Zamach stanu w Burkina Faso. Objęcia Rosji?
Od 2015 roku Burkina Faso było celem coraz częstych ataków dżihadystów. Przemoc zmusiła do przesiedlenia ponad 1,8 miliona ludzi i zabiła tysiące cywilów, powodując najpoważniejszy kryzys humanitarny w regionie.
W listopadzie 2021 r. w całym kraju wybuchła seria demonstracji po ataku na oddział wojskowy w miejscowości Inata na północy kraju ( zginelo ponad 50osob). Demonstranci domagali się dymisji byłego prezydenta Burkina Faso Rocha Marca Christiana Kaboré, który nie był w stanie powstrzymać przemocy.
24 stycznia 2022 roku wojsko przejęło władzę w wyniku zamachu stanu. Demonstranci zebrali się, by wyrazić swoją radość i wsparcie dla wojska. Wśród nich niektórzy krytykowali także działania Francji na Sahelu i domagali się zerwania francuskiej współpracy wojskowej.
Podobnie jak w sąsiednim Mali, gdzie junta zerwała umowy wojskowe z Francją, coraz więcej mieszkańców potępia bezsilność byłego kolonizatora w walce z terroryzmem w regionie. W listopadzie 2021 r. część demonstrantów zablokowała przejazd francuskiego konwoju wojskowego w Kaya, oskarżając żołnierzy o przewożenie broni dla grup terrorystycznych.
To incydent ilustrujący mnożenie się fałszywych wiadomości w sieciach społecznościowych. Na Facebooku i na czatach Whatsapp niektórzy aktywiści atakują Francję i wzywają do zwrócenia się do Rosji. Jeśli cenisz to, co robimy, dołącz do naszych Patronów i Patronek i pomóż nam działać dalej. Sprawdź: https://patronite.pl/outriders
Burkina Faso. Od 2015 r. ten kraj był celem coraz częstszych ataków dżihadystów. Przemoc zmusiła do przesiedlenia ponad 1,8 mln ludzi i zabiła tysiące cywilów, powodując najpoważniejszy kryzys humanitarny w regionie.
Ja nazywam się Jakub Górnicki, a to jest Outriders Podcast. Prace nad tym odcinkiem rozpoczęliśmy na początku lutego, ale inwazja rosyjska na Ukrainę zmieniła nasze plany. Dziś jednak wracamy do tego tematu. Dziękuję wszystkim, którzy wspierają nas finansowo, gdyż dzięki Wam możemy takie historie realizować. Odcinek wyprodukowała Zuzanna Olejniczak, reporterką jest Sophie Douce, a realizuje Agnieszka Szwajgier.
W listopadzie 2021 r. w całym kraju wybuchła seria demonstracji po ataku na oddział wojskowy w miejscowości Inata na północy kraju. Zginęło w nim ponad 50 osób. Demonstranci domagali się dymisji prezydenta Kaboré, który nie był w stanie powstrzymać tej przemocy.
24 stycznia wojsko przejęło władzę w wyniku zamachu stanu. Demonstranci zebrali się, by wyrazić swoją radość i okazać wsparcie dla wojska. Wśród nich niektórzy krytykowali także działania Francji na Sahelu i domagali się zerwania francuskiej współpracy wojskowej. Podobnie jak w sąsiedniej Mali, gdzie junta zerwała umowy wojskowe z Francją, coraz więcej mieszkańców potępia bezsilność byłego kolonizatora w walce z terroryzmem w regionie. W listopadzie ubiegłego roku część demonstrantów zablokowała przejazd francuskiego konwoju wojskowego w miejscowości Kaya, oskarżając żołnierzy o przewożenie broni dla grup terrorystycznych. To incydent ilustrujący mnożenie się fałszywych wiadomości w sieciach społecznościowych. Na Facebooku i na grupach whatsappowych niektórzy aktywiści atakują Francję i wzywają do zwrócenia się ku Rosji.
Naszym pierwszym rozmówcą jest Oumarou Paul Koalaga, analityk polityczny. Wyjaśnia nam przyczyny zamachu stanu, dlaczego rośnie resentyment francuski i dlaczego Rosja jest coraz bardziej popularna wśród młodzieży. Według niego Sahel stał się drugim polem konfliktu między Zachodem a Rosją.
