W czerwcu młoda garderobiana poskarżyła się publicznie, że była molestowana przez sławnego tureckiego aktora. Sześćdziesięciodwuletni Talat Bulut, bo o nim mowa, znany jest z wielu głośnych ról w kinie i telewizji. Bulut najwyraźniej uważał, że jego status czyni go nietykalnym. A jednak po raz pierwszy sława i rozgłos nie były wystarczające. Aktor został publicznie wytknięty i zawstydzony.
– Mam tylko 19 lat i spotkało mnie coś, co spotyka wiele kobiet w moim wieku – powiedziała Özge Ş. i ogłosiła publicznie, że nie będzie milczeć i pozwie aktora. – Mogę nic nie zyskać na drodze postępowania sądowego, ale przynajmniej będę miała czyste sumienie. Wszędzie będę mówić, co on mi zrobił, aby nikt już więcej nie milczał, gdy zostanie podobnie skrzywdzony.
Są dwa powody, dla których jej oświadczenie jest naprawdę ważne. Po pierwsze, Özge zdała sobie sprawę, że nie jest sama. Po drugie, zwróciła uwagę na fakt, że kobiety nie przerywają milczenia w sprawie molestowania seksualnego dlatego, że się boją. Obawiają się potencjalnego wykluczenia ekonomicznego i dojmująco smutnej możliwości, że to one zostaną tak naprawdę obwinione za występki mężczyzn.
Nawet jeśli nie nastąpi przełom, ta sprawa już przyczyniła się do ustanowienia precedensu. Producent i reżyser serialu Yasak Elma (Zakazany owoc) wsparli młodą garderobianą. Media społecznościowe również gorąco popierają kobietę, która zdecydowała się ujawnić wstydliwe rewelacje. To znacząca zmiana. Dawniej oskarżenie o molestowanie seksualne zostałoby skwitowane zwyczajowym zdawkowym „no przecież ten artysta nigdy nie mógłby zrobić czegoś takiego”. Wiele osób zadeklarowało, że będzie śledzić sprawę, która być może po raz pierwszy w historii Turcji podsyciła wśród feministek nadzieję, że era nękania i mizoginii, przynajmniej w sztuce, dobiega już końca. A jednak, mimo całego niekłamanego oburzenia, Turcja wciąż nie ma własnej akcji #MeToo.
Kampania podobna do #MeToo odbyła się w Turcji nie tak dawno temu. W lutym 2015 r. Özgecan Aslan, studentka Uniwersytetu w Tarsusie, zginęła, walcząc z próbującym ją zgwałcić napastnikiem – kierowcą minibusu odwożącym dziewczynę z kampusu do domu. Morderstwo wywołało zakrojone na dużą skalę protesty, a kobiety skorzystały z siły mediów społecznościowych i używając hashtagu #sendeanlat (#powiedztorównież), dzieliły się własnymi doświadczeniami związanymi z nękaniem i wykorzystywaniem przez mężczyzn.
Kampania ta stała się bardzo popularna, ogromna liczba kobiet zdecydowała się ujawnić, że również padła ofiarą przemocy seksualnej. Setki tysięcy osób dołączyło do demonstracji w dziesiątkach miast. Nazwiska winowajców pojawiały się jednak bardzo rzadko. Nawet dzisiaj kobietom nie jest łatwo wskazać napastnika. Obawiają się one, że wstyd spadnie na ich rodziny. Obawiają się oskarżeń, że sprowokowały agresora ubraniami, które miały na sobie. I wreszcie obawiają się, że mało kto im uwierzy.
Wśród kobiet 93% doświadczyło różnego rodzaju molestowania seksualnego
W Turcji podstawowe kwestie związane z ideologią gender są nadal nierozwiązane. Nękanie, gwałt i kultura milczenia pozostają na porządku dziennym. Od 16 lat Turcją rządzą konserwatywni islamiści, co odcisnęło piętno na prawach kobiet. Co więcej, sytuacja stale się pogarsza. Zgodnie z danymi udostępnionymi przez forum „We Will Stop Femicide” („Powstrzymamy kobietobójstwo”) w 2017 r. 409 kobiet zostało zamordowanych, 387 dzieci wykorzystano seksualnie, a 332 kobiety padły ofiarą przemocy seksualnej. Socjolog Zeynep Banu Dalaman, dyrektor Centrum ds. Gender i Kobiet na Uniwersytecie w Altınbaş, donosi w badaniach, że 41% kobiet żyjących w Turcji było przedmiotem ataku seksualnego przynajmniej raz w życiu, a 93% było prześladowanych. Liczby te są wystarczające, aby pokazać powagę sytuacji.
Jak w wielu innych miejscach świata sztuka i rozrywka w Turcji jest branżą, w której króluje patriarchat. Kino, teatr, muzyka i literatura nie tylko są domeną mężczyzn. Są także podstawą kultury, która usprawiedliwia seksualne nękanie poprzez żarty i inne codzienne trywialne praktyki. Kultura nękania jest powiązana z kulturą milczenia, dlatego kobietom, a czasami i mężczyznom, którzy są jej ofiarami, trudno jest protestować.
