Prześladowania ludności muzułmańskiej
Władze Chin zbudowały w prowincji Sinciang sieć karnych obozów reedukacji politycznej i wprowadziły systematyczny nadzór, aby przedstawiciele muzułmańskich mniejszości stali się lojalnymi, świeckimi zwolennikami Komunistycznej Partii Chin. W Chinach, gdzie mieszka ok. 22–23 mln muzułmanów, zamykane lub niszczone są meczety, a karne obozy reedukacji politycznej nazywane są „szkołami z internatem”. Ta kampania to tzw. sinizacja islamu. Partia komunistyczna chce podporządkować sobie przedstawicieli wszystkich wyznań. Chińskie władze zajmują się pobieraniem i sprzedawaniem organów pochodzących od członków mniejszości religijnych i etnicznych – zwłaszcza Falun Gong, a także ujgurskich muzułmanów, sekt chrześcijańskich i Tybetańczyków – dzięki czemu zarabiają ponad miliard dol. rocznie, twierdzi niezależny Trybunał ds. Grabieży Organów w Chinach z siedzibą w Londynie.
Władzom Chin udało się powstrzymać międzynarodową krytykę w kwestii postępowania wobec mniejszości muzułmańskich. Skuteczna okazała się siła ekonomiczna, dyplomacja i propaganda (np. przygotowane wcześniej wycieczki dla dziennikarzy z innych krajów). Niewiele państw chce narazić się Chinom ze względu na interesy ekonomiczne. Chiny natomiast przedstawiają się na arenie międzynarodowej jako państwo dbające o prawa człowieka, a prześladowania Ujgurów nazywają „walką z terroryzmem”.
Według najnowszego raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych 600 tys. muzułmańskich Rohingya, mieszkającym w stanie Rakhine, grożą ludobójstwo, zbiorowe gwałty i podpalenia. Przedstawiciele tej mniejszości nie mają swobody poruszania się, co utrudnia lub uniemożliwia im dostęp do opieki zdrowotnej, pracy i edukacji. Śledczy, biorący udział w misji rozpoznawczej ONZ, domagają się postawienia przed sądem birmańskich wojskowych, którzy z „zamiarem ludobójstwa” prowadzili kampanię przeciwko Rohingya. Śledczy uważają również, że ok. milion osób już wypędzonych do Bangladeszu nie ma szans na powrót do Birmy. Birmański rząd nie chce ich przyjąć, a oni obawiają się wracać. Potrzebują gwarancji od birmańskich władz w sprawie zwrotu utraconej ziemi i mienia, dostępu do usług publicznych, formalnego uznania za przedstawicieli Rohingya, a także otrzymania pełnych praw obywatelskich. Rząd odmawia przyznania im któregokolwiek z tych praw, chyba że powracający udowodnią, że spełniają wymogi ustawy o obywatelstwie z 1982 r., która jest główną przyczyną pozbawienia ich praw obywatelskich.