Oumarou Paul Koalaga: Nazywam się Paul Oumarou Koalaga i jestem specjalistą ds. stosunków międzynarodowych w dziedzinie bezpieczeństwa i walki z przemocą ekstremistów. Ponadto pełnię funkcję dyrektora wykonawczego przy Instytucie Strategii i Stosunków Międzynarodowych.
Sophie Douce: W styczniu tego roku doszło do zamachu stanu w Burkina Faso. Władza została przejęta przez wojsko. Jak do tego doszło i jakie były główne przyczyny tego zamachu?
O.P.K.: Obecny reżim – mam na myśli reżim Kaboré – wielokrotnie szukał odpowiedzi na tę sytuację trwająca już od 27 lat, tj. od czasu upadku reżimu Compaoré. Biorąc pod uwagę liczbę ofiar ataków, do których do tej pory doszło, oraz liczne próby załagodzenia sytuacji, można było odnieść wrażenie, że reżim nie był w stanie znaleźć wyjścia z tej sytuacji. Przynajmniej takie mieliśmy odczucie. Do tego społeczeństwo nie kryło niezadowolenia co do prowadzonej polityki w zakresie bezpieczeństwa. Po dwóch latach rządzenia mogliśmy się przekonać o nieskuteczności systemu. Liczne działania korupcyjne zostały wykryte na wysokich szczeblach blisko związanych z władzą i ówczesnym prezydentem Faso oraz jego dyrektorem gabinetu, którego nazwiska nie chcę tutaj wymieniać, który pełnił swego czasu funkcję na poziomie infrastruktury oraz ministerstwa. Wiele dowodów zostało odnalezionych przez działające w tym zakresie organizacje powołane z ramienia społeczeństwa obywatelskiego, jak i organów państwowych. Pomimo nieodpartych dowodów oraz licznych innych elementów pochodzących z różnych źródeł, które udało się zebrać przez ten cały okres, żadne konkretne kroki nie były podjęte przez ówczesne władze, co wywołało wśród społeczności poczucie kompletnej bezkarności. W sytuacji, w której wielu polityków nie wyrażało chęci współpracy z organami śledczymi w sprawie afer korupcyjnych, armia zdecydowała się wkroczyć do akcji jako sędzia, aby położyć kres reżimowi, który ostatecznie znalazł się w impasie.
Należy również dodać, że kiedy doszło do zamachu stanu, ludność nie zachowała się jak w 2015 r., kiedy to jednogłośnie potępiła ówczesny zamach stanu. Podsumowując, źródłem zamachu stanu było na pewno zmęczenie, reżim, który nie był w stanie podjąć odpowiednich działań w zakresie bezpieczeństwa, sposób zarządzania polityką, jak i gospodarką, które pozostawiały wiele do życzenia, i w końcu ludność, która nie wiedziała już, komu tak naprawdę można było zaufać. Po zamachu armia mianowała obecnego prezydenta Damibę. Wszystko po to, aby udowodnić ludności, że jest jeszcze nadzieja. Jednakże między tym, co wówczas było obiecane, a tym, w jakiej dziś jesteśmy sytuacji, jest ogromna różnica.
S.D.: W dniu ogłoszenia powstania na ulicach można było zobaczyć setki demonstrantów. Dlaczego część społeczeństwa wierzyła w armię i pokładała w niej taką nadzieję? Jakie były ich postulaty i obietnice przedstawione przez nowego lidera?
