PL | EN

Co „wystaje” spod Saakaszwilego?

Wydarzenia, do których doszło w ostatnich dniach w Kijowie, przypominają tani film akcji, ale w rzeczywistości kryje się za nimi bardziej skomplikowany scenariusz. W rolach głównych występują Micheil Saakaszwili i prezydent Petro Poroszenko, ale postaci pierwszo- i drugoplanowych jest znacznie więcej i mają one duże znaczenie dla rozgrywającej się fabuły.

5 grudnia w wielu mediach na świecie pojawiły się obrazki, pokazujące byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego ściąganego przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy z dachu budynku w centrum Kijowa. Na następnych ujęciach jest on wyprowadzany w kajdankach do samochodu, z którego po kilku godzinach zostaje odbity przez swoich zwolenników. To może wyglądało na film, ale w rzeczywistości obrazuje dramat ukraińskiej polityki.

Zatrzymać po to, by wypuścić

Tego samego dnia do kijowskiego mieszkania byłego prezydenta Gruzji przybyli współpracownicy SBU ze śledczymi Prokuratury Generalnej z nakazem jego zatrzymania. Trudno powiedzieć, jakie procedury zostały przedsięwzięte, ale Saakaszwili nie został od razu zabrany z mieszkania. Mało tego, w trakcie rewizji udało mu się uciec na dach, z którego krzyczał o zdradzie prezydenta Poroszenki.

Przybyły adwokat Saakaszwilego, Pawło Bohomazow, poinformował opinię publiczną, że były prezydent Gruzji jest podejrzewany o „sprzyjanie przewrotowi państwowemu”.

Długi czas prowadzenia czynności śledczych w mieszkaniu Saakaszwilego pozwolił na zmobilizowanie i przybycie jego zwolenników. Kiedy lider Ruchu Nowych Sił został w końcu wyprowadzony z mieszkania i wsadzony do samochodu, jego aktywiści zablokowali przejazd kolumny SBU  i otoczyli pojazd. Doszło do przepychanek między jego zwolennikami a policją i gwardią narodową, wybito przednią szybę w aucie, kilka osób doznało obrażeń. Ludzie zaczęli rozbierać bruk i budować minibarykady, aby utrudnić przejazd.

Konfrontacja na ulicy Trioswiatytelskiej, gdzie znalazł się zablokowany samochód SBU z Saakaszwilim, trwała kilka godzin. W pewnym momencie policjanci i gwardziści postanowili odciągnąć auto w kierunku Placu Michajłowskiego. Udało im się przemieścić kilka metrów. Jednak napór blokujących wzrastał, policja znów użyła gazu, rozbito kolejne szyby w samochodzie z zatrzymanym Saakaszwilim. I udało się…, zwolennicy odbili go z rąk funkcjonariuszy SBU. Po chwili były prezydent Gruzji przemawiał ze schodów pobliskiego kościoła rzymskokatolickiego, nawołując do impeachmentu prezydenta. A świat obiegły kolejne fotografie, tym razem Saakaszwilego przemawiającego przez megafon , z którego prawej ręki zwisały kajdanki.

Saakaszwili na usługach Moskwy?

W tym czasie, kiedy blokowano samochód z Saakaszwilim, prokurator generalny Jurij Łucenko przedstawiał materiał śledczy w sprawie przeciwko byłemu prezydentowi Gruzji. Postawione zarzuty okazały się poważne. Łucenko mówił wprost o zatrzymaniu „rosyjskiej zimy” w Kijowie, czyli udaremnieniu przewrotu, za którym miała stać Rosja.

Prokurator generalny dodał również, że winnych (w tym polityków, którzy pomagali Saakaszwilemu) powinna czekać odpowiedzialność, nie tylko kryminalna i administracyjna, ale również polityczna. A dotyczy to „tych, którzy poparli polityczny szabat Saakaszwilego”. – Tych, którzy leżąc pod kołami samochodu SBU, nie dali człowiekowi, którego zgodnie z ujawnionymi nagraniami zasadnie podejrzewa się o współpracę z przestępczą grupą Janukowycza, przybyć na miejsce przesłuchania – podkreślał Łucenko.

Prokuratura oskarżyła lidera Ruchu Nowych Sił o współpracę z otoczeniem Janukowycza i przyjęcie od Serhija Kurczenki pół miliona dolarów na protesty organizowane przez Saakaszwilego na Ukrainie. Kurczenko to ukraiński oligarcha, który zbiegł do Rosji w 2014 r. po upadku reżimu Janukowycza . Ten młody oligarcha był uważany za głównego skarbnika rodziny Janukowycza.

