PL | EN

Będziemy stać do końca

Na Białorusi od wielu rozmówców można usłyszeć, że powodzenie protestów zależy od zachowania pracowników zakładów państwowych i przyłączenia się jak największej liczby zakładów do strajku ogólnokrajowego. W piątek rano do rozszerzenia strajków wezwała Swiatłana Cichanouska.

„Drodzy moi Białorusini, pracownicy Biełaruskalij, MTZ, Grodno Azot i innych przedsiębiorstw. Jesteście symbolem nowej, wolnej Białorusi, a to oznacza, że przyszłość naszych dzieci zależy teraz od waszej jedności i waszego zdecydowania. Dlatego proszę was: kontynuujcie i rozszerzajcie strajki, nie dajcie się zastraszyć, jednoczcie się. Zmusimy władzę, która zamknęła się w swoich pałacach, do usłyszenia naszych głosów, które nam ukradła” – zaapelowała na nagranym wideo Cichanouska.

W stolicy strajkują

Strajki rozpoczęły się w ubiegłym tygodniu po tym, jak władze zdecydowały się zastosować siłę przeciwko protestującym. 17 sierpnia do Mińskich Zakładów Ciągników Kołowych, których pracownicy również przystąpili do strajku, przyleciał helikopterem Aleksander Łukaszenko. Podczas przemówienia urzędujący prezydent usłyszał okrzyki: „Odejdź!”. Pod zakład przyszli wesprzeć swoich kolegów pracownicy Mińskiej Fabryki Traktorów. Wracając, zatrzymywali się oni przed kolejnymi przedsiębiorstwami i krzyczeli do ich pracowników, żeby wychodzili z zakładów i przyłączyli się do strajków. 

– Wierzymy, możemy i zwyciężymy! – można było usłyszeć wśród skandowanych okrzyków. 

Do robotników, którzy zatrzymali się pod Mińską Fabryką Silników, przyjechała pełnomocniczka Swiatłany Cichanouskiej Wolha Kawalkowa.

– My tylko zaczynamy. Tylko się zorganizowaliśmy i pierwszy raz wyszliśmy… Trzeba pokazać innym, że nie należy się bać, że jesteśmy wolni i możemy wyjść bronić swoich poglądów. Owszem, nie dostaniemy wynagrodzenia za te dni… Ale my jesteśmy gotowi ponieść ofiarę dla naszego kraju – mówiło dwóch młodych robotników.

Kowalkowa powiedziała im, że otrzymają wsparcie, a jak zmieni się władza, to wszystkim wypłacone zostaną pieniądze za strajk, ale podkreśliła też, że należy unikać ludzkich ofiar. 

– Boję się, ale nie chcę dalej żyć z tym strachem, dlatego wyszedłem – wyjaśnia nam po drodze jeden ze starszych robotników Mińskiej Fabryki Traktorów.

Tego samego dnia pod siedzibą państwowej telewizji odbył się protest i jednocześnie wiec poparcia dla dziennikarzy, którzy również przestali pracować.

Tam również pojawiła się Kawalkowa, która podkreśliła, że Białorusini mają prawo do pokojowej formy protestowania, jaką jest strajk. Jednocześnie podziękowała tym dziennikarzom państwowych kanałów telewizyjnych, którzy przyłączyli się do protestu. Po niej pojawiła się jedna z trzech liderek opozycji Maria Koleniskova.

– Dziękuję za solidarność. Zwracam się do pracowników telewizji. Wiem, jak wam jest strasznie, wiem, że walczycie z tym strachem. Ale uwierzcie – mówić prawdę nie jest trudno, tym bardziej, kiedy wiemy, że jesteśmy większością. Wszyscy, którzy są teraz tutaj – jesteście naszymi bohaterami – mówiła Koleniskova.

Dosyć życia w strachu

Soligorsk położony jest na południe od Mińska. To przemysłowe miasto powstało w 1958 r. Obecnie mieszka tam ponad 106 tys. osób. Nie zważając na młody wiek i wielkość, to ważny ośrodek przemysłowy Białorusi. W mieście znajdują się 62 przedsiębiorstwa państwowe i spółki akcyjne. Ale ponad 90% ich produkcji przypada na spółkę Biełaruskalij, która wydobywa sole potasowe i produkuje z nich nawozy.

Jeszcze kilka lat temu był drugi płatnik podatków na Białorusi. Produkcja trafia przede wszystkim na eksport. W tym holdingu pracuje ok. 20 tys. osób. I to właśnie część jego kolektywu pracowniczego ogłosiła strajk.

Rano zebrało się ponad 2 tys. pracowników, ale o godz. 11 pozostało tylko kilkudziesięciu. Na placu przed radą miasta stoi scena – pozostała po jakiejś imprezie, a teraz jest wykorzystywana przez uczestników protestu.

– My nie bydło, stado i tchórze. Jesteśmy narodem. My, Białorusini! – dobiegają słowa piosenki z głośnika ustawionego na scenie. Obok stoją robotnicy Biełarusjkalij.

Mówią, że po tym, co się stało podczas wyborów i po nich, nie ma już odwrotu. Są gotowi stać do końca, bo nie chcą żyć w państwie, które się z nimi nie liczy. Nie boją się zwolnień, bardziej tego, czy liderzy protestów ich nie zostawią. Na trybunach siedzi grupka młodych mężczyzn, to również pracownicy Biełaruskalij. Przynieśli biało-czerwono-białą flagę, którą chcą zamocować na drążku. Wszyscy są z trzeciej kopalni i przyłączyli się do strajku.