O.P.K.: Tak jak powiedziałem, były to spontaniczne demonstracje, w których uczestniczyli zarówno przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego, jak i osoby z pewnych organizacji czy mniejszych grup powiązanych z poprzednim reżimem. Prawdą jest, że w tak trudnej sytuacji pod względem bezpieczeństwa, jak i niepewnej sytuacji politycznej reżim zaczął pozbawiać społeczeństwo pewnych podstawowych praw, w tym prawa do wolności. Mówię tu np. o odcięciu dostępu do internetu czy zakazie prowadzenia manifestacji pomimo żądań skierowanych do władz o nieutrudnianie społeczności wyrażania swoich poglądów. Mieliśmy naprawdę dość. Powiedzieliśmy sobie wówczas, że jeśli wkroczy wojsko, spróbujemy stawić opór środkami, jakimi dysponowaliśmy na tamtą chwilę. Jak się okazało, reżim był na tyle mocny, że nie mieliśmy żadnych szans do stawienia mu oporu. Pamiętamy, że jeszcze przed upadkiem reżimu prowadzone negocjacje między opozycją a ówczesnymi władzami nie przyniosły żadnych pozytywnych rozwiązań, a wręcz przeciwnie – reakcja opozycji przybrała formę zastraszania i gróźb . Trzeba powiedzieć, że ludność miała już dość wszystkiego. Miała takie poczucie, że nic się nie zmieniło i że w wciąż były stosowane te same metody działania jak za czasu reżimu Compaoré. Wówczas pomyśleliśmy, że cała nasza nadzieja spoczywa na wojsku odpowiedzialnym za bezpieczeństwo. Niestety pozbawione odpowiednich środków wojsko nie było wystarczająco przygotowane.
S.D.: Podczas tych różnych demonstracji słychać było także głosy kierowane w stronę Francji. Czy możemy mówić o rosnących nastrojach antyfrancuskich? Jak odbiera pan te wszystkie głosy?
O.P.K.: Spora część społeczeństwa, która nie jest zbyt dobrze zorientowana w wielu kwestiach, została wykorzystana do pewnych celów związanych z geopolityką czy strategicznym pozycjonowaniem. Tak więc tacy partnerzy jak Rosja okazali się dla nas dobrymi partnerami. Rosja jest dobrym przykładem na to, jak w krótkim czasie można wkroczyć w tę medialną przestrzeń. Rozmawiałem np. z wieloma osobami czy to wśród społeczeństwa obywatelskiego, czy nawet liderów opinii, którzy zaczęli od pewnego czasu rozpowszechniać pewną liczę wiadomości, aby lepiej się pozycjonować. Niestety informacje te zostały wykorzystane przez pewne elity do instrumentalnego traktowania młodzieży i pewnej grupy ludzi, dla których przyczyną wszystkich nieszczęść jest Francja.
Jak wiemy, mówi się dzisiaj sporo o Mali, która rozwinęła swoją współpracę z Rosją. Ale jak mówię, nie ma w tej kwestii żadnego problemu. Burkina również współpracuje z Rosją, nawet jeżeli nie w takim samym stopniu jak Mali. A z drugiej strony, uważam, że opinia publiczna nie jest w stanie tego odróżnić, szczególnie jeśli chodzi o sprawę związaną z grupą Wagnera. Wagner jest milicją, ale i ugrupowaniem wojskowym posiadającym liczne porozumienia z innymi suwerennymi państwami. Czy dopuszczalne jest więc partnerstwo z prywatną organizacją złożoną z najemników, którzy nie są objęci żadnym systemem prawnym, który umożliwiałby nałożenie pewnych sankcji wobec tego, co wydarzyło się w terenie? Myślę, że właśnie w tym tkwi problem. Ale opinia publiczna, czyli przeciętny obywatel, nie dostrzega tego rozróżnienia. Uważają, że dziś jedynym rozwiązaniem jest Rosja. Ponieważ na podstawie krążącej opinii w mediach udało się wbić do głowy części społeczeństwa, że Rosja jest dużo lepszym partnerem niż Francja, zapominając jednak o tym, że pod względem geograficznym, jak i ochrony wspólnych interesów istnieje dość zasadnicza różnica między Francuzami a Rosjanami. Francuzi mają u nas swoje interesy, które również jesteśmy zobowiązani chronić. Sprawa ma się nieco inaczej w przypadku Rosji, która żyje w zupełnie innej rzeczywistości i nie postrzega rzeczy w ten sam sposób jak my. Tak więc próby wytłumaczenia tego przeciętnemu obywatelowi kończą się zazwyczaj fiaskiem. To, co dzieje się dzisiaj, to tzw. efekt mody.