Problem jest bardziej skomplikowany dlatego, że kręgi kulturowe tworzą przede wszystkim ludzie uważani za politycznych dysydentów, zwolenników lewicy i socjalistów. Co więcej, kobiety są często napastowane przez mężczyzn, którzy odnoszą sukcesy w pracy, którzy są szanowani przez wszystkich, z którymi mają wspólnych przyjaciół i wspólne poglądy polityczne.
Moja historia jest następująca. Zdarzyło się to pięć lat temu, gdy podjęłam pracę jako redaktorka w wydawnictwie. Jestem feministką i homoseksualistką, myślałam, że umiem się chronić. Wiedziałam, jak powinnam reagować na seksualne prześladowanie na ulicy, w autobusie lub w jakiejkolwiek innej przestrzeni publicznej i nie czuć bezsilności. Nękanie przybrało jednak postać nachalnego flirtu i prób narzucania fizycznego kontaktu przez autora, którego znałam, którego szanowałam i którego wszyscy uwielbiali. Nie miałam pojęcia, co robić. Mężczyzna stojący przede mną był dobrym pisarzem, cenionym przyjacielem i kochającym ojcem. Myślałam, że uszanuje ustaloną granicę. Nie zrobił tego. Upierał się przy nieustannym flircie i fizycznym kontakcie. Po kilku miesiącach nalegania, także siłowego, próbował mnie pocałować.
Co stało się potem? Cóż, nie mogłam ujawnić nazwiska pisarza. Opuściłam wydawnictwo z innych powodów i nigdy nie udałam się do żadnego miejsca, w którym on był, nie odpowiadałam na jego wiadomości, przechodziłam na drugą stronę, gdy zauważyłam go na ulicy lub po prostu go ignorowałam. On nadal nie rozumie, dlaczego nasza przyjaźń się zakończyła. Jestem pewna, że nie zdaje sobie sprawy z przestępstwa, którego się dopuścił, a mianowicie molestowania seksualnego.
Złamać kulturę milczenia
W tym tygodniu opublikowaliśmy nowy zestaw artykułów i wywiadów oznaczony hashtagiem #MeToo na t24.com.tr, stronie poświęconej kulturze i literaturze, na której pracuję jako redaktorka od prawie dwóch lat. Postanowiłyśmy pracować nad tym tematem, gdy moje koleżanki i ja zdałyśmy sobie sprawę, że wszystkie przynajmniej raz doświadczyłyśmy szykanowania. Naszym celem jest przełamać kulturę milczenia. Jako kobiety, które padły ofiarą prześladowań, chciałyśmy udowodnić, że nie jesteśmy same, że jest nas wiele i że jesteśmy silne.
Wiele kobiet pracujących w filmie, teatrze, mediach i wydawnictwach zdecydowało się opowiedzieć swoje historie i w ten sposób przyczynić się do słusznej sprawy. Jeśli kobiety wciąż nie są gotowe, aby wskazać palcem napastnika, to naszym celem było dobitnie przekazać tym drapieżnikom, powtarzając przemowę Asii Argento podczas zamknięcia festiwalu w Cannes: „Wiesz, kim jesteś, ale co najważniejsze, my wiemy, kim jesteś, i nie pozwolimy, aby znów udało ci się uciec”. Reakcja, którą jak dotąd otrzymaliśmy w mediach społecznościowych, jest zachęcająca.
Czy akcja #MeToo wreszcie przyjdzie do Turcji? Część mnie chce odpowiedzieć: „Tak!”. Jest przecież reakcja przeciwko postępowaniu Talata Buluta, jest wsparcie dla napastowanej kobiety ze strony branży, jest chęć kobiet do wspólnego zabrania głosu, aby przełamać kulturę milczenia. Cieszy odbiór naszych artykułów w portalu t24.com.tr, co daje przebłyski nadziei, że wyczekiwana zmiana przyjdzie do Turcji. I mamy nadzieję, że nastąpi ona również w USA i Europie. Wiemy jednak, że do tego bardzo, bardzo długa droga.
Może to zabrzmieć trochę perwersyjnie, ale jedną z zachęt do działania była nuta desperacji w odpowiedzi Talata Buluta skierowanej do jego oskarżycieli. Aktor stwierdził, że to nie on poniósł szkodę na reputacji, ale kobieta, którą skrzywdził. – Kto chciałby poślubić taką dziewczynę? – pytał i dodał, że jej imię już zawsze będzie skalane, ilekroć ktoś będzie chciał poszukać o niej informacji w sieci. Wielu bardzo zdenerwowała ta sugestia. Był to znak, że cesarz jest nagi, tak samo jak jego zakłamana retoryka. Ta młoda kobieta wyjdzie za mąż, jeżeli tylko tak wybierze. Pomimo swojej historii, historii bycia ofiarą. A pan Bulut? Na zawsze zostanie zapamiętany jako haniebny napastnik.
Zdjęcie: Kobiety idą pod świetlistym sztandarem „Razem jesteśmy silne” podczas marszu z okazji Dnia Kobiet 8 marca 2018 r.