Rakka, samozwańcza stolica ISIS, została odbita z rąk dżihadystów 17 października 2017 r. przez oddziały Syryjskich Sił Demokratycznych i wspierających ich Amerykanów. W spadku po kalifacie pozostały rozsiane po mieście bomby pułapki oraz… podziemne tunele. Do czego służyły?
W pokoju na parterze znajduje się prostokątny otwór o wymiarach dwa metry na metr. Przytwierdzone do niego metalowe schody ciągną się w dół, w zupełny mrok. Na skutek nalotów na Rakkę, które prowadziła międzynarodowa koalicja ze Stanami Zjednoczonymi na czele, zawalił się dach, a spadające gruzy zniszczyły niemal wszystkie stopnie. Został jeden, pośrodku, w odległości półtora metra od powierzchni i trzech metrów od wejścia do tunelu.
28-letni Shivan (nie podaje prawdziwego imienia) kuca, spuszcza nogi i powoli opuszcza je na stopień. Z ciemności wystaje tylko jego głowa w czapce. I tak toczy się moja rozmowa z głową Shivana.
Mężczyzna wyjaśnia, że tunel został wykopany rok temu. Shivan mieszka niedaleko, więc widział z okna, że regularnie około 22.00 parkował tutaj samochód ISIS, który później odjeżdżał. Był to pickup z paką zasłoniętą plandeką. Nie było widać, co dokładnie się na niej znajduje.
– Wiedzieliśmy, że to ich samochód, a skoro tak często tu przyjeżdżali, to w tym miejscu musiał znajdować się tunel – twierdzi Shivan.
Szczególnie że nie był to jedyny samochód, który regularnie kursował w okolicy. Pod pobliskim domem pojawiał się drugi pickup, po czym odjeżdżał załadowany workami po cukrze. Wzbudziło to podejrzenia mieszkańców. Z czasem stało się jasne, że w workach zamiast cukru znajdowała się wydobyta podczas kopania tuneli ziemia.
Jednak bojownikom nie udało się jej wywieźć w całości. Są mieszkania z wejściami do tuneli, gdzie na podłogach wciąż leżą 30-, 40-centymetrowe zwały ubitej ziemi. Bojownicy nie wynosili ich na zewnątrz, bo nie chcieli, aby przyciągały uwagę ludności cywilnej lub zostały zauważone z powietrza.
Pas szahida, materace i butelki z moczem
W okolicy, w której mieszka Shivan, tuneli jest przynajmniej 30. Nie wiadomo, ile jest ich w całej Rakce. Nie są ze sobą połączone. Niektóre mają kilka metrów długości, inne kilkaset. Pełniły różne funkcje. W czasie nalotów stanowiły skuteczną ochronę. Umożliwiały otaczanie i zaskakiwanie wkraczających do miasta sił przeciwnika. Wykorzystywano je też do składowania zapasów i broni oraz jako miejsce kwaterunku bojowników. W niektórych znajdowały się nawet toalety i punkty medyczne. Wśród mieszkańców często można spotkać się z opinią, że pod ziemią znajduje się druga Rakka.
Shivan pokazuje drugie wejście do tunelu. Konstrukcja jest naprawdę solidna i profesjonalnie wykonana. Wejście jest murowane. Sam tunel jest wyłożony żelbetowymi elementami, których wniesienie do wąskiego przejścia na pewno nie było łatwe. Mężczyzna wspomina, że pierwszy raz wszedł do tunelu ze swoim kolegą jakieś dwa lub trzy tygodnie po zajęciu miasta przez Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF).
– Musieliśmy sprawdzić, co było w środku, czy nie ukrywał się tam ktoś z Daeszu – twierdzi Shivan.
Po chwili dodaje, że głównym powodem ich decyzji była ciekawość, chęć zajrzenia do miejsca, którego jeszcze nikt nie widział. Nie mieli wówczas przy sobie broni.
Sam tunel jest wysoki na ok. półtora metra i szeroki na metr. Ma długość 300, może 400 metrów. Prowadzą do niego dwa wejścia. Znajdują się w nim trzy pokoje, w których leżą materace, poduszki, koce, ubrania, resztki jedzenia i butelki z moczem. Była tam wcześniej instalacja elektryczna.
Shivan wraz ze swoim kolegą znaleźli w tunelu pas samobójcy (zwany też pasem szahida, czyli męczennika) z doczepionymi materiałami wybuchowymi. Było tam również dziwne urządzenie – bali się je ruszyć, bo mogła to być bomba pułapka, których pełno jest na terytorium Rakki. Po tygodniu wrócili do tunelu i żadnej z tych rzeczy już nie było. Nie wiedzą, kto je zabrał. Twierdzą, że mogły to być albo służby bezpieczeństwa SDF, albo właściciele tych przedmiotów, na których od czasu do czasu można jeszcze natknąć się w tunelach.