S.D.: Część osób w trakcie manifestacji niosła rosyjskie flagi, a głosy nienawiści kierowane były w stronę Francji. W sieciach społecznościowych również pojawiały się komunikaty nawołujące do nienawiści. Jak wyjaśni pan proces i jak on przebiega? W jaki sposób oddziałuje na opinię publiczną?
O.P.K.: Zwłaszcza młodzi ludzie są niezwykle otwarci na nowe rozwiązania umożliwiające im wyjście z trudnej sytuacji. Jest też pewna grupa osób z kręgów elit, intelektualistów, dla których komunikacja i pozycjonowanie są dzisiaj podstawą szybkiego rozwoju, szczególnie dla osób mieszkających w dużych miastach. Jeśli chcesz, aby o tobie dzisiaj było głośno albo jeśli chcesz zrobić dobre wrażenie w social media, wystarczy dziś napisać post i wyrazić w nim nieprzychylna opinię w kierunku np. Francji. Dziś takie zjawisko jest praktycznie na porządku dziennym. Uważam, że jeśli się coś potępia, to warto najpierw rozmawiać i dzielić się poglądami z innymi, występując w roli raczej analityka, a nie aktywisty. Dzisiaj jest mnóstwo aktywistów, którzy są wykorzystywani w instrumentalizacji. Są również eksperci, którzy przyjmują dwie postawy: z jednej strony – eksperta, a z drugiej – aktywisty. Do tego mamy jeszcze polityków. Do nas więc należy wybór: czy chcemy występować w roli eksperta, czy aktywisty? Trzeba jednak pamiętać, że jeśli zdecydujemy się na rolę eksperta, nasze poglądy nie zawsze mogą być pozytywnie przyjęte przez odbiorcę. Jeśli natomiast nie trzymasz się kurczowo własnych wypracowanych poglądów, możesz również być negatywnie odebrany. Są jednak i takie osoby, które aby dotrzeć do młodych ludzi, posługują się równymi środkami finansowymi lub proponują inne korzyści.
S.D.: Czy region Sahel stal się drugorzędnym konfliktem między Rosją a Zachodem?
O.P.K.: W przypadku Rosji można by było tak określić, jeśli mielibyśmy wziąć pod uwagę kwestie pozycjonowania, ponieważ tradycyjnie jest to strefa, gdzie interesy Zachodu są najbardziej widoczne pod względem partnerstwa z krajami z całej Unii Europejskiej. Była to strefa – można by powiedzieć – zarezerwowana dla Zachodu. Dzisiaj także i Rosja jest bardzo zainteresowana tym obszarem, o którym się mówi, że ma wiele zasobów. Swoim zainteresowaniem Rosja nieuchronnie zaburzyła pozycjonowanie graczy i interesów państw zachodnich. Rosja, która zrobiła wszystko, aby opinia społeczna uwierzyła, że najlepszym rozwiązaniem jest wymiana parterów. I tak dzięki grupie aktywistów, jak i części społeczeństwa obywatelskiego działającego pod hasłem „panafrykanizmu” Rosja osiągnęła to, co chciała osiągnąć, utrzymując silną pozycję na tym terenie. Myślę, że Zachód to zrozumiał. Trudno im dziś zmienić opinię publiczną, ponieważ nie przewidzieli zupełnie wkroczenia do akcji Rosji, pomimo tego, że Rosja nie kryła swoich planów już od szczytów Soczi. Wykorzystała więc okazję, posługując się tradycyjnymi metodami dyplomacji, jak ma to miejsce w przypadku wszystkich innych państw, jak Stany Zjednoczone czy Francja. Rozpoczęto również ustalanie liderów, którzy mogliby zająć się pozycjonowaniem. Jedyne, co pozostaje państwom zachodnim, to opracowanie strategii, która pozwoliłaby wpłynąć na zmianę dynamiki oraz wykorzystać możliwość kontrdyskursu do informacji nie zawsze mającej związek z prawdą.
Hervé Ouattara był jednym z liderów listopadowej demonstracji. Został zatrzymany na kilka dni za organizację nielegalnego protestu. Uczestniczył w demonstracji po zamachu stanu na rzecz puczystów. Wzywa do zerwania współpracy z Francją. Rozmawiamy o tym, dlaczego protestował przeciwko byłemu rządowi, dlaczego wg niego Francja zawiodła w regionie i dlaczego Rosja może być alternatywą.
