PL | EN

Argentyna ostrzega boliwijskich imigrantów: to może być koniec darmowej służby zdrowia

Prezydent Argentyny Mauricio Macri zapowiedział, że wprowadzi opłatę za opiekę medyczną dla Boliwijczyków, którzy przyjeżdżają do jego kraju specjalnie po to, aby skorzystać z darmowych zabiegów medycznych.

Jeśli operacja, to w Buenos Aires

Argentyna udziela pomocy medycznej nieodpłatnie wszystkim obcokrajowcom przebywającym na terenie kraju. Najczęściej z tego prawa korzystają Boliwijczycy. Z tego powodu władze w Buenos Aires zapowiedziały, że jeśli rząd Boliwii nie zniesie opłat dla Argentyńczyków tam mieszkających, lekarze argentyńscy również przestaną leczyć imigrantów za darmo. – Służba zdrowia nie jest darmowa. Ktoś za to płaci. – powiedział Adolfo Luis Rubinstein, argentyński minister zdrowia. – W prowincji Jujuy od 7% do 10% wszystkich wydatków w służbie zdrowia przeznacza się na osoby, które nie są rezydentami naszego kraju, a jedynie przekraczają granicę po to, żeby się u nas leczyć. Ważne jest, żeby wszyscy Argentyńczycy mieli dostęp do wysokiej jakości usług, dlatego prosimy Boliwię, aby nasi obywatele, którzy tam mieszkają, też mogli leczyć się za darmo. Argentyna wydaje 10% swojego PKB na służbę zdrowia. To dużo i powinniśmy mieć lepsze rezultaty. Nie oznacza to, że nie udzielimy pomocy obcokrajowcom w nagłych wypadkach. Mówię o zaplanowanych operacjach.

Gustavo Bouhid, szef departamentu zdrowia prowincji Jujuy, dodał, że w Boliwii nie ma kryzysu ekonomicznego i kraj ten nie jest dotknięty klęską żywiołową, więc jeśli nie dojdzie do porozumienia, Argentyna ma prawo zacząć domagać się zapłaty od Boliwijczyków. Ma to doprowadzić do poprawy sytuacji w tamtejszej służbie zdrowia.

Według statystyk opublikowanych przez dziennik „El Tribuno” zewnętrzna klinika szpitala La Quiaca w prowincji Jujuy w 2017 r. przyjęła 20 tysięcy pacjentów, z czego dwa tysiące stanowili Boliwijczycy. Matkami czterech na siedmioro dzieci, urodzonych w tamtejszym szpitalu, są Boliwijki, które często przyjeżdżają w momencie, gdy już odchodzą im wody. Niektórzy Boliwijczycy udają się też do Buenos Aires, aby poddać się skomplikowanym operacjom, które są warte nawet 250 tysięcy dolarów.

Praca na budowie i sprzedaż owoców

Według badania przeprowadzonego przez Argentyński Uniwersytet Biznesu aż 70% Argentyńczyków jest za tym, żeby Boliwijczycy mieli darmowy dostęp do edukacji i służby zdrowia w ich kraju. Pozostałe 30% ankietowanych jest przeciwko. Są to najczęściej mieszkańcy dzielnic biedy oraz tych miast, gdzie Boliwijczyków jest najwięcej (np. Buenos Aires). Najbardziej potrzebująca ludność Argentyny jest uprzedzona do swoich sąsiadów, bo uważa, że musi rywalizować z nimi o miejsca pracy. Argentyna jest najczęściej wybieranym przez Boliwijczyków miejscem emigracji. Początkowo przyjeżdżali tutaj, żeby pracować na roli. Pomagali zbierać warzywa, owoce, tytoń oraz trzcinę cukrową. Później zamieszkali w miastach i sprowadzili swoje rodziny. Obecnie mężczyźni najczęściej pracują na budowach, a kobiety sprzedają owoce na ulicach.

W 2010 r. w Argentynie mieszkało ponad milion osiemset tysięcy obcokrajowców. Według Narodowego Spisu Powszechnego 30% imigrantów pochodzi z Paragwaju, a 19% z Boliwii. Jednak sami Boliwijczycy szacują, że jest ich znacznie więcej, być może nawet ponad milion. Wielu z nich ma nieuregulowaną sytuację prawną lub przekroczyło granicę nielegalnie. Chociaż w ostatnich latach gospodarka Boliwii jest stabilna, to wielu obywateli tego kraju wciąż myśli o emigracji do Argentyny. Zachętą są dla nich: darmowa edukacja na wysokim poziomie, nieodpłatna służba zdrowia i dobre warunki na rynku pracy.

Argentyńczycy mają rację

– Dla mnie to jest bardzo smutne, że Argentyna, która kiedyś była wielkim państwem i miała orientację humanitarną, już nie patrzy na emigrantów w ten sam sposób – powiedział Nelson Guarachi Mamani, konsul Boliwii w Jujuy, kiedy dowiedział się o planach rządu argentyńskiego w sprawie zmian w służbie zdrowia. Jednocześnie Evo Morales, prezydent Boliwii, odrzucił porozumienie, które miało zapewnić prawo do darmowej służby zdrowia Argentyńczykom mieszkającym w jego kraju. W liście wysłanym do Armando Alvareza Garcii, ambasadora Argentyny w La Paz, urzędnicy tłumaczyli, że w Boliwii osoby bez ubezpieczenia też mają prawo do darmowej opieki zdrowotnej. Dotyczy to kobiet w ciąży (od momentu poczęcia do szóstego miesiąca po porodzie); dzieci poniżej piątego roku życia; kobiet i mężczyzn w wieku powyżej 60 lat; osób niepełnosprawnych; oraz generalnej opieki w zakresie zdrowia seksualnego. W piśmie nie wspomniano jednak, czy takie same prawa mają obcokrajowcy, w tym mieszkający w Boliwii Argentyńczycy. Odmowa doprowadziła do politycznego skandalu. Morales, widząc, że Argentyna nie żartuje, zapowiedział, że jest gotowy do rozmów na temat podpisania porozumienia. – Nasz argentyński brat ma rację, mówiąc, że Argentyńczycy mieszkający w Boliwii powinni być traktowani w taki sam sposób – przyznał.

Dwa konflikty

Jest to już drugi konflikt polityczny między Moralesem i Macri. Wcześniej prezydent Boliwii sprzeciwiał się dekretowi rządowemu z początku 2017 r., który pozwala na wydalanie z Argentyny imigrantów, jeśli ci popełniają przestępstwa lub przekraczają granicę nielegalnie. Projekt spotkał się z dużą krytyką i jego przeciwnicy wypominali Moralesowi, że sam jest synem włoskiego emigranta. Prezydent Boliwii porównał wówczas prezydenta Argentyny do Donalda Trumpa, z którym Macri prywatnie się przyjaźni. O samym dekrecie powiedział, że jest ksenofobiczny i dyskryminujący. Argentyńscy urzędnicy wytłumaczyli wtedy przedstawicielom Boliwii, którzy udali się na rozmowy do Buenos Aires, że chociaż przestępcy są szybciej wydalani z kraju, to jednocześnie coraz więcej osób z zagranicy dostaje pozwolenie na legalne przebywanie w Argentynie.Większość z nich stanowią Boliwijczycy.

Zdjęcie z agencji Xinhua przedstawia prostety w Argentynie.