Nowe podatki w Hiszpanii i protesty przedsiębiorców na Węgrzech
Hiszpański rząd nałoży nowe podatki na duże banki i firmy z branży energetycznej, co przyczyni się do wzrostu wpływów do budżetu o ok. 3,5 mld euro rocznie. Pobieranie opłat zarówno od instytucji finansowych, jak i od firm potrwa dwa lata. Pieniądze te mają być wydane na finansowanie polityki łagodzącej wpływ rekordowej inflacji na obywateli. Ogłoszenie przez premiera Pedro Sáncheza nowego podatku spowodowało spadki akcji m.in. Banco Bilbao Vizcaya Argentaria SA i Banco Santander SA. Inflacja w strefie euro jest już bliska 9%, a w Hiszpanii wynosi 10%.
Węgierscy przedsiębiorcy protestują przeciwko nowemu prawu podatkowemu, które uderzy w co najmniej 300 tys. przedsiębiorców spośród 400 tys. (niektóre dane mówią, że nawet ok. 500 tys.) osób płacących obecnie podatek dla małych firm. Będą oni musieli wybrać inny, mniej korzystny sposób opodatkowania, przez co spadnie ich dochód, lub zrezygnować z działalności. Rządząca partia Fidesz wykorzystała bezwzględną większość parlamentarną w celu zmiany popularnego systemu podatkowego zwanego Kata, pozwalającego małym firmom i freelancerom, takim jak: kierowcy, artyści, graficy, muzycy, fryzjerzy, terapeuci, oraz osobom dorabiającym do etatu płacić niski podatek liniowy. Od momentu ich rozpoczęcia 12 lipca fala demonstracji ma coraz bardziej antyrządowy charakter: niemal co noc tysiące protestujących maszeruje przez centrum Budapesztu, blokując drogi i główne skrzyżowania oraz domagając się uchylenia nowego prawa.
Wielu demonstrantów postrzega ten ruch jako pospiesznie wprowadzoną formę oszczędności dla pracowników w obliczu rekordowej słabości węgierskiej waluty w stosunku do dolara i euro oraz najwyższej inflacji od prawie 25 lat. Rząd Węgier twierdzi, że wiele firm nadużywa systemu, zatrudniając pracowników na kontraktach zamiast na etacie, co pozbawia budżet państwa od 250 do 300 mld węgierskich forintów (614 do 736 mln dol.) rocznych dochodów podatkowych.