Władze Chin starają się opanować sytuację po kryzysie na rynku platform pożyczkowych peer-to-peer (P2P)
Władze Chin starają się opanować sytuację po kryzysie na rynku platform pożyczkowych peer-to-peer (P2P). 12 sierpnia agencja informacyjna Xinhua poinformowała, że chiński rząd zaproponował 10 działań, mających zmniejszyć ryzyko na rynku, w tym m.in. rygorystyczny zakaz powstawania kolejnych platform i firm. Rząd stworzył też czarną listę, w ramach chińskiego społecznego systemu oceny kredytów, na którą trafiają ci, którzy nie spłacili zaciągniętych pożyczek.
Platformy P2P zbierają fundusze od inwestorów detalicznych i z tego kapitału udzielają pożyczek małym firmom lub indywidualnym kredytobiorcom, obiecując wysokie zyski. W 2011 r. rynek zaczął rozwijać się w Chinach bez regulacji prawnych. W 2015 r. takich firm było 3,5 tys. Ich popularność wzrastała, a Chińczycy inwestowali w nie swoje oszczędności. Chcąc zmniejszyć ryzyko, rząd stworzył standardy praktyk biznesowych, które firmy miały wprowadzić do 30 czerwca br. Jednak wiele z nich wolało zakończyć działalność, niż dostosować się do nowych wymogów. Od czerwca br., pierwszy raz od 2014 r., z branży zaczęły odpływać środki – zamknęły się 243 platformy, pozostawiając inwestujących bez pieniędzy. Problemy z płynnością finansową pojawiły się u mniejszych operatorów. Dzisiaj sektor P2P w Chinach, wraz z niespłaconymi kredytami (195 mld dol.), ma wartość 217,96 mld dol. (dane wg serwisu p2p001.com) i jest największym na świecie. Ponad 100 spółek notowanych na giełdzie bierze udział w operacjach P2P, a 32 z nich ma 30 proc. udziału w rynku.
Zamknięcia platform wywołały protesty poszkodowanych, którzy utracili swoje oszczędności. Chińska policja zatrzymywała ludzi, którzy mieli wziąć udział w manifestacjach 6 sierpnia pod siedzibą Chińskiej Komisji Nadzoru Bankowego i Regulacji Ubezpieczeń w Pekinie. Na podstawie danych m.in. z mediów społecznościowych funkcjonariusze zatrzymywali osoby, które miały zamiar wziąć udział w protestach, w domach czy w pociągach, jadących do Pekinu. Pobierano im odciski palców i próbki krwi, a także wydawano zakaz wjazdu do Pekinu. Osoby, którym udało się dotrzeć na miejsce demonstracji, zostały przetransportowane ponad 120 autobusami publicznymi do Jiujingzhuang – nieoficjalnego centrum zatrzymań dla składających petycje.