Walka z terroryzmem w Nigrze i los dzieci IS
Czy obecność wojsk amerykańskich w Nigrze pomogła w walce z terroryzmem, czy też zaogniła sytuację w tym kraju i przyczyniła się do kryzysu humanitarnego? USA przez ostatnie dwie dekady rozwinęły bliskie relacje z nigerską armią, a do Amerykanów dołączyło tam wielu partnerów, m.in. z Kanady, Belgii, Danii, Niemiec, Włoch i Francji. Ta pomoc antyterrorystyczna nie powstrzymała jednak przemocy dżihadystów. Tymczasem mniejszościowa grupa etniczna Fulani – głównie pół-koczowniczy muzułmańscy pasterze bydła – była w ostatnich latach rekrutowana przez lokalne grupy terrorystyczne do walk z rządem Nigru. Teraz nigerski rząd traktuje Fulani jak wrogów, a armia dokonuje ataków na ich wioski, co stawia Amerykanów oraz ich sojuszników w niewygodnej sytuacji.
W obozie w Al-Hol w Syrii, w którym mieszkają rodziny członków grupy IS, od co najmniej czterech lat tysiące dzieci dorasta w atmosferze naznaczonej przez radykalną ideologię dżihadystów, bez szans na zdobycie wykształcenia. W obawie, że z Al-Hol wyłoni się nowe pokolenie bojowników, rządzący wschodnią i północną Syrią kurdyjscy urzędnicy eksperymentują z programem rehabilitacji, aby wyrwać dzieci z ich ekstremistycznego środowiska. Oznacza to odbieranie ich matkom i rodzinom na czas nieokreślony, co budzi obawy organizacji chroniących prawa człowieka. Ponadto później kraje ojczyste niechętnie przyjmują dzieci z powrotem. W centrach rehabilitacyjnych chłopcy uczą się rysunku i muzyki w duchu tolerancji, umiejętności krawieckich i fryzjerskich, a także uprawiają różne sporty.