Jurij Łucenko przedstawił nagrania rozmów telefonicznych między Saakaszwilim i Kurczenką, w której omawiają współpracę i sposób kontaktowania się. Zaprezentowano również wideo, na którym zaufany człowiek od Kurczenki miał przekazać współpracownikowi Saakaszwilego połowę z kwoty pół miliona dolarów, obiecanych na akcje organizowane przez byłego prezydenta Gruzji na Ukrainie.

– Około połowę sumy wręczono Sewerionowi Dangadze, co kontrolowały ukraińskie służby. Z przepisywaniem numerów banknotów i fiksacją samego przekazywania – podkreślił prokurator generalny.

I tutaj pojawiają się wątpliwości, jak SBU mogła poznać banknoty i czy to możliwe, że w jej rękach znalazło się nagranie z przekazywania pieniędzy w samochodzie? Jeżeli tak, to kto nagrywał? Czy nagranie zostało przekazane SBU przez kogoś z otoczenia Kurczenki, a może przez samego Kurczenkę? Jeśli tak, to w zamian za co?

Sam Saakaszwili zaprzecza kontaktom z Kurczenką i nazywa przedstawione materiały “fałszywką”. Na razie na powyższe pytania nie ma odpowiedzi, podobnie, jak na zasadnicze – jak to możliwe, że przy tak poważnych oskarżeniach, za które grozi Saakaszwilemu kilka lat więzienia, operacja jego zatrzymania zostaje tak nieudolnie przeprowadzona. Najpierw wybija się drzwi do jego mieszkania, a później, zamiast szybko wywieźć zatrzymanego, czeka się faktycznie na przybycie jego zwolenników.

Zresztą nie pierwszy raz.

Rewolucjonista czy polityczny showman?

26 lipca prezydent Petro Poroszenko pozbawił Micheila Saakaszwilego ukraińskiego obywatelstwa, które sam mu przyznał pod koniec czerwca 2015 r. Ukraiński paszport był potrzebny byłemu prezydentowi Gruzji do objęcia stanowiska przewodniczącego państwowej administracji obwodu odeskiego 30 maja 2015 r.

Wtedy prezydent Poroszenko mówił o nim jako o swoim przyjacielu, a były gruziński prezydent wspierał rewolucyjne wydarzenia na Majdanie w 2013 i 2014 r. oraz zaangażował się we wsparcie reform.

Nadzieje, jakie z nim wiązano na stanowisku szefa obwodu odeskiego, były duże. On sam szybko popadł jednak w konflikt z ówczesnym premierem Arsenijem Jaceniukiem. Ostatecznie w listopadzie 2016 r. podał się do dymisji, oskarżając prezydenta Poroszenkę i jego otoczenie o brak postępów w walce z korupcją.

Saakaszwili zarejestrował partię Ruch Nowych Sił i coraz intensywniej krytykował władze z prezydentem na czele. Oficjalnym powodem pozbawienia go obywatelstwa w lipcu było zatajenie ważnych informacji podczas nabycia ukraińskiego paszportu. Sam mówił wówczas o zemście politycznej.

10 września były gruziński prezydent w otoczeniu deputowanych parlamentu i swoich zwolenników nielegalnie przebił się przez granicę ukraińską od strony Polski. Mimo że akcja była wcześniej anonsowana, a wjazd Saakaszwilego był na różne sposoby blokowany, ukraińskie władze okazały się zadziwiająco bezsilne.

Wytoczono mu postępowanie karne, ale mimo tego prowadził aktywną działalność polityczną i uliczną. 17 października pod Radą Najwyższą Ukrainy rozpoczęła się organizowana przez niego akcja „Wielka reforma polityczna”. W pobliżu parlamentu rozbito miasteczko namiotowe, w którym przebywa obecnie Saakaszwili.

Został za nim wydany list gończy. Przeprowadzona 6 grudnia próba szturmu miasteczka przez policję i zatrzymanie lidera Ruchu Nowych Sił zakończyła się fiaskiem. W wyniku starć obrażeń doznało kilka osób.

Od momentu, kiedy rozpoczął się konflikt wokół Saakaszwilego, wielu komentatorów zwracało uwagę na problemy ze zrozumieniem logiki ukraińskich władz. Poparcie dla Ruchu Nowych Sił oscylowało między 1 a 2 procent. Akcje uliczne pokazały, że partia nie jest w stanie zmobilizować większej liczby uczestników.

Być może o konflikcie zadecydowały polityczne ambicje i wzajemne urazy Saakaszwilego i Poroszenki. Były prezydent Gruzji rzeczywiście nawoływał w ostatnim czasie do obalenia obecnej „skorumpowanej władzy”, ale pokojowymi metodami lansował hasło „ludowego impeachmentu”. Nie wyglądało to na więcej niż ukraiński polityczny folklor. Trudno uwierzyć, że mógłby być częścią szerszego rosyjskiego planu destabilizacji sytuacji na Ukrainie.

