Gatunki inwazyjne na Antarktydzie i w morskim plastiku
Na Antarktydzie topniejące lodowce odsłaniają glebę, która jest kolonizowana przez gatunki inwazyjne trafiające tam wraz z odwiedzającymi ten kontynent. Na swoich ubraniach i sprzęcie nieświadomie sprowadzają oni obce nasiona, zarodniki i drobnoustroje. Np. wiechlina roczna opanowała wolne od lodu obszary pozostawione przez cofające się lodowce, rozmnażają się także inwazyjne zwierzęta, w tym 11 gatunków bezkręgowców (skoczogonki, roztocza, komary i dżdżownice).
Pracownicy National Trust for Places of Historic Interest or Natural Beauty – organizacji ochrony przyrody w Anglii, Walii i Irlandii Północnej – planują wyciąć co najmniej 30 tys. jesionów. Zła kondycja lasów wiąże się z ociepleniem klimatu i zmianą wzorców pogodowych, co powoduje choroby drzew, które są atakowane m.in. przez grzyba Hymenoscyphus fraxineus, pochodzącego z Azji i rozprzestrzeniającego się w Europie w wyniku międzynarodowego handlu roślinami. Phytophthora ramorum atakuje natomiast modrzewie – kilkadziesiąt ich tysięcy również pójdzie pod topór.
Masy oceanicznego plastiku tworzą siedliska dla gatunków przybrzeżnych. Naukowcy z m.in. Smithsonian Environmental Research Center nazywają te żyjące na śmieciach społeczności „neopelagicznymi” – to morskie kolonie ukwiałów, wężowideł, krewetek, wąsonogów i innych istot, które mieszkają na Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci. Oprócz przenoszenia gatunków nierodzimych – potencjalnie inwazyjnych i destrukcyjnych – do siedlisk morskich społeczności neopelagiczne są „pułapką ekologiczną” dla ryb, żółwi i ssaków morskich.