PL | EN

377. Prawo, nad którym słońce nigdy nie zachodziło

Lola García-Ajofrín (o Sri Lance) i De Lovie Kwagala (o Ugandzie)

W XIX w. Brytyjczycy wprowadzili do wszystkich swoich kolonii tzw. prawo sodomii. 161 lat później społeczności LGBT+ w ok. 30 państwach – byłych koloniach brytyjskich – nadal walczą o jego uchylenie.

Stosunki seksualne osób tej samej płci są prawnie zakazane w co najmniej 68 krajach na świecie. Ponad połowę z nich łączy to, że były kiedyś koloniami brytyjskimi. W ich Kodeksach karnych znajdziemy przepisy o „przestępstwach sprzecznych z porządkiem natury”. Zapisy te zostały po raz pierwszy wprowadzone przez kolonizatorów do indyjskiego Kodeksu karnego w 1860 r. jako art. 377. Następnie trafiły do kolonialnych Kodeksów karnych w całym Imperium Brytyjskim.

We wczesnych latach 20. XX w. mówiono, że Wielka Brytania to „imperium, nad którym nigdy nie zachodzi słońce”, ponieważ kiedy w Londynie wybijała 12:00 w południe, to na wyspie Fidżi, kolonii brytyjskiej do 1970 r., zegar wskazywał północ. Brytyjczycy rozpoczęli zamorską ekspansję w XVI w., rywalizując na morzach z Francją, i przyspieszyli akcję zdobywania nowych lądów w dwóch następnych stuleciach. Przed 1920 r. Imperium Brytyjskie obejmowało ok. jednej czwartej powierzchni Ziemi i ponad 80 krajów.

Większość z nich zdobywała niepodległość stopniowo od początku XX w., pozostałe – po zakończeniu II wojny światowej. Mimo to w ok. 30 z tych byłych kolonii nadal obowiązuje archaiczne prawo kolonialne – art. 377 dotyczący „przestępstw sprzecznych z porządkiem natury”.

Art. 377 nie odnosi się wprost do społeczności LGBT+. Kryminalizuje to, co nazywa „przestępstwami sprzecznymi z porządkiem natury”, w tym seks analny lub spółkowanie ze zwierzętami. Od półtora wieku jest używany jako narzędzie do karania ludzi za akty homoseksualne w miejscach tak od siebie odległych i odmiennych, jak Karaiby, Afryka Wschodnia czy Azja Południowo-Wschodnia.

Z Azji po Afrykę i Karaiby

Art. 377 został wpisany przez brytyjskich kolonizatorów do indyjskiego Kodeksu karnego w 1860 r., a następnie zaczął obowiązywać w całym Imperium Brytyjskim. To było sedno brytyjskiego projektu kolonizacyjnego. Brytyjczycy starali się narzucić mieszkańcom kolonii nie tylko brytyjską kontrolę, lecz także brytyjską moralność” – wyjaśnia Neela Ghoshal, zastępczyni dyrektora programu ds. praw osób LGBT+ w Human Rights Watch. „To prawo stanowiło narzędzie do kontrolowania ciała człowieka, jego seksualności i do przystosowania go do brytyjskiej moralności. A jeżeli ktoś nie chciał się temu podporządkować, był karany” – kontynuuje Ghoshal.

Nie było to jedyne prawo używane w ten sposób. „Istnieje cała masa przepisów, które są wytworami brytyjskiej kolonizacji, wiele z nich jest związanych z polityką klasową, np. ze zjawiskiem włóczęgostwa” – tłumaczy Neela Ghoshal.

Prawa te „nadal służą interesom rządów, nawet w społeczeństwach postkolonialnych” – mówi Ghosal, dlatego nie przestały obowiązywać po uniezależnieniu się tych krajów od Wielkiej Brytanii.

377 – gdy indyjski sąd cytował Szekspira

Belize (2016 r.), Trynidad i Tobago (2018 r.) oraz Indie (2018 r.) to byłe kolonie brytyjskie, które niedawno usunęły homofobiczne dziedzictwo kolonialne ze swoich Kodeksów karnych.