Z drugiej strony, wiele się mówiło, że Saakaszwili był w kontakcie z Ihorem Kołomojskim ,innym ukraińskim oligarchą, który też pozostaje w nie najlepszych relacjach z prezydentem Poroszenką. Jednak Kurczenko to postać innego formatu – nie tylko poszukiwany przez ukraiński wymiar sprawiedliwości, ale w powszechnej świadomości czarny charakter kojarzony z systemem stworzonym przez Janukowycza.

Odwrócenie uwagi?

Konflikt Saakaszwilego z władzą to „konflikt osób, nazwisk”. Zdecydowanie ważniejszy dla przyszłości Ukrainy, jak twierdzi anonimowo jeden z zachodnich dyplomatów w Kijowie, jest spór wokół zmian systemowych, w tym – wokół walki z korupcją. W ostatnich dniach, zdaniem ukraińskich ekspertów, niewiele brakowało, a Ukraina mogła sama siebie znokautować w tej walce.

6 grudnia pojawiła się informacja, że na kolejny dzień do porządku obrad parlamentu wniesiono projekt ustawy, wprowadzający możliwość wyrażenia wotum nieufności szefowi Narodowego Antykorupcyjnego Biura Ukrainy (NABU) bez zewnętrznego audytu, czego wymaga obowiązujące prawo. Tym samym można by było automatycznie zwolnić jego dyrektora, Artema Sytnyka, który kieruje główną, niezależna od władzy, strukturą walczącą z korupcją.

Wszystko wskazuje na to, że niezależność NABU udało się obronić Zachodowi. Ostro interweniowały bowiem UE i USA. Możliwymi konsekwencjami zagroził Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Lokalne media piszą, że Ukraina mogła stracić główne osiągnięcie ostatniego czasu w swoim zbliżeniu z Unią – ruch bezwizowy. Amerykanie mieli z kolei zagrozić ograniczeniem pomocy, w tym wojskowej.

Dla UE i USA walka z korupcją jest jednym z głównych wyznaczników w udzielaniu wsparcia Ukrainie. Jednak od samego początku utworzenia NABU – instytucja ta znajduje się na celowniku władz, które są niezadowolone z jej niezależności.

W ostatnim czasie konflikt zaostrzył się. Pod koniec października został aresztowany syn ministra spraw wewnętrznych Arsena Awakowa, oskarżony o sprzedaż po zawyżonej cenie plecaków Gwardii Narodowej.

29 listopada SBU zatrzymała działającego pod przykryciem agenta NABU, który brał udział w tajnej operacji, mającej ujawnić korupcję w Państwowej Służbie Migracyjnej Ukrainy. Prokurator generalny Łucenko zarzucił NABU, że wykorzystuje nielegalną technikę do swoich działań operacyjnych (chodziło o aparaturę podsłuchową) i współpracuje z „zagranicznymi agentami”, czyli FBI.

6 grudnia Federalne Biuro Śledcze wydało oświadczenie, w którym poinformowało, że współpracuje z NABU wyłącznie w granicach memorandum podpisanego w czerwcu 2016 r.

Warto zwrócić uwagę, że pierwszym wiceszefem organizacji jest Hizo Uhlava, gruziński reformator, ostatni z pracujących w państwowych instytucjach Ukrainy.

Narodowe Antykorupcyjne Biuro Ukrainy udało się obronić, ale „krew” i tak się polała. 7 grudnia Rada Najwyższa Ukrainy odwołała Jegora Sobolewa, przewodniczącego Komitetu Rady Najwyższej Ukrainy ds. Zapobiegania i Przeciwdziałania Korupcji, z opozycyjnej frakcji Samopomoc. Sobolew przez 15 miesięcy blokował mianowanie przez parlament audytora , który byłby wygodny władzy. Do tego prowadził aktywną działalność uliczną, wspierając m.in. akcje Saakaszwilego.

Tego samego dnia rano prezydent Petro Poroszenko przeszedł do natarcia i postawił Radzie Najwyższej ultimatum w sprawie utworzenia Sądu Antykorupcyjnego. Podkreślił, że jeśli parlament nie zrobi postępu w przygotowaniu odpowiedniej ustawy do końca przyszłego tygodnia, to wniesie do rozpatrzenia swój projekt. Wygląda to na próbę poprawy wizerunku, ponieważ Sąd Antykorupcyjny jest – zdaniem ekspertów – brakującym elementem w walce z korupcją.

Pozostaje też pytanie, co dalej z Saakaszwilim, który wiecuje przy ścianach parlamentu…