Sophie Douce: Na początku proszę się przedstawić.
Hervé Ouattara: Nazywam się Hervé Ouattara. Jestem byłym posłem parlamentu powołanego w 2015 r. w okresie transformacji Burkina Faso oraz honorowym przewodniczącym afrykańskiego ruchu obywatelskiego na rzecz odrodzenia. Ruch ten został utworzony w 2013 r. jako protest przeciwko proponowanym zmianom art. 37. rządzącego wówczas Blaise’a Compaoré, którego zamiarem było utrzymanie się u władzy opartej na ruchu fundamentalistycznym. Naszym celem było więc zapobieżenie ziszczeniu się tej wizji.
S.D.: Jest pan również przedstawicielem innego ruchu działającego na terenie Burkina Faso.
H.O.: Tak, jestem również członkiem ruchu Sauvons le Burkina, który zrodził się ze świadomości poniesionej klęski związanej z wyborem Kaboré na prezydenta na pierwszą kadencję w 2015 r., jak i na drugą w roku 2020. Od początku trwania pierwszej kadencji Burkina Faso doświadczyła wielu ataków terrorystycznych, a naród burkiński całkiem stracił zaufanie do panującego wówczas prezydenta. Oczekiwaliśmy, że prezydent Kaboré będzie nas chronił. W odpowiedzi na tę kolejną porażkę stworzyliśmy więc ruch Sauvons le Burkina, w momencie gdy kraj znalazł się w rękach jednej z grup terrorystycznych. Zakładając nasz ruch, chcieliśmy pokazać nasze zaangażowanie i zaoferować inną alternatywę dla Burkina Faso.
S.D.: Dlaczego zdecydowaliście się protestować? W jakim celu ten ruch został zainicjowany? Czy był to protest wobec rządów byłego prezydenta? Jak wyglądała wtedy sytuacja w Burkina Faso?
H.O.: Prezydent Kaboré był odbierany w Burkina Faso jak prawdziwy mesjasz. Był naszą nadzieją. Był tym, na którego tak długo czekaliśmy. Wierzyliśmy, że dzięki niemu uda się nam zerwać ze starym reżimem i starymi metodami zarządzania sprawami publicznymi. Blaise Compaoré był byłym zarządcą, który odebrał nam całkiem nadzieję na lepsze jutro. Mieliśmy już dość sposobu, w jaki były zarządzane nasze zasoby górnicze i w jaki sposób była zarządzana administracja publiczna oparta głównie na kumoterskich zasadach. Po wyborach Kaboré patrzyliśmy w przyszłość z nadzieją. W tym również czasie zaczęły się pierwsze ataki terrorystyczne. Wiele osób oczekiwało, że podjęte zostaną zdecydowane działania, aby ograniczyć szkody i zapobiec całemu cierpieniu, jakiego niestety doznał naród burkiński.
Tak więc prawdą jest, że podczas pierwszej kadencji Kaboré doszło do licznych ataków terrorystycznych. Ponad milion osób zostało przesiedlonych. Pomimo tego naród wciąż nie tracił wiary, wybierając Kaboré na drugą kadencję. W 2020 r. wciąż wierzyliśmy, że uda mu się opracować strategię, która pozwoli nam lepiej chronić ludność Burkina Faso oraz przede wszystkim umożliwi przesiedleńcom powrót na ich opuszczone ziemie. Niestety, po ponownym przejęciu władzy przez Kaboré reżim stał się znany z oszustw finansowych dokonywanych przez członków rządu, o czym zresztą było bardzo głośno w prasie. Jedna z takich spraw była sprawa defraudacyjna dotycząca zasobów węgla i eksploatacji kopalni w Burkinie, w którą wmieszany był jeden z ministrów, która do dzisiaj pozostała niewyjaśniona. Ponadto mogliśmy zobaczyć, jak prezydent Kaboré i jego współrządzący nie potrafili poradzić sobie z pandemią COVID-19, co przyczyniło się do śmierci wielu osób. Rząd do dziś nie ma odwagi wyjaśnić, jak do tego doszło. Do dziś rząd nie wytłumaczył się, jak to się stało. Ponad 100 osób zginęło w zamachu bombowym, który również głęboko naznaczył świadomość całego społeczeństwa.