W 2018 r. w Indiach, gdzie wszystko się zaczęło, sąd wydał historyczny wyrok. Indyjski Sąd Najwyższy uchylił art. 377 z czasów kolonialnych, cytując przy tym Szekspira:

Czymże jest nazwa? To, co zwiemy różą, pod inną nazwą równie by pachniało”.

Ale w ok. 30 krajach świata społeczności LGBT+ nadal walczą o uchylenie homofobicznych przepisów.

Dzieje się tak m.in. w Ugandzie i Sri Lance.

ARTYKUŁY 365 i 365A W SRI LANCE

Poznaj społeczność LGBT+ w Sri Lance, która walczy ze stygmatyzacją, z samobójstwami i małżeństwami pod przymusem.

6 września 2018 r., po wieloletniej walce aktywistów i prawników, Sąd Najwyższy Indii zdecydował o depenalizacji aktów homoseksualnych, uchylając art. 377. W sąsiednim kraju, Sri Lance, społeczność LGBT+ śledziła to wydarzenie z ogromną uwagą. Wszyscy się zastanawiali, czy historyczne orzeczenie sądu stworzy precedens, który usunie archaiczne prawo kolonialne z Kodeksu karnego.

W Kolombo w Sri Lance marzyli o tej zmianie prawnik mający za sobą kilka prób samobójczych, filmowiec, który przełamał społeczne tabu, i emerytka, która niedawno dokonała coming outu jako transpłciowa kobieta. Marzyli o zmianie, nawet gdyby miała trwać przez chwilę.

TŁO SYTUACJI – PRAWO Z 1883 r.

Kodeks karny Sri Lanki zawiera przepisy skopiowane z zastosowanego w Indiach art. 377. To przepisy 365 i 365A dotyczące „przestępstw sprzecznych z porządkiem natury”, które od ponad wieku są wykorzystywane do penalizacji społeczności LGBT+. Kodeks karny Sri Lanki został uchwalony w 1883 r. przez brytyjskie władze kolonialne. 150 lat później obowiązuje nadal, chociaż Sri Lanka jest niezależna od korony brytyjskiej od 1948 r.

Brytyjczycy, którzy po raz pierwszy uchwalili art. penalizujący przestępstwa „sprzeczne z porządkiem natury” w Indiach w 1860 r., zastosowali te same przepisy, czasem używając nawet tych samych słów, we wszystkich swoich koloniach, w tym w Sri Lance.

Europejczycy zajmowali Sri Lankę przez ponad 400 lat. Rządzili tam Portugalczycy (1505–1658), Holendrzy (1658–1796) i Brytyjczycy (1815–1948). Wszyscy pozostawili po sobie ślady okupacji.

CZYM SĄ PRZESTĘPSTWA SPRZECZNE Z PORZĄDKIEM NATURY?

Przepisy o „przestępstwach sprzecznych z porządkiem natury” zostały wprowadzone przez brytyjskie władze kolonialne, aby narzucić poddanym w koloniach purytańską moralność wiktoriańską i karać czyny „sprzeczne z porządkiem natury”. To szeroka koncepcja obejmująca stosunki seksualne ze zwierzętami, a także inne rodzaje zachowań seksualnych, których celem nie jest prokreacja, np. seks analny lub oralny. W Sri Lance w myśl przepisów dotyczących przestępstw „sprzecznych z porządkiem natury” za popełnienie takich czynów można otrzymać karę do 10 lat więzienia. Chociaż przepisy te rzadko są egzekwowane, penalizacja osób LGBT+ zwiększa ich dyskryminację i pozwala na bezkarność tych, którzy wobec mniejszości seksualnych dopuszczają się nadużyć i szerzą mowę nienawiści.

