Europejskie cyberbezpieczeństwo i rosyjscy hakerzy kontra Ukraina
Zdaniem Agencji Unii Europejskiej ds. Cyberbezpieczeństwa (ENISA) jej system zgłaszania cyberzagrożeń i reagowania na nie jest zbyt zbiurokratyzowany i w zasadzie „nie działa”. Z tego powodu należy stworzyć system bardziej odporny, oparty na lepszej podbudowie prawnej oraz wymianie informacji między państwami członkowskimi. Obecnie jedynie Niemcy nie zostały dotknięte cyberatakami (być może problemem jest niemiecka definicja tychże), które można przypisać Rosji, mimo gwałtownego wzrostu ich liczby w innych krajach UE.
W połowie kwietnia br. rosyjski atak hakerski sparaliżował działanie bułgarskiej poczty państwowej. Tymczasem w Rumunii liczba cyberataków wzrosła ze 100 dziennie pod koniec lutego br. do 11 414 3 maja br. Są to głównie ataki DDoS o niskim poziomie szkodliwości. Rosyjska farma trolli Cyber Front Z, która ma pośrednie wsparcie Kremla, zaatakowała w ramach kampanii nękania fińskie media oraz ich dziennikarzy i redaktorów (nadawcę radiowo-telewizyjnego Yle, a także gazety „Keskisuomalainen”, „Etelä-Saimaa” i serwis Selkokeskus).
Pod koniec kwietnia br. Microsoft poinformował, że co najmniej sześć różnych powiązanych z Kremlem grup hakerskich przeprowadziło prawie 240 operacji cybernetycznych przeciwko ukraińskim celom. „Wykorzystywanie przez Rosję cyberataków wydaje się silnie skorelowane, a czasem bezpośrednio zsynchronizowane z jej kinetycznymi operacjami wojskowymi” – powiedział Tom Burt, wiceprezes Microsoftu. Np. na początku kwietnia br. rosyjska grupa hakerska powiązana z wojskiem zaatakowała ukraińską podstację energetyczną. Gdyby atak się powiódł, mógłby – według ukraińskich urzędników – odciąć zasilanie 2 mln ludzi.