– Wyszliśmy, bo ukradli nasze głosy, prawo wyboru. Przez całe nasze świadome życie zabierali nam to. Wyszliśmy przeciw obecnemu reżimowi, który na ulicach bije i zabija ludzi za to, że się z nim nie zgadzają. Za ludzi, którzy zaginęli bez wieści – ponad 80 osób. Na znak solidarność z bitymi Białorusinami, tymi, który ucierpieli – tłumaczą, przekrzykując się wzajemnie.

Mówią, że mają już dosyć życia w strachu, ale nie ukrywają, że wielu innych wciąż się boi.

– Zapewne po 26 latach wystarczy bania się. Oczywiście, u wielu osób z naszego kolektywu są wątpliwości. Większość jest przeciwko reżimowi. Jednoznacznie praktycznie wszyscy robotnicy naszego przedsiębiorstwa są przeciwko temu reżimowi. Ale część się boi. Straszą ich utratą wynagrodzenia, sprawami karnymi – tłumaczą górnicy.

Naciska na nich kierownictwo, strasząc, że ludzie, którzy organizowali strajki, poniosą pełną odpowiedzialność za straty poniesione przez przedsiębiorstwa i grozi im odpowiedzialność karna. I oczywiście zamrożenie wypłat wynagrodzeń. To podzieliło pracowników, chociaż początkowo, jak mówią, niemal wszyscy chcieli przyłączyć się do strajku. 

– Każdy sam powinien zdecydować, czego chce, jak ma zamiar z tym żyć? Czy nie będzie się wstydził patrzeć w oczy ludziom przechodzącym obok, czy nie będzie bał się o swoje dzieci wychodzące na spacer? Po 9 sierpnia okazało się, że wyszedłeś i możesz przepaść. 80 ludzi, gdzie oni?! Ich nie ma – mówi jeden z górników, odnosząc się do osób, które zaginęły bez wieści podczas protestów. Chcą żyć spokojnie, ale chcą też, żeby uszanowano ich wybór, szanowano ich prawa obywatelskie i pracownicze. 

– Oni po prostu napluli na nas. Tak, my wybraliśmy innego prezydenta. Nie wiemy, czy będzie ona dobra, czy zła. Ale my wybraliśmy kogoś innego i my chcemy spróbować żyć z innym prezydentem. To nasz wybór, to wybór białoruskiego narodu. Według naszej konstytucji, władza należy do narodu i chcemy, żeby to było przestrzegane – podkreślają. 

Stan psychologiczny nie pozwala pracować

O godz. 18 ludzie zbierają się na placu. Program wiecu zawiera tylko trzy punkty. Najpierw występują liderzy związków zawodowych, w tym weterani, którzy wspominali jeszcze walkę o swoje prawa w 1991 r. Po nich zagra białoruski zespół rockowy J: Mors. A następnie na scenie pojawią się przedstawiciele komitetu strajkowego. Zapowiedziano, że od jutra będą spotykać się na placu dwa razy dziennie: o godz. 9 i 16. 

– W związku z wydarzeniami, które miały miejsce podczas kampanii wyborczej i w okresie brutalnego użycia siły przeciwko pokojowo protestującym, pracownicy Biełaruskalij znajdują się w stanie psychicznym, który nie pozwala w bezpieczny sposób dla życia i zdrowia wypełniać obowiązków pracowniczych! [oklaski] Robotnicy są zmuszeni niepokoić się o bezpieczeństwo swoich rodzin i bliskich [oklaski]. Zgodnie z art. 41 rozdziału III Konstytucji Republiki Białorusi mamy prawo do obrony swoich socjalnych i ekonomicznych interesów, w tym na strajk – słychać ze sceny.

Zebrani na placu przyjmują te słowa z entuzjazmem. 

– Postulaty komitetu strajkowego Biełaruskalij. Po pierwsze nieuznanie rezultatów wyborów 9 sierpnia.

– Uhodi, uhodi! [Odejdź, odejdź!] – krzyczą długo zebrani.

– Po drugie żądamy pociągnięcia do odpowiedzialności Aleksandra Łukaszenkę oraz Lidziję Jarmoszynę [szefową Centralnej Komisji Wyborczej] za sfałszowanie rezultatów wyborów!

– Hańba, hańba! – słychać w odpowiedzi.

– Po trzecie żądamy uwolnienia wszystkich więźniów politycznych i uczestników akcji. Uznania wszystkich decyzji i wyroków za bezprawne.

– Wolności, wolności! – odkrzykują protestujący.

– Po czwarte nie dopuścić do zastosowywania środków administracyjnych, dyscyplinarnych i karnych przeciwko osobom biorącym udział w strajku. Po piąte zabezpieczenie praw pracowniczych w czasie strajku. Skasowanie kontraktów pracowniczych i wprowadzenie pracy na etat.

Trudno dzisiaj powiedzieć, jak długo potrwa strajk i czy uda się zrealizować przedstawione postulaty. Nie wiadomo też dokładnie, ile zakładów strajkuje i ilu pracowników danych przedsiębiorstw przyłączyło się do strajków w całej Białorusi. Sytuację utrudnia skomplikowana i długa procedura legalizacji strajków. Powstał specjalny fundusz, z którego ma być wypłacana pomoc tym strajkującym robotnikom, którym wstrzymają wypłatę wynagrodzeń. Tymczasem przedstawiciele komitetów strajkowych są wzywani na przesłuchania.

—— Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Więcej informacji: Białoruś