„Dom utopiony w stawie w Mysłowicach-Wesołej zapadł się przez działalność kopalni. „Nie chcę, by to samo stało się z moim” – mówi Alicja Zdziechiewicz z pobliskiego Imielina, gdzie wydobywać węgiel (czyli fedrować) chce kopalnia Ziemowit. Mieszkańcy Mysłowic protestują przeciwko budowie kopalni przez firmę ECI i rozbudowie zakładu wydobywczego Sobieski przez Taurona. Kopalni nie chce też Rybnik. A sąsiedzi Poleskiego Parku Narodowego obawiają się zarówno rozbudowy Bogdanki, jak i planów budowy kopalni przez Australijczyków. Za to w Nowej Rudzie na Dolnym Śląsku kopalnia byłaby mile widziana. Sęk w tym, że na razie plany budowy nowych zakładów wydobywczych, w przeciwieństwie do rozbudowy istniejących, są głównie na papierze, i to od lat.
Polska zapowiada, że do 2049 r. odejdzie od eksploatacji energetycznego węgla kamiennego. Ostatni nowy zakład wydobywczy w naszym kraju, oddany do użytku w latach 90. XX w., to Budryk w Ornontowicach. Dziś nową kopalnię węgla buduje Jastrzębska Spółka Węglowa – ale chodzi o wydobycie węgla koksującego, bazy do produkcji stali (zresztą taką kopalnię planuje też „niewęglowa” Wielka Brytania). Węgiel koksujący jest na liście surowców strategicznych UE, a energetyczny znajduje się w odwrocie.
W Polsce, na razie na papierze, są plany budowy prywatnych kopalń węgla kamiennego – zarówno energetycznego, jak i koksującego, a także plany rozbudowy istniejących zakładów wydobywczych. Co na to mieszkańcy – potencjalni sąsiedzi tych inwestycji? Byliśmy na Górnym i Dolnym Śląsku oraz na Lubelszczyźnie – tam, gdzie miałyby powstać nowe kopalnie i gdzie planuje się rozbudowę tych już istniejących. Rozmawialiśmy z mieszkańcami i samorządowcami, obejrzeliśmy tereny potencjalnych inwestycji i ich sąsiedztwo. Sprawdziliśmy, jakie minusy, a jakie plusy mogą przynieść nowe kopalnie – jeśli powstaną.
Mysłowice
Dzielnica Kosztowy. To tu ma powstać kopalnia Brzezinka, którą chce budować warszawski deweloper ECI. To tutaj również rozbudowuje się należący do Taurona Zakład Górniczy Sobieski fedrujący obecnie w pobliskim Jaworznie. Na wielu domach wiszą plakaty mówiące stanowcze „nie” budowie kopalni, na Facebooku powstała specjalna grupa sprzeciwu wobec inwestycji.
W listopadzie 2020 r. Ministerstwo Klimatu i Środowiska wydało spółce Brzezinka koncesję na wydobycie węgla kamiennego ze złoża Brzezinka 3 w Mysłowicach. „To kolejny, niezwykle ważny krok na drodze do eksploatacji złoża tego surowca. Jesteśmy w połowie drogi, bo stworzenie zakładu wydobywczego to złożony proces – mówi Piotr Talarek, doradca zarządu spółki Brzezinka. – Harmonogram zakłada, że prace projektowe i budowa zakładu wydobywczego Brzezinka 3 będą prowadzone nie dłużej niż przez dziewięć lat, a wydobycie ruszy najpóźniej w 2029 r. Szacujemy, że zakład będzie wydobywał do 3 mln t węgla rocznie” – dodaje.
Mysłowiczanie wiedzą, co górnictwo pod miastem oznacza dla mieszkańców. W mieście straszą ruiny nieczynnej kopalni Mysłowice, Wesoła wciąż pracuje, a szkody górnicze łatwo odnaleźć na spękanych budynkach czy nierównych drogach.