Naszym celem jest więc zaproponowanie nowej alternatywy oraz wprowadzenie skutecznych rozwiązań, które pozwolą nam wyjść z kryzysu. W przeciwnym razie będzie to koniec Burkina Faso. Stąd nasza inicjatywa powołania ruchu Sauvons le Burkina Faso, której celem jest nie tylko postawienie prezydenta Kaboré przed faktem dokonanym, uświadomienie mu porażki i zmuszenie go do dymisji. Naszym celem jest również umożliwienie ludności Burkina Faso powrotu na opuszczone ziemie oraz pojednania społeczności dla wspólnego stawienia czoła problemowi terroryzmu. Dlatego też zdecydowaliśmy się wyjść na ulicę, żeby wyrazić nasze niezadowolenie ze sposobu, w jaki nasze państwo jest zarządzane, jak również wyrazić nasz sprzeciw wobec nienawiści i przemocy ze strony służb policji oraz wojska, na co nie mogliśmy bezczynnie patrzeć.
S.D.: Wraz z aktywistami waszego ruchu i z innymi grupami opozycyjnymi zgromadziliście się na placu Nation. Co wtedy czuliście? Jakie towarzyszyły wam odczucia i co chcieliście osiągnąć?
H.O.: Przede wszystkim chcieliśmy zamanifestować, aby władza poczuła się w końcu do odpowiedzialności i podjęła pilne działania w walce z terroryzmem. Więc kiedy władzę objął pułkownik, był to dla nas mocny sygnał, ponieważ człowiek ten stał na czele sił specjalnych i działał w paryskim senacie. Była to osoba dobrze zorientowana w temacie, a więc osoba idealna, która mogłaby zająć się tym, czego dziś doświadczamy. Faktem jest, że wielu mieszkańców Burkina Faso jest przekonanych dzisiaj, że Rosja jest dla nich jedynym ratunkiem. Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, że nasze partnerstwo z Francją jest naznaczane wieloma konfliktami i nieporozumieniami. Nie mamy już dzisiaj do czynienia z paternalistyczną Francją, która udziela pouczeń moralnych krajom afrykańskim. To prawda, że dziś ani Francja, ani Rosja nie mogą być alternatywą dla krajów afrykańskich. Przynajmniej w ten sposób zbawienie Afrykańczyków przyjdzie od nich samych.
Prawdą jest, że w przeszłości istniały bezkompromisowe stanowiska w obliczu spraw i współpracy z Francją. Jeśli Francja miałaby kontynuować współpracę z krajami afrykańskimi, to z mojego punktu widzenia wiele rzeczy powinno się zmienić. Nie powinniśmy pozwolić na to, żeby Francja notorycznie wtrącała się w nasze sprawy pod pretekstem ochrony naszych interesów. Nie chcemy już Francji, która wybiera nam głowę państwa. Nie chcemy współpracy opartej wyłącznie na interesie Francji. Powinniśmy w końcu zacząć rozmawiać ze sobą na równych zasadach. Powinniśmy podjąć dialog, mając na uwadze efektywny rozwój Afryki oraz wynikające z niego obopólne korzyści finansowe. To, co Francja powinna zrobić, to skupić się na działaniach opartych na wzajemnej synergii umożliwiającej pójście naprzód obu państw. Nie chcemy się już czuć jak w pułapce. Nie zgadzamy się na manipulacje naszą demokracją ani na narzucanie nam przywódców. Z tychże właśnie powodów trudno jest mówić o Francji bez wywoływania oburzenia wśród młodego pokolenia.
S.D.: Wróćmy jeszcze do kwestii bezpieczeństwa wojskowego kraju. Dlaczego uważacie, że współpraca z Francją była w tym zakresie porażką? Jakie są alternatywne rozwiązania?
