Władze Izraela starają się w zaplanowany sposób usuwać elementy kultury palestyńskiej z podległych im terytoriów, realizując idee syjonistyczne
Władze Izraela starają się w zaplanowany sposób usuwać elementy kultury palestyńskiej z podległych im terytoriów, realizując idee syjonistyczne. Według nich Palestyna była jałową ziemią, pozbawioną dziedzictwa kulturowego, czekającą na przybycie żydowskich pionierów. Aby ten mit ugruntować, trzeba wymazać pamięć o Palestyńczykach. Pomaga w tym przyjęta w lipcu 2018 r. kontrowersyjna ustawa o „państwie narodu żydowskiego”, która spycha na margines kulturę i język Palestyńczyków. Gdy w 1948 r. Państwo Izrael proklamowało niepodległość, przy braku akceptacji okolicznych państw arabskich, rozpoczęła się „hebraizacja” obszaru Izraela. Polega ona na niszczeniu wartości politycznych i intelektualnych Palestyńczyków, w tym również palestyńskich chrześcijan, zmianie nazw miejscowości, burzeniu palestyńskich domów i zabytkowych meczetów. Przyjęta w ub.r. ustawa finalizuje wieloletnie dążenia Izraela w zakresie polityki historycznej i kulturalnej.
Ilhan Omar, amerykańska kongresmenka pochodzenia somalijskiego, skrytykowała ostatnio działania Izraela. Zwróciła uwagę na syjonistyczną organizację lobbystyczną American Israel Public Affairs Committee (AIPAC), która zebrane pieniądze przeznacza na wywieranie wpływu na amerykańskich polityków, aby lobbować za korzystnymi dla Izraela rozwiązaniami. W odpowiedzi Ilhan Omar została oskarżona o antysemityzm nie tylko przez środowiska żydowskie, ale także przez republikanów i demokratów. Według dziennika „The Guardian” w 2018 r. proizraelskie lobby przeznaczyło ponad 22 mln dol. na wywieranie wpływu w amerykańskiej polityce. Od 1990 r. izraelskie organizacje i prywatni darczyńcy wydali na ten cel setki milionów dol., wynika z analizy Center for Responsive Politics, bezstronnej organizacji non profit. Żaden inny kraj nie wydaje porównywalnych kwot na prowadzenie lobbingu w USA.