„W Mysłowicach nie mówiło się o nowym wydobyciu. Deweloperom sprzedawano działki, a wychodzi na to, że równolegle rozmawiano z inwestorem – wyjaśnia Andrzej Szłapa, który wybudował dom w sąsiedztwie potencjalnej kopalni. – Tak, tu węgiel faktycznie jest, ale nawet niegdysiejszy Katowicki Holding Węglowy, właściciel kopalni Mysłowice-Wesoła, która dziś jest w Polskiej Grupie Górniczej, zrezygnował z planów eksploatacji” – dodaje.
„Sytuacja hydrogeologiczna na tym terenie jest dramatyczna, dlatego KHW, który o tym wiedział, wycofał się z projektu – precyzuje inny z mieszkańców, Piotr Oślizło, biegły budowlany. – Na tym terenie przed I wojną światową prowadzono płytką eksploatację, powstały pustki, których nikt nie podsadzał, więc jeśli ktoś zejdzie z eksploatacją na 700–1000 m, to woda zacznie migrować” – tłumaczy. Podsadzanie oznacza wypełnianie pustek po eksploatacji mieszanką wody i piasku. Taka metoda bardziej chroni powierzchnię niż zawałowa, wypełniająca pustki kontrolowanym zawaleniem skał pod ziemią.
Wydobycie na tym terenie oznacza więc ryzyko wypłukiwania gruntów, osadzania terenu i zapadania się nieruchomości.
W dzielnicy Wesoła wszyscy znają dom, który się zapadł i dziś tkwi w wielkim stawie, gdzie można łowić ryby. Wskutek eksploatacji kopalni Mysłowice-Wesoła doszło właśnie do osadzenia terenu i wybicia wód powierzchniowych – tak powstał nieistniejący wcześniej staw, do którego zapadł się budynek.
„Plan zagospodarowania przestrzennego miał zostać zmieniony, ale nic z tym nie zrobiono. Kilka lat temu ponad 600 mieszkańców dzielnicy podpisało sprzeciw wobec projektu kopalni” – opowiada Gabriela Saternus, radna mysłowickiej dzielnicy Kosztowy. Ta część miasta to taki śląski „trójkąt bermudzki”. Nie chodzi bowiem jedynie o kopalnię Brzezinka 3, ale i o pole Brzezinka 1 – czyli rozbudowę zakładu Sobieski w Jaworznie należącego do Taurona Wydobycie (spółka nie odpowiedziała na nasze pytania) oraz skutki rozbudowy kopalni Piast-Ziemowit Polskiej Grupy Górniczej, które najpierw dotkną sąsiedni Imielin, a potem właśnie Mysłowice.
„Tauron w swoim projekcie nie wziął pod uwagę magistrali wodociągowej, choć istnieje ona od ponad 30 lat. Dostali mapy, na których wodociągów nie było” – tłumaczy Małgorzata Manowska, geolożka z Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego. Jej zdaniem w przypadku eksploatacji Brzezinki 1 (Tauron) i Brzezinki 3 (ECI) okoliczne domy po prostu się zapadną, bo żaden z nich nie ma fundamentów zabezpieczających przed podziemną eksploatacją. Uszkodzona może zostać także pobliska autostrada.
„Od 2012 r. Mysłowice prowadziły negocjacje dotyczące budowy kopalni. Dla mnie jest bardzo ważne, aby miasto rozwijało się gospodarczo, a uruchomienie nowoczesnego zakładu na pewno się do tego przyczyni, ponadto z wszelkiego rodzaju opłat lokalnych do budżetu miasta wpłynie rocznie ok. 25 mln zł. Jeżeli chodzi o minusy, to jest obawa mieszkańców o szkody górnicze, ja ich całkowicie rozumiem – mówi Dariusz Wójtowicz, prezydent Mysłowic. – Dziś większym zagrożeniem dla Mysłowic są jednak istniejące zakłady wydobywcze, które wydobywają metodą zawałową, co powoduje degradację środowiska naturalnego. Nowe przepisy nie pozwalają już na tego typu działania i zrobię wszystko, by mieszkańcy byli bezpieczni. Planujemy przeprowadzenie referendum, w tej chwili tym tematem zajmują się prawnicy” – przyznaje.
