Beirut Snapshot
Wychodząc od potężnej eksplozji w Bejrucie z 4 sierpnia 2020 roku, celem tego projektu jest sportretowanie obecnego finansowego i politycznego kryzysu w Libanie 30 lat po zakończeniu wojny domowej.
Ofiara eksplozji w Bejrucie: „Musimy trwać na ich cześć”
Z tego balkonu widziała zniszczenia Wojny Libańskiej. Teraz znów są tutaj gruzy. "Podczas wojny siadałam na balkonie, patrzyłam na zniszczone budynki i rozmyślałam. Teraz robię to samo. Wróciłam do miejsca, w którym byłam 30 lat temu”, mówi Norma Fouad Irani, 58 lat, która mieszka i prowadzi sklep w dzielnicy Mar Mikhael, niedaleko portu w Bejrucie, gdzie 4 sierpnia 2020 roku miała miejsce potężna eksplozja. Zginęło prawie 200 osób a tysiące zostało rannych.
Pani Fouad wspomina „trudny czas” dla jej rodziny podczas wojny domowej w Libanie, która trwała od 1975 do 1990 roku. Wyjaśnia, że wojna wybuchła przez “podziały i konflikty w religii i partiach politycznych." "Bejrut został zrujnowany." "Straciliśmy poczucie strachu”, kontynuuje. Teraz mówi, że musimy „trwać na ich cześć”. “Przez szacunek dla ludzi, których straciliśmy, powinniśmy trwać”.
Chrześcijański weteran wojny domowej w Libanie: "Chowaliśmy się między skałami"
W tym odcinku Carmen Yahchouchi udała się do Ouyoun el Simane, Mzar Kfardebian, w góry Libanu, by spotkać Haidę i Hannę Sebios Abu Khalil, chrześcijańskiego weterana wojny domowej.
Ojciec Hanny był pasterzem, dobrze więc znał teren. Gdy zmarł jego syn, Hanna Sebios Abu Khalil zajął jego miejsce i został przewodnikiem milicji falangistowskiej.
Dla Haidy i Hanny, migawki z wojny domowej to wspomnienia o tym co stracili. Wciąż mają trudności, by mówić o swojej przeszłości. Podczas wojny stracili sześciu członków rodziny a Hanna Sebios został kilkukrotnie ranny w wyniku wybuchów i stracił oko. Haida wyszła za mąż przed 18 rokiem życia. Sześć lat później, w środku wojny, wychowywała już trójkę dzieci.
Byli szkoleni jako cywilna milicja do obrony swojej wioski podczas wojny domowej w Libanie
W tym odcinku Carmen jedzie do wioski Yahchouch w powiecie Keserwan w prowincji Mount Lebanon, by spotkać Josepha Al Hachema, Charbela Barakata i Samira Attalllaha, którzy byli szkoleni jako cywilna milicja dla obrony swojej wioski podczas wojny domowej w Libanie. Ich szkolenie odbywało się w Chekka, małym chrześcijańskim, przemysłowym miasteczku na południe od Trypolisu.
Joseph Hachem był dyrektorem radia “Sawt Loubnan” (Głos Libanu) oraz ministrem. Dziś pisze książki. Samir Attalah jest analitykiem politycznym związanym z Falangą Libańską w Yahchouch a Charbel Barakat należał do cywilnej milicji podczas wojny domowej i bronił wioski. Każdy z nich pełnił inną funkcję w tej samej wiosce Yahchouch.
Ponad milion syryjskich uchodźców żyje w Libanie: "Jesteśmy w jakiś sposób bezdomni"
W tym odcinku Carmen jedzie do Arsal w północnym Libanie. To miasto, leżące w graniczącej z Syrią dolinie Bekaa, gdzie tradycyjnie zbiera się wiśnie i morele, jest domem dla co najmniej 65 tys. syryjskich uchodźców.
"Będąc w ciąży uciekłam do Libanu", mówi Ghada, młoda syryjska wdowa z miasta Homs, która straciła męża i dzieci podczas wojny w Syrii. Bardzo się bała o swoje dziecko. Przybyła do Libanu w 2013 roku.
W czasie pandemii i kryzysu pracownicy pomocy domowej w Libanie są pozostawieni sami sobie
W ostatnich latach organizacje humanitarne udokumentowały poważne nadużycia wobec imigrantów, którzy są pracownikami domowymi w Libanie. Obecnie w obliczu kryzysu gospodarczego i pandemii wielu z nich zostało wyrzuconych z domów swoich pracodawców i śpi na ulicach pod gołym niebem. Według Human Rights Watch (HRW) Większość z nich nie posiada paszportu, pieniędzy i rzeczy osobistych. Nie ma również możliwości opuszczenia Libanu.
Carmen udokumentowała historię z życia Sylvie, pracującej dla niej i pochodzącej z Togo kobiety, która z czasem została jej przyjaciółką. W Libanie mieszka ok. 250 tys. imigrantek pracujących jako gospodynie domowe. Pochodzą głównie z krajów afrykańskich i azjatyckich.
Protestujący w Libanie: „Młodzież ma duży potencjał, ale nie ma szans na rozwój”
W październiku 2020 r. przypadła pierwsza rocznica protestów w Libanie zwanych także libańską rewolucją październikową. To seria pokojowych protestów, które wybuchły 17 października 2019 r., gdy rząd ogłosił nowe podatki w celu rozwiązania kryzysu gospodarczego. Tysiące ludzi wyszło na ulice, a siły bezpieczeństwa odpowiedziały przemocą, gazem łzawiącym i gumowymi kulami.
Po protestach nastąpiły miesiące kryzysu gospodarczego i w służbie zdrowia oraz nowe protesty po wybuchu w porcie w Bejrucie. W szóstym odcinku „Beirut Snapshot” libańscy protestujący wyjaśniają, dlaczego wyszli na ulice.
„Co jest pięknego w Libanie?” Odpowiedzi Libańczyków
Artystom z Libanu trudno było udokumentować cokolwiek innego niż kryzys finansowy i polityczny, z którym musi radzić sobie każdy Libańczyk. W najnowszym odcinku fotografka Carmen Yahchouchi wyjaśnia, że chciała zobaczyć przebłysk nadziei w oczach mieszkańców kraju. Spotkała ludzi z miasta, a także mieszkających nad morzem i w górach. Zapytała ich: „Co jest pięknego w Libanie?” Spodziewała się pozytywnych odczuć i odpowiedzi. Jednak nagrywając wypowiedzi zapytanych, zdała sobie sprawę, że wiele osób nie widzi w Libanie już nic pięknego. Tak, standardowa odpowiedź brzmi: „Morze, drzewa, nasze góry, woda, kawa i ludzie”. Jednak w tych głosach możemy poczuć rozczarowanie: gdzieś w ich wspomnieniach jest obraz pięknego Libanu, nietknięty, ale daleki od wczorajszego.