Pierwsze dni maja każdego roku to dla mieszkańców kilkunastu wiosek w Kosowie ważny czas.
Zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy odbywają się tu tradycyjne uroczystości i spotkania.
Ich ważną częścią jest m.in. wspólny taniec – oro, znany też w innych bałkańskich kulturach. Nie jest skomplikowany – w rytm muzyki poruszają się wszyscy po obwodzie koła.
Spotkania odbywają się przy głównych drogach, przez co gwar rozmów
i dźwięki instrumentów mieszają się z klaksonami samochodów.
Starsi w kawiarniach przypatrują się, jak młodzi się bawią. Wielu z nich wróciło w te rejony specjalnie na te dni.
Jednym z takich miejsc jest Kruszewo. Na ulicy trwa zabawa, a w oddali widać ogień.
Płomień musi dotrwać do rana.
Ogniem opiekują się dzieci i nastolatkowie. Wśród nich są Erolin, Dzafer i Sadrik.
Zabawa trwa w najlepsze. Gdy tylko płomień przygasa, dorzucane są do niego drewna. Kiedy robi się nudno – do ognia trafiają opony.
Wtedy ogień wybucha, a kłęby czarnego dymu, ku uciesze dzieciaków, stają się gigantyczne.
– Dlaczego tu siedzicie?
– Zawsze tak robimy – odpowiada Elvin.
– Mało kto już pamięta ten zwyczaj.
„Słowiańscy muzułmanie” – tak czasem określa się Gorani.
Są muzułmanami, ale część ich zwyczajów i kultury wywodzi się z tradycji pogańskiej.
To mniejszość etniczna, która ma również swój własny dialekt – gorański.
Gorani zamieszkują wsie na terytorium dzisiejszego Kosowa, Albanii oraz Macedonii. Najwięcej osób żyje w kosowskich górach Szar – nieco ponad 10 tys. Przed II wojną światową było ich ponad 50 tys.
W Kosowie żyją w 18 wsiach, w Albanii – w 10, a w Macedonii – w czterech.
Od miasteczka Dragasz w Kosowie, prowadzą dwie drogi – jedna do Brod, druga do Restelicë, dwóch największych miejscowości w regionie.
Część wsi jest jednak opuszczona. Mało kto widzi tu dla siebie przyszłość i emigruje. Pustych domów pilnują starsi.
– Przyjeżdżamy coraz rzadziej, ale chcemy pokazać dzieciom, skąd pochodzimy – mówi Sead. – Mamy tu dom, ale na co dzień mieszkamy w Serbii.
Tymczasem we wsi Lubivshtë trwa kolejne spotkanie. Ludzi jest tyle, że blokują główną drogę. Przybyli parkują na poboczu i idą tańczyć.
Środkiem przechadzają się kobiety. Pokonują 100 m w jedną stronę i zawracają. I tak przez godzinę.
Mężczyźni stoją dookoła i początkowo tylko się przyglądają.
Jeśli „wybiorą” partnerkę, udają się na bok i rozmawiają. Kiedyś w ten sposób inicjowano małżeństwa. Dziś to tylko zwyczaj i sposób zawierania znajomości.
W tych dniach wiele kobiet, zarówno starszych jak i młodszych, decyduje się na założenie tradycyjnych strojów.
Tradycyjne stroje Gorani nie są tylko wspomnieniem z muzeum, ale ważną częścią tożsamości.
Mężczyźni przeważnie nie zakładają ich na co dzień, tylko na ważne uroczystości. W większych miastach jak Brod i Restelice – częściej się to zdarza.
Dla starszych kobiet to codzienność. Dziewczęta i młode kobiety również je zakładają, ale okazyjnie.
Tradycyjnie kostiumy były zbliżone wyglądem do części strojów albańskich czy macedońskich. Jednak są wśród nich zauważalne różnice.
W rejonie Gora można rozpoznać trzy różne sposoby zdobienia – od skromniejszych po bardziej „błyszczące”.
Producentów jest niewielu. Niektórzy mają swoje zakłady i sklepy, w których sami szyją. Raz w tygodniu rozstawiają się także na targu w Dragasz.
Szyją też po domach na specjalnych maszynach. Cena stroju męskiego to ok. 200-250 euro, kobiecego – ponad 300 euro.
Z damskiego ubioru dowiemy się czasem, z jakiej miejscowości kobieta pochodzi albo czy jest zamężna. Jeśli tak, zdobienia będą czerwone i żółte. Jeśli nie – białe.
Według tradycji wesele Gorani trwa trzy dni.
Odmienna rolę pełnią w nim rodziny pana młodego
i panny młodej.
Pierwszego dnia rodzina przyszłego męża przynosi prezenty do domu panny młodej i tam zostaje podjęta obiadem.
Następnego dnia panna młoda zakłada tradycyjny strój. Jest to najhuczniejsza część obchodów. Pan młody jedzie na białym koniu. Panna podąża za nim i czasem zakrywa się białą parasolką.
Rodzina panny młodej zostaje w swoim domu i nie bierze już udziału w ceremonii.
Ulicami podąża cały orszak, gra muzyka. Gdy dotrą do nowego domu, panna młoda siada w kącie, a kobiety przychodzą ją obejrzeć.
W mniejszych wsiach wszyscy są zapraszani na uroczystości. Zjeżdżają też okoliczni mieszkańcy.
Trzeciego dnia panna młoda dostaje prezenty od teściowej, a rodzina męża obmywa jej twarz.
Ze względu na wysokie koszty oraz skomplikowanie uroczystości coraz trudniej zobaczyć tradycyjne wesele w pełni.
Zanikanie Gorani, globalizację, ale i próbę kultywacji tradycji, najlepiej obrazuje „vlashka”.
Odbywa się również na początku maja. Na polanie położonej między miejscowościami
Dragasz i Kruszewo kilkaset osób bawi się, tańczy i śpiewa.
Można zjeść watę cukrową, podnosić ciężary. Można też posłuchać tradycyjnej muzyki.
Nie czuć tu, że Gorani od lat są też uwikłani w różne polityczne konflikty, choć nie z własnej inicjatywy.
Serbowie chcą zdenerwować Albańczyków i wspierają Gorani. Kosowscy Albańczycy z kolei chcą się zrewanżować i ograniczają na przykład edukację w języku gorańskim.
– Nikt nas nie chce, ale wszyscy potrzebują. Mam na myśli politykę – mówi Nuhirja, lokalny działacz.
Polityka schodzi jednak na drugi plan w te dni. Mężczyźni coraz głośniej grają, a tłum jest coraz bardziej roztańczony. Po całym dniu kontynuują zabawę w swoich domostwach.
Po tym wszystkim część wsi opustoszeje i poczeka na kolejny rok.
Pytanie, jak długo jeszcze?
Autorzy: Jakub Górnicki, Agnieszka Wanat
Opracowanie graficzne: Arkadiusz Sołdon
Wdrożenie: Piotr Kliks
Na naszych stronach internetowych wykorzystujemy pliki tekstowe określane potocznie jako cookies (pol. ciasteczka). W materiałach opublikowanych w naszych Serwisach znajdują się osadzone treści, pochodzące z innych serwisów, które we własnym imieniu używają plików cookies. Te serwisy to Twitter, Facebook, Youtube i Instagram. Jeśli nie wyrażasz zgody na przetwarzanie cookies przez nas oraz te serwisy, wyłącz opcję cookies w przeglądarce lub urządzeniu, z którego korzystasz. Gdy skorzystasz z opcji opt-out, nie będziesz mieć dostępu do osadzonych treści. Więcej o zasadach przetwarzania danych w „Polityce prywatności”