„Pomysł prezydenta Mysłowic polegający na organizacji referendum dotyczącego budowy kopalni przyjęliśmy z bardzo dużym zaskoczeniem. Analizujemy tę dość ogólną deklarację i przekażemy swoje formalne stanowisko pomysłodawcy. W ostatnich tygodniach obserwujemy wypowiedzi niewielkiej grupy mieszkańców Mysłowic, którzy wyrażają swoje obawy. W naszym przekonaniu owe obawy są nieuzasadnione, bo zakład będzie praktycznie nieodczuwalny dla środowiska i budynków na powierzchni – przekonuje Piotr Talarek. – Przedstawiciele spółki prowadzili dialog z mysłowiczanami praktycznie od 2012 r., w ramach tzw. konsultacji dobrowolnych. Celem były: wyznaczenie zupełnie nowego standardu uzgodnień opartego na transparentności i otwarciu, przedstawienie inwestycji i prowadzenie dyskusji na jej temat”. Mieszkańcy przyznają, że konsultacje miały miejsce, ale dodają, że ich argumentów nie brano pod uwagę. „Na spotkaniach pytań padało mnóstwo, ale przedstawiciele spółki tłumaczyli, że nie potrafią na nie szczegółowo odpowiedzieć” – wyjaśnia Manowska.
Imielin
„Obawiamy się, że nasze domy się zapadną – mówi Alicja Zdziechiewicz, mieszkanka sąsiadującego z Mysłowicami Imielina, nauczycielka, aktywistka stowarzyszenia Zielony Imielin, które od lat protestuje przeciwko rozbudowie kopalni Piast-Ziemowit Polskiej Grupy Górniczej. Tu chwilowo mieszkańcy mogą odetchnąć z ulgą, bo Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska uchyliła postanowienie niższej instancji, korzystne dla planów PGG. Czy spółka powalczy jeszcze o nowe złoża węgla w kontekście negocjowanych właśnie przez rząd ze związkami zawodowymi planów zamykania polskich kopalń węgla energetycznego do 2049 r.? Nie wiadomo.
Polska Grupa Górnicza nie odpowiedziała na pytania Outriders dotyczące rozbudowy kopalni. Biorąc pod uwagę wynegocjowane 22 kwietnia – po pół roku rozmów – porozumienie na linii rząd–górnicy o zamykaniu kopalń, powrót do planu rozbudowy kopalni o imielińskie złoże wydaje się mało prawdopodobny.
„Kiedy budowaliśmy nasze domy, zapewniano nas, że w tym rejonie nie będzie eksploatacji górniczej, dlatego nie potrzebowaliśmy takich zabezpieczeń jak nieruchomości budowane na terenach górniczych. Domy zbudowaliśmy, plany górnicze się jednak zmieniły” – tłumaczy Zdziechiewicz. Ale nie tylko o takie szkody górnicze chodzi.
„Eksploatacja w Imielinie mogłaby uszkodzić podziemny zbiornik wody pitnej – mówi Anna Meres z Greenpeace Polska. – Podczas eksploatacji tworzy się tzw. lej depresji, w promieniu kilkunastu kilometrów dochodzi do zaniku wód podziemnych i osuszania gruntów. Ponadto puste korytarze pod ziemią się zapadają, osiada powierzchnia. Niecki osiadania stanowią zlewnię dla wód powierzchniowych, ogromne tereny są więc zalewane. Odpompowywana z kopalni woda, zawierająca metale ciężkie, trafia do okolicznych rzek i stanowi zagrożenie dla ekosystemów wodnych”.
