kukieł, akrobatów i tancerzy. Obejrzało ją ponad 130 tysięcy osób i zgodnie z planem taka impreza ma się odbywać co roku. Rządzący uznali, że w okolicach Dnia Zmarłych zabawa przyciągnie do stolicy więcej turystów – podsumowuje Bahro.

Na zdjęciu: Unibersytet w Guanajuato. 

W Arizonie, między Nogales a Sasabe, migranci mogą znaleźć schronienia po przekroczeniu granicy do Stanów Zjednoczonych. Schroniska te są prowadzone przez różne grupy i organizacje non-profit, które wspierają migrantów w stanie. Jeden z tych obozów, znany jako „Stary Obóz”, jest jednym z pierwszych utworzonych w tym rejonie.