Istnieje również inne prawo kolonialne, tzw. rozporządzenie o włóczęgostwie, w myśl którego można ukarać „każdą osobę zachowującą się w sposób gwałtowny lub nieuporządkowany na jakiejkolwiek ulicy publicznej”. Jest ono stosowane do ścigania osób transpłciowych oraz pracownic seksualnych. I nie ma znaczenia, że zgodnie z art. 12 lankijskiej konstytucji państwo powinno chronić podstawowe prawo swoich obywateli do równości.

ŻYCIE WEDŁUG ART. 365 I 365A

Nie znamy liczby osób LGBT+, które w ostatnich latach zostały aresztowane lub skazane za „przestępstwa sprzeczne z porządkiem natury”. Human Rights Watch (HRW) na podstawie danych zawartych w raporcie policji podała, że w 2018 r. funkcjonariusze postawili zarzuty „popełnienia czynów homoseksualnych” co najmniej dziewięciu mężczyznom.

Ponadto HRW i Equal Ground, lokalna organizacja pozarządowa, poinformowały niedawno, że ​​od 2017 r. władze Sri Lanki poddały co najmniej siedem osób przymusowym badaniom fizykalnym, w tym badaniom odbytu i pochwy, by udowodnić im zachowania homoseksualne.

POSTĘP I WYZWANIA

Organizacja Narodów Zjednoczonych wielokrotnie apelowała do władz Sri Lanki o zmianę Kodeksu karnego, jednak bezskutecznie. Co więcej, w 1995 r. do zawartego w art. 365A, opisującym czyn będący rażącą nieprzyzwoitością, wyrażenia „jakakolwiek osoba płci męskiej” dodano słowo „lesbijka”.

Niedawno doszło do niewielkiego postępu w kwestii praw społeczności LGBT+, np. umożliwiono wydanie zaświadczenia o rozpoznaniu płci, dzięki któremu osoby transpłciowe mogą wymienić dokumenty tożsamości.

HISTORIA O STYGMATYZACJI, MAŁŻEŃSTWACH POZOROWANYCH I SAMOBÓJSTWACH

Jak XIX-wieczne prawo wpływa na życie ludzi w XXI w.?

Między 2019 a 2020 r. przeprowadziliśmy wywiady z dziewięcioma członkami społeczności LGBT+ w Sri Lance. Rozmawialiśmy z pierwszym transpłciowym prawnikiem w kraju, który ma za sobą kilka prób samobójczych; z muzułmańskim lekarzem i ojcem geja, uważającym, że ​​nadszedł czas, aby porozmawiać o zmianach społecznych; z buddyjskim prawnikiem zgłaszającym nadużycia wobec społeczności LGBT+; z wyznającą hinduizm Tamilką, lesbijką i aktywistką, która walczy z piętnem „mniejszości w mniejszości”; z chrześcijańskim gejem i założycielem pierwszej organizacji gejowskiej na wyspie; z filmowcem, który złamał społeczne tabu, kręcąc film o historii trójkąta miłosnego w Sri Lance, oraz z 72-letnią transpłciową kobietą.

Nasi rozmówcy opowiadali o stygmatyzacji, fikcyjnych małżeństwach, samobójstwach i aresztowaniach.

DAMITH

„Ukrywanie się jest rodzajem presji psychicznej”

Na kanapie w swoim domu, otoczony raportami i dokumentami, Damith Chandimal, buddysta i obrońca praw człowieka, wyjaśnia, że ​​w ostatnich latach zebrał „dowody na liczne przypadki samobójstw, aresztowań i znęcania się nad ludźmi ze społeczności LGBT+ w Sri Lance”.

SUSANA

„Chciałam być dziewczyną. Nie zamierzałam nikogo poślubić”

Stojąc przed lustrem w swojej sypialni w Kolombo, po wyłączeniu suszarki i nałożeniu makijażu tak, jak uczyła się z poradników na YouTubie, Susana opowiada, że ​​po przejściu na emeryturę schowała do szafy garnitur i krawat. Porozmawiała z żoną i powiedziała jej, że jest transpłciową kobietą. Walczyła ze swoją tożsamością przez prawie 70 lat. Można powiedzieć, że 72-letnia Susana przeszła na emeryturę jako kobieta transpłciowa. Zarazem nadal jest mężem swojej żony, muzułmanki.