Tomasz Wrona ze stowarzyszenia Nasza Ziemia potwierdza, że związany z potencjalną rozbudową Imielina problem szkód górniczych będzie miał też wpływ na wspomnianą wcześniej dzielnicę Kosztowy w Mysłowicach. „Dzielnica Kosztowy bezpośrednio sąsiaduje z Imielinem pasem lasu. Pole Imielin-Północ, które miałoby zostać zbudowane, kończy się w centrum naszej dzielnicy” – tłumaczy.
Mało realne wydają się również plany budowy prywatnej kopalni Paruszowiec ok. 60 km dalej, w Rybniku. Złoża chciała eksploatować firma Bapro z Dąbrowy Górniczej. Gliwicki sąd w styczniu zablokował plany inwestora, utrzymując w mocy plan zagospodarowania przestrzennego niepozwalający na powstanie kopalni, co ucieszyło władze miasta i mieszkańców przeciwnych inwestycji. Jak podaje portal rybnik.com.pl, wojewoda śląski wniósł o kasację styczniowego wyroku i sprawa wróci na wokandę.
Od lat znane są też plany eksploatacji złoża Orzesze przez Silesian Coal, spółkę należącą do niemieckiej grupy HMS Bergbau. Chciała ona wykorzystywać do tego infrastrukturę kopalni Krupiński, lecz tę zamknięto w 2017 r. Zamierzał ją odkupić i reaktywować brytyjski inwestor Tama Resources – również bezskutecznie.
Dolny Śląsk
Ale nie wszędzie potencjalni sąsiedzi kopalń sprzeciwiają się ich powstawaniu. W Nowej Rudzie na Dolnym Śląsku tęsknota za górnictwem jest ogromna. A kopalń nie ma tam od ponad 20 lat. Dlatego mieszkańcy gminy z niemałą radością powitali australijską Balamara Resources Limited, która zapowiedziała budowę nowej kopalni węgla koksującego na terenach istniejących dawniej w tej gminie kopalń.
Od trzech lat prywatny inwestor nie dostał jednak od władz państwowych jasnej deklaracji, czy może próbować swoich sił, czy nie – wniosek o koncesję złożono w drugiej połowie 2018 r. Dziennikarze Outriders nieoficjalnie ustalili, że Australijczycy rozważają postępowanie sądowe i skargę na bezczynność urzędniczą. A że Nowa Ruda węglem stała, pamiętają tam wszyscy.
W pobliskich Ludwikowicach Kłodzkich prężnie działały zarówno kopalnia, jak i elektrownia. Dziś pozostały tylko zdewastowane ruiny obu zakładów. Okoliczni mieszkańcy wspominają czasy górniczej świetności. „Wydobycie szło pełną parą, każdy miał robotę” – mówili, popijając piwo, mieszkańcy Ludwikowic, bardziej zainteresowani naszym dronem niż tematem, którym się zajmowaliśmy. Jeden próbował łapać lądującą maszynę, drugi wspominał, jak szybko i bez planu zamykano okoliczne kopalnie.
W pobliskim Wałbrzychu w projekty budowy nowych kopalń mało kto wierzy. Emerytowani górnicy uważają, że nikt nie dostanie tu koncesji na węgiel, bo w tym regionie są również złoża rud miedzi, które „trzyma się dla KGHM” – Polska Miedź fedruje na razie w innej części regionu: w kopalniach Lubin, Rudna i Polkowice-Sieroszowice. „Miedź jest przecież o wiele bardziej pożądanym i przyszłościowym surowcem, dlatego trudno uwierzyć, by ktoś dostał koncesję na eksploatację węgla, skoro można lepiej zarobić na czymś innym” – słyszymy w Wałbrzychu. Tam bardziej skupiają się na historii i podtrzymywaniu tradycji. 30 mln zł ma kosztować rozbudowa ekspozycji Starej Kopalni, działającego już od kilku lat obiektu muzealnego, gdzie część zachowa się jako tzw. trwałą ruinę, a kolejną – poza dziś dostępną (w czasach poza lockdownem) trasą podziemną – otworzy się dla turystów. Chodzi o dawny zakład przeróbki mechanicznej węgla. Stara Kopalnia liczy na środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, czyli pieniądze unijne dla regionów pogórniczych. Polska może otrzymać kilkanaście miliardów złotych.