H.O.: W niektórych krajach takich jak Burkina Faso do dziś mamy całkowicie archaiczną i zniszczoną armię. Jakie więc wynikają z tego wnioski? Co nam ta współpraca dała? Po 30. latach jesteśmy potęgą na miarę Francji, a wciąż dysponujemy starymi zasobami wojskowymi, co świadczy w dużej mierze o nieudanej współpracy z Francją. Trzeba przyznać, że po pojawieniu się Rosji w Republice Środkowoafrykańskiej społeczność natychmiast odczuła zmianę. Byłem wtedy na pierwszym roku, kiedy doszło do wydarzeń, w trakcie których Rosja jako jedyna była w stanie zapewnić pełną ochronę prezydentowi Touadéra, prowadząc szeroko zakrojoną kontrofensywę przeciwko zorganizowanym grupom rebeliantów. Po tych wydarzeniach myślano, że w Mali może być podobnie. Dlatego Malijczycy postanowili pójść ich tropem, co w rezultacie okazało się fiaskiem. Kiedy wojska rosyjskie dotarły do Mali, ludność malijska była przekonana, że to dobry znak, ponieważ wcześniej żadna malijska władza nie była w stanie dotrzeć do Kidal czy gdziekolwiek indziej bez porozumienia z rebeliantami. Po wkroczeniu Rosjan do akcji władzom malijskim udało się dotrzeć do Kidal, do Timbuktu, i wjechać na terytorium kraju. Wielu dziwi fakt, że pomimo kontaktów, sprzętu i silnej armii francuskiej od roku 2013 Francuzi nie byli w stanie zdobyć tych terenów dla Malijczyków. Jedynie dzięki pomocy Rosjan w końcu udało im się uzyskać dostęp do terytorium, nawet jeśli istnieją tam jeszcze zorganizowane grupy przestępcze. Można więc zadać sobie pytanie: w czym tak naprawdę Francja nam pomogła? Wiele osób z młodego pokolenia uważa, że pomimo zasobów wojskowych i silnej pozycji politycznej Francja nie jest w stanie pomóc Burkina Faso w wyjściu z kryzysu.
S.D.: Czy Rosja w końcu się przebudzi? Czy młodzi ludzie z Burkina Faso zareagują? W jaki sposób to młode pokolenie może odzyskać pokój w kraju i jakimi środkami?
H.O.: Poprzez wprowadzenie rewolucji, dążenie do zmian i nietracenie wiary w lepsze jutro. Należy podkreślić, że 90% Afrykańczyków popiera Rosję w wojnie z Ukrainą. Rosja jest dzisiaj postrzegana jako kraj mający wpływ na kształtowanie współczesnego obrazu świata oraz jako kraj niosący nadzieję, działający na rzecz najsłabszych. Dziś nowy porządek świata nastawiony jest na zyski czerpane w głównej mierze przez Rosję. Największe mocarstwa dzisiaj to Rosja, Francja i Stany Zjednoczone, które nie walczą w tym globalnym wyścigu o brązowy medal ani tym bardziej w interesie ludności z Burkina Faso. Różnica między Rosją a Francją polega na tym, że Burkina Faso nie ma wielowiekowych stosunków z Rosją jak w przypadku z Francją, z którą łączy je długoletnia historia. To tak jak w małżeństwie: jeśli z kimś mieszkamy od wielu lat, po pewnym czasie znamy jego wszystkie słabości. Myślę więc, że dziś Francja jest odpowiedzialna za wszystko: za to, jak jest postrzegana; za to, co się wydarzyło w Burkina Faso; za zamieszki; jak również za poczucie niezadowolenia, jak i rozczarowania wywołanego wydarzeniami wśród społeczeństwa. Dlatego też każda oznaka sympatii wobec Francji jest dzisiaj źle odbierana przez resztę społeczeństwa i traktowana jak zdrada. Naród afrykański więc opowiada się za wszystkim z wyjątkiem Francji, która nigdy nie była tak naprawdę po ich stronie.
To był 24. odcinek Outriders Podcast. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za całe wsparcie oraz za to, że słuchacie i jesteście z nami. Przed nami kolejne trudne tematy z różnych zakątków świata. Jeśli macie ich jeszcze mało, to pamiętajcie, że Magazyn Outriders ukazuje się w każdy piątek o godzinie ósmej rano. Ja serdecznie polecam, zapraszam i do usłyszenia!