PL | EN

Jak Rosjanie zajmowali Krym – relacja w 4. rocznicę aneksji

Cztery lata temu pod koniec lutego rozpoczęła się rosyjska operacja na Krymie. Poza granicami Ukrainy można niekiedy usłyszeć fałszywe głosy, że półwysep przyłączono do Rosji na skutek przeprowadzonego tam referendum. Outriders przypomina, co naprawdę wydarzyło się wówczas na Ukrainie.

Na początku 2014 r. opinia publiczna z uwagą śledziła sytuację w Kijowie, gdzie w dniach 18-20 lutego doszło do krwawych starć sił porządkowych z protestującymi, zakończonych strzałami w kierunku uczestników Majdanu.

20 lutego 2014 r., przebywający z wizytą w Moskwie ówczesny przewodniczący Rady Najwyższej Autonomicznej Republiki Krymu, Wołodymyr Konstantinow, groził, że w razie zwycięstwa Majdanu Krym może „odejść do Rosji”.

Majdan zwyciężył, a 23 lutego parlament odsunął od władzy prezydenta Wiktora Janukowycza, który zbiegł do Rosji. Kijów nie był jednak w stanie szybko przejąć kontroli nad wszystkimi strukturami władzy w regionach, zwłaszcza siłowymi. Widać to było na Donbasie, a przede wszystkim na Krymie, gdzie silne prorosyjskie nastroje wśród części miejscowych elit politycznych były wyczuwalne od lat 90.

23 lutego na prorosyjskim mityngu w Sewastopolu uchwalono, że miasto nie będzie przekazywało podatków do Kijowa. Wybrano również miejscowego biznesmena i prorosyjskiego działacza, Ołeksija Czałego, na tzw. ludowego mera Sewastopola.

26 lutego, pod budynkiem Rady Najwyższej ARK w Symferopolu, Tatarzy krymscy zorganizowali swój mityng. Dołączyli do nich miejscowi aktywiści Euromajdanu, a także ultrasi symferopolskiego klubu Tawria. Doszło do bójki z demonstrującymi zwolennikami przyłączenia Krymu do Rosji. Poturbowano lub raniono 30 osób.

Na drogach wjazdowych na Krym pojawiły się posterunki złożone z przedstawicieli prorosyjskiej krymskiej samoobrony. Wyglądało to groźnie, ale nie bardziej niż w pierwszej połowie lat 90.

„Zielone ludziki”, czyli jak rosyjscy żołnierze zajmowali Krym

Sytuacja zmieniła się nad ranem 27 lutego. O godz. 4.20 ok. 120 ludzi w pełnym bojowym ekwipunku i wyposażonych w broń automatyczną zajęło budynki parlamentu i rządu ARK w Symferopolu. Wyglądali jak żołnierze, ale na mundurach nie mieli żadnych znaków rozpoznawczych.

To pierwsi spośród tzw. zielonych ludzików, którzy pojawili się na ulicach stolicy Krymu. Na budynkach ARK wywieszono flagi rosyjskie, a przed drzwiami ustawiono barykady. Przypominało to operację specjalną. Później wydarzenia te zyskają miano „desantu z Moskwy”. Ludzie, którzy przygotowali tę operację i brali w niej udział, w kwietniu pojawili się na Donbasie.

W stolicy Krymu wciąż jeszcze przebywał wtedy premier ARK, Anatolij Mohylow, który na antenie miejscowego kanału telewizyjnego Krym zaapelował do mieszkańców o zachowanie spokoju.

W stan pogotowia postawiono milicję i wojska wewnętrzne, lecz funkcjonariusze, którzy otoczyli centrum miasta, nie podjęli żadnych działań wobec zamachowców.

Mohylow, zeznając w styczniu 2018 r. przed sądem w sprawie przeciwko byłemu prezydentowi Janukowyczowi, stwierdził, że z Kijowa od nowych władz nie nadchodziły żadne instrukcje.

Wieczorem 27 lutego deputowani, w zajętym przez „zielonych ludzików” parlamencie, uchwalili wotum nieufności dla rządu. Mohylow został zdymisjonowany.

Nowym premierem został lider partii Rosyjska Jedność – Siergiej Aksionow.

Prezydium parlamentu ARK motywowało swoje działania tym, że w Kijowie doszło do niekonstytucyjnego zbrojnego przejęcia władzy. Tym samym parlament „przyjął na siebie całą odpowiedzialność za dalszy los Krymu”. O losie półwyspu miało rozstrzygnąć referendum „w sprawie udoskonalenia statusu i pełnomocnictw republiki”. Oficjalnie nie miało ono dotyczyć kwestii niepodległości ani zmiany przynależności państwowej. (Cytaty za: http://crimea.gov.ru/).

Kijów uznał te działania za sprzeczne z konstytucją. Przedstawiciel Medżlisu (samorządu Tatarów krymskich), Refat Czubarow, oświadczył, że Tatarzy nie uznają nowego rządu, stworzonego de facto pod lufą karabinu.

Mimo słabości Kijowa nowe władze na Krymie obawiały się jego reakcji. Na posterunkach pomiędzy obwodem chersońskim i ARK pojawił się krymski Berkut, który wsparło ok. 1000 Kozaków kubańskich, którzy przybyli jako… pielgrzymi z Kraju Krasnodarskiego w Rosji. Na miejscu wydano im broń ze składów rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.

Z przybyłymi do Symferopola przedstawicielami nowej władzy w Kijowie prorosyjscy separatyści rozmawiać nie chcieli. 1 marca Aksionow zwrócił się do prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina z prośbą o wsparcie dla zabezpieczenia pokoju na półwyspie. Rosyjski prezydent zareagował błyskawicznie i tego samego dnia (w sobotę) zwrócił się do Dumy z prośbą o zgodę na wykorzystanie rosyjskiej armii na terytorium Ukrainy w celu „normalizacji sytuacji”. Rosyjscy parlamentarzyści w ciągu kilku godzin wyrazili zgodę poprzez głosowanie.

Stany Zjednoczone zażądały wycofania wojsk rosyjskich z Krymu.

Przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy, Ołeksandr Turczynow, pełniący wówczas obowiązki prezydenta, wydał rozkaz o postawieniu w pełną gotowość bojową Sił Zbrojnych Ukrainy. Szacuje się, że Rosja posiadała już wówczas na półwyspie od 20 do 30 tys. żołnierzy.

– Ze strony Rosji mamy do czynienia z nieustannym przerzucaniem szturmowych oddziałów sił zbrojnych i jednostek specjalnych GRU na Krym. Już teraz ich liczba przewyższa 20 tys. żołnierzy – meldował 28 lutego, podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, minister obrony i admirał Ihor Teniuch. Dodał, że spośród członków ukraińskich sił na Krymie jedynie 1,5-2 tys. żołnierzy będzie gotowych wykonać rozkaz o zastosowaniu siły.

Nie chodziło jednak tylko o sam Krym. Rosja zgromadziła duże siły wzdłuż granicy z Ukrainą. W wypadku wejścia rosyjskich wojsk Ukraina nie była gotowa do przeciwstawienia się im.

Pełniący obowiązki prezydenta Ołeksandr Turczynow proponował wprowadzenie stanu wojennego, ale żaden z przedstawicieli RBNiO nie poparł jego wniosku. Arsenij Jaceniuk i Julia Tymoszenko stwierdzili, że może to tylko sprowokować Rosjan.

Tymczasem w centrum Symferopola, przed budynkami administracyjnymi, ustawili się członkowie krymskiej samoobrony, wyposażeni w stalowe tarcze z niebieskimi pasami na górze i czerwonymi na dole (barwy flagi Krymu). Wsparli ich Kozacy kubańscy oraz nieoznakowani żołnierze z bronią automatyczną.

„Zielonych ludzików” na Krymie pojawiało się coraz więcej. Blokowali m.in. ukraińską bazę we wsi Perewalne – na drodze z Symferopola do Ałuszty.

Część zagranicznych mediów unikała w tamtym czasie nazywania „zielonych ludzików” rosyjskimi żołnierzami. Jak twierdzą – z powodu braku dowodów. 4 marca prezydent Rosji Władimir Putin podczas konferencji prasowej stwierdził, że rosyjscy żołnierze na Krymie brali udział w ćwiczeniach i otrzymali już rozkaz powrotu do miejsc dyslokacji. W rzeczywistości jednak dowody na ich obecność na Krymie można było łatwo znaleźć.

Blokowane było wówczas, położone kilka kilometrów na północ od Sewastopola, wojskowe lotnisko Belbek. Stała tam krymska samoobrona, ale lotnisko otoczyli również rosyjscy żołnierze. Dowódcą stacjonującej tam Sewastopolskiej Brygady Lotnictwa Taktycznego „Południe” był pułkownik Jurij Mamczur. Pod jego dowództwem jednostka przez wiele dni broniła bazy bez użycia siły.

Odwaga przeplatała się ze zdradą. 2 marca dowódca Wojskowo-Morskich Sił Zbrojnych Ukrainy, kontradmirał Denis Berezowski, zdradził i przysiągł na wierność „mieszkańcom ARK i Sewastopola”. Paradoks polegał na tym, że dzień wcześniej został on mianowany dowódcą ukraińskiej floty wojennej przez Ołeksandra Turczynowa.

Referendum

Samozwańcze władze, wspierane przez Rosjan, przygotowywały się do zmiany statusu półwyspu. Referendum miało być narzędziem, uzasadniającym złamanie obowiązujących norm prawa międzynarodowego. Początkowo zostało wyznaczone na 25 maja. Następnie przełożono głosowanie dwukrotnie: najpierw na 30 marca, a ostatecznie – na 16 marca.

Zmieniały się też kwestie, których miało dotyczyć referendum. Najpierw przewodniczący miejscowego parlamentu, Wołodymyr Konstantinow, mówił o zmianie statusu z autonomicznego na państwowy. Następnie stwierdził, że głosowanie będzie dotyczyło tylko rozszerzenia istniejącej autonomii.

Ostatecznie 6 marca Rada Najwyższa ARK, w przyjętym akcie „O przeprowadzeniu ogólnokrymskiego referendum”, określiła treść dwóch pytań, które znalazły się na kartach do głosowania. Pierwsze dotyczyło przyłączenia Krymu do Rosji, a drugie – pozostania Krymu na Ukrainie na zasadach autonomii.

Kijów, chcąc przeszkodzić w organizacji referendum, zablokował miejscowym władzom dostęp do list wyborców na półwyspie.

7 marca Konstantinow udał się do Moskwy. 11 marca krymski parlament uchwalił deklarację niepodległości Autonomicznej Republiki Krymu. Sam dokument wyznaczał tylko stan przejściowy, a w deklaracji zapisano, że „niepodległe państwo” ma prawo – zgodnie z rezultatem referendum 16 marca – zwrócić się do Rosji o przyłączenie do niej Krymu.

Żadna oficjalna międzynarodowa organizacja nie wysłała swoich przedstawicieli, aby przyglądali się referendum. Jest więc ono uznawane za nielegalne. Tym niemniej, na czas głosowania przyjechało 130 “niezależnych” obserwatorów z różnych państw. Koordynatorem grupy z UE był dawny poseł Samoobrony, a później aresztowany przez ABW lider partii Zmiana, Mateusz Piskorski.

W sobotę 15 marca w parku Szewczenki w Symferopolu odbyła się ostatnia proukraińska demonstracja przed referendum. Wzięło w niej udział ok. 100 osób.

16 marca o godz. 8.00 otwarto komisje do głosowania. Jednak nie wszędzie. W szóstym mikrorejonie miasta, Chan-Czair, większość stanowią Tatarzy krymscy. Tutaj nie powołano żadnej komisji – nie było chętnych. Tatarzy zorganizowali własną samoobronę w obawie przed prowokacjami.

Według oficjalnych danych frekwencja była wysoka i wynosiła 83,1%. 96,77% głosujących opowiedziało się za przyłączeniem Krymu do Federacji Rosyjskiej. Jednak rezultaty te nie zostały zweryfikowane przez niezależne instytucje. Nie uznały ich UE, USA oraz szereg innych państw.

18 marca Putin, Aksionow, Konstantinow i Czałyj uroczyście podpisali na Kremlu akt o przyłączeniu Krymu do Rosji. 20 marca Duma ratyfikowała ten dokument, a dzień później zrobiła to Rada Federacji.

Ukraińska armia wychodzi z Krymu

Po referendum i podjęciu decyzji przez Kreml o przyłączeniu Krymu do FR, na półwyspie wciąż przebywały ukraińskie jednostki wojskowe lojalne względem Kijowa. Rosja nie mogła dłużej tolerować takiej sytuacji. 18 marca, podczas szturmu jednej z ukraińskich formacji, został śmiertelnie postrzelony ukraiński żołnierz.

20 marca dowódcy 72 jednostek, oddziałów i okrętów MON Ukrainy podjęli decyzję o przejściu na stronę rosyjską. Dwa dni później Rosjanie zajęli bazę lotniczą w Belbeku. 24 marca dokonali z kolei szturmu na bazę piechoty morskiej w Teodozji. Ukraińskim żołnierzom związali ręce i wywieźli ich z Krymu ciężarówkami. Tego samego dnia Ołeksandr Turczynow wydał długo oczekiwany rozkaz wyprowadzenia ukraińskich oddziałów z półwyspu. Wycofywanie ukraińskich żołnierzy trwało do końca maja.

Na Ukrainę po aneksji nie wróciło ponad 14 tys. żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy i Gwardii Narodowej, funkcjonariuszy Państwowej Służby Granicznej oraz Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Większość z nich jest podejrzana o zdradę.

27 marca 2014 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło deklarację dotyczącą integralności terytorialnej Ukrainy i kryzysu krymskiego. 100 państw uznało krymskie referendum za nielegalne i poparło rezolucję. 11 państw wyraziło sprzeciw, a 58 -wstrzymało się od głosu.

Więcej informacji: ArtykułyEuropaUkraina