Dramat „dzieci kalifatu IS”
Jak wynika z raportu Międzynarodowego Centrum Badań nad Radykalizacją i Polityczną Przemocą (ICSR) z 2018 r. ponad 3700 dzieci trafiło na terytorium kalifatu IS wraz z rodzicami, którzy mieli tam walczyć. Przybyło prawie 33 tys. mężczyzn i ponad 4,5 tys. kobiet z 80 krajów świata. Wiele dzieci – niepotwierdzone raporty mówią nawet o 5 tys. – urodziło się już na miejscu. W trzech obozach w Syrii organizacja Save the Children naliczyła ponad 2,5 tys. dzieci z 30 krajów, przebywających tam w fatalnych warunkach. W Iraku trafiają przed sąd, który bada ich udział w działaniach IS. Dzieci przetrzymywane są z kobietami, które w przeszłości miały należeć do struktur IS. Część kobiet zgłosiła chęć powrotu do macierzystych krajów, w tym do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji.
Kraje europejskie oraz USA nie są skore do przyjmowania matek z dziećmi. Redaktor „The Independent” Ahmed Aboudouh przestrzega przed powrotem byłych bojowników IS, nawet jeżeli wyrazili skruchę za swoje czyny. „20 lat temu moi krewni zostali poddani praniu mózgu w organizacji Osamy bin Ladena. Nie zmienili się do tej pory, ani ideologicznie, ani mentalnie” – pisze Aboudouh. Rząd brytyjski korzysta z możliwość odebrania obywatelstwa osobom, których obecność na Wyspach nie jest pożądana ze względu na „dobro publiczne”. Od 2010 r. taka decyzja zapadła w przypadku 150 osób. Obywatelstwo straciła m.in. 19-letnia Shamima Begum, która wraz z dzieckiem przetrzymywana jest w obozie w Syrii. Nie może przekroczyć granic Wielkiej Brytanii, starać się o brytyjski paszport, ani poprosić o pomoc konsularną w opuszczeniu obozu.
Krytycy uważają odbieranie obywatelstwa za przykład ucieczki państwa od odpowiedzialności. Co więcej, jak wynika z raportu z 2016 r., „pozbawienie obywatelstwa zostało uznane za nieskuteczną i bezproduktywną broń przeciwko terroryzmowi”. Zarazem tylko jeden z 10 dżihadystów, wracających do Wielkiej Brytanii, jest ścigany za swoje czyny, ponieważ niełatwo jest udowodnić ich działalność w innych krajach.