Lubelszczyzna
Wojciechów. To tu, w głębi, przebiega granica otuliny Poleskiego Parku Narodowego. Maciej Mroczek, hodowca bydła mięsnego, ma tutaj ponad setkę krów. Jego sąsiedzi hodują kolejne – mleczne. Maciej z żoną wybrali to miejsce do życia 20 lat temu, ponieważ daleko stąd do lubelskiej kopalni Bogdanka i niedaleko do istniejącego od 1990 r. Poleskiego Parku Narodowego – no przecież w takim miejscu, gdzie nie ma asfaltu, nikt nie będzie inwestował. Dziś się okazuje, że się pomylili. „Jak Balamara zaczęła robić odwierty poszukiwawcze pod kopalnię Karolina, wiedzieliśmy, że coś jest nie tak, bo te złoża zostały udokumentowane w latach 80. XX w. Ale sądziłem, że skoro tu jest margiel (stosunkowo plastyczna, miękka skała osadowa – przyp. red.), to nikt nie będzie myślał poważnie o węglu. Potem się okazało, że jeden z głównych chodników będzie biegł tak jakoś przez środek mojego podwórka” – opowiada Mroczek.
Andrzej Zibrow, polski przedstawiciel Balamary (tej samej, która chce budować kopalnię w Nowej Rudzie), przyznaje, że w listopadzie 2020 r. polskie władze zatwierdziły dokumentację geologiczną kopalni Karolina na złożu Sawin 1 na Polesiu. Spółka ma wyłączność na trzy lata na obszarze ponad 130 km kw. i potwierdzone w dokumentacji złoże węgla koksującego, a więc bazy do produkcji stali.
Z informacji Outriders wynika, że 15 i 16 kwietnia 2021 r. odbyła się telekonferencja władz Balamary z poleskimi samorządowcami w sprawie budowy nowej kopalni. „Inwestor złożył wniosek o zmianę w studium i planie zagospodarowania przestrzennego na tereny górnicze, jest to analizowane – przyznaje w rozmowie z nami Zbigniew Raźniewski, zastępca wójta gminy Sawin. Zastrzega jednak, że nie wiadomo, kiedy decyzje zapadną, i trudno tu mówić o konkretach. Dodaje, że nowa inwestycja to szansa rozwojowa dla gminy. I nie chodzi tylko o miejsca pracy. – Mamy duże potrzeby inwestycyjne, takie podstawowe. Wodociągi są tylko w trzech miejscowościach na 19 sołectw, kanalizacja jest w Sawinie, dużo jeszcze mamy dróg szutrowych” – wylicza.
„Przy czym wciąż do końca nie wiadomo, czy kopalnia miałaby powstać na terenie gminy Sawin, czy Hańsk” – zauważa Anna Meres z Greenpeace Polska.
„Turystyka umrze, a przecież tak naprawdę dopiero tu raczkuje. Kto normalny będzie przyjeżdżał na ciche, zapomniane w sumie Polesie czy kupował tutaj działki, gdy w okolicy będą jeździć pociągi lub ciężarówki z węglem?” – mówi Elżbieta Krassowska prowadząca agroturystykę w Pieszowoli w gminie Sosnowica.
Projekt Balamary to nie jedyny ból głowy mieszkańców Polesia. I to mimo że w niepamięć poszły – jak się wydaje – plany innej australijskiej spółki, Prairie Mining, która chciała budować na Lubelszczyźnie kopalnię Jan Karski, a na Śląsku reaktywować Dębieńsko (swój projekt zamierzała sprzedać Jastrzębskiej Spółce Węglowej, a gdy się to nie udało, pozwała Polskę na 10 mld zł w międzynarodowym arbitrażu; sprawa jest w toku). Rozbudowywać chce się też Bogdanka. Jako kopalni węgla energetycznego grozi jej zamknięcie w 2049 r., ale jeżeli sięgnie po surowiec koksujący, ma szansę przedłużyć swoją egzystencję.
„Nasza strategia zakłada wykorzystanie złóż węgla koksującego, który ma być wydobywany od 2026 r. – przyznaje Artur Wasil, prezes spółki Lubelski Węgiel Bogdanka. Uspokaja jednak, że kopalnia będzie omijać Poleski Park Narodowy. – Nie mamy koncesji na prowadzenie eksploatacji w bezpośrednim sąsiedztwie parku. Społeczność lokalna dostrzega nasze podejmowane od lat działania na rzecz minimalizacji skutków działalności górniczej. Staramy się być dobrym sąsiadem” – dodaje.
Plany budowy czy rozbudowy kopalń na Lubelszczyźnie to nie tylko problem dla ludzi. W niebezpieczeństwie są także unikatowe flora i fauna.
„Najpoważniejszym zagrożeniem ze strony planów górniczych jest zmiana stosunków wodnych. Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że w wyniku budowy kopalni Karolina torfowiska Bagno Bubnów i Bagno Staw, położone na terenie Poleskiego Parku Narodowego, zostaną wysuszone albo zalane. W obu przypadkach z magazynu węgla, stale wiążącego CO2, zamienią się w źródło gazów cieplarnianych. Wysuszony torf utlenia się do dwutlenku węgla, a zalane torfowisko emituje metan, znacznie silniejszy gaz cieplarniany. Warto zaznaczyć, że emisja CO2 z osuszonych torfowisk to aż ok. 10 proc. wszystkich emisji tego gazu w Polsce. «Zdrowe» torfowiska magazynują wodę lepiej niż jakikolwiek sztuczny zbiornik, zapobiegają powodziom i ograniczają skutki suszy. Argumenty, które przekonują mieszkańców o szkodliwości kopalń na Śląsku, niekoniecznie się sprawdzą w przypadku Polesia. To słabo zaludniony obszar, niewielu odczuje więc skutki osiadania gruntu, które jest nieuniknioną konsekwencją wydobycia węgla. Niestety, nie działa też chyba argument o konieczności ochrony bioróżnorodności, a to ona jest tu najcenniejsza – mówi Piotr Chibowski, doktorant na Wydziale Biologii UW. – Nieliczni pewnie wiedzą, czym jest wodniczka. To rzadki, zagrożony gatunek ptaka wędrownego, a 4 proc. jego światowej populacji żyje na Bagnie Bubnów i Bagnie Staw. To tylko jeden z wielu dowodów na to, że to obszar naprawdę niepowtarzalny pod względem przyrodniczym. Mokradła, w tym torfowiska, to najintensywniej niszczone ekosystemy na świecie. To duża próba dla systemu ochrony przyrody w Polsce, bo zagrożone są najważniejsze krajowe i międzynarodowe formy jej ochrony. Bezpowrotne, nieodwracalne zniszczenie fragmentów Poleskiego Parku Narodowego mogłoby być przesłanką do jego pomniejszenia, a coś takiego do tej pory w Polsce się nie zdarzyło. Rachunek za niedostateczną ochronę obszarów Natura 2000 słusznie wystawi nam Unia Europejska” – dodaje.
„Z Bogdanką koegzystujemy, bo ona powstała przed nami, mamy też mniej obaw co do jej planów, aczkolwiek skutki jej eksploatacji również mogą być dla nas szkodliwe – mówi Jarosław Szymański, szef Poleskiego Parku Narodowego, gdy spotykamy się w Urszulinie, w siedzibie dyrekcji rezerwatu. On także opowiada o zagrożonej wodniczce, ale i o słynnych tutaj żółwiach błotnych i żurawiach, które akurat właśnie na Polesiu upatrzyły sobie miejsca lęgowe. – Przecież teoretycznie odchodzimy od węgla…” – dodaje na koniec rozmowy.