VISAKESA CHANDRASEKARAM

„Wielu gejów w Sri Lance zawiera tradycyjne małżeństwa heteroseksualne”

Nie dość, że udało mu się ominąć cenzurę, to jeszcze jego film spodobał się wszystkim grupom odbiorców. Visakesa Chandrasekaram to filmowiec i prawnik zajmujący się prawami człowieka. Pionier, który po raz pierwszy wprowadził homoseksualnych bohaterów do wyprodukowanego w Sri Lance filmu „Frangipani” (2014). Fabuła przedstawia koszty akceptacji społecznej i rodzinnej osób LGBT+ wśród Lankijczyków. Visakesa zdobył kilka nagród, w tym nagrodę dla najlepszego reżysera filmów zagranicznych na Rio Festival de Cinema LGBTQIA+ w 2015 r.

SHERMAN & MANJU

„Można tu po prostu przyjść i bezpiecznie porozmawiać”

Na drugim piętrze, tuż nad salonem fryzjerskim, wisi na ścianie tęczowa flaga. Na zewnątrz słychać melodię złożoną z dźwięków motocykli, tuk-tuków i śpiewu ptaków. Sherman de Rose otwiera drzwi centrum spotkań dla społeczności LGBT+ w Kolombo.

KIRUTHIKA

„Robią nam testy analne i dopochwowe. To jest nękanie”

Kiruthika to 37-letnia hinduska i Tamilka, należy więc do największej mniejszości w Sri Lance. Jest lesbijką i opisuje siebie jako „mniejszość w mniejszości”. Spotkałyśmy się po pracy. Pokazuje mi tatuaż z różą na ramieniu.

AZAD

„Gdybyśmy byli społeczeństwem otwartym, uratowalibyśmy tego chłopca”

„W ostatnich kilku latach w Sri Lance odebrało sobie życie bardzo wielu gejów. Nie mogą znieść presji społeczeństwa na ich styl życia, tylu młodych ludzi” – mówi 45-letni Azad Moulana, pijąc herbatę w kawiarni w Kolombo. 

KHAUSALIA

„Pierwsza potrzeba to depenalizacja”

„Nie mam na myśli prawa, tylko piętno” – mówi Khausalia, badaczka i queerowa mieszkanka Sri Lanki. Opowiada, że bliscy przyjaciele wiedzą o jej tożsamości płciowej, nie dokonała jednak coming outu w pracy i przed rodziną.

JOSH

„Chciałem być Batmanem”

W październiku 2017 r. Josh miał myśli samobójcze. Zadzwonił do swojego brata. Kilka tygodni wcześniej sprawdził „podejście swoich rodziców, pytając ich, czy to grzech być osobą trans”. „Moja mama jest bardzo religijna, a moja rodzina bardzo konserwatywna” – tłumaczy.

W Ugandzie „jesteśmy poddawani szantażom, piętnowaniu w mediach i wszelkim formom przemocy”

W Ugandzie miłość może być bardzo niebezpieczna. To kraj uważany za jedno z najgorszych miejsc na świecie dla osób społeczności LGBT+. W 2011 r. David Kato, nauczyciel i ojciec ugandyjskiego aktywizmu na rzecz LGBT+, został zamordowany w swoim domu w Kampali. Wcześniej przyczynił się do procesu sądowego przedstawicieli lokalnej gazety, która na pierwszej stronie opublikowała nazwiska, zdjęcia i adresy 100 gejów wraz z podpisem: „Powiesić”.

Podobnie jak w innych państwach na świecie, kolonializm pozostawił w Ugandzie trudny do wymazania ślad. W 1894 r. terytorium dzisiejszej Ugandy, która wówczas nie była zjednoczonym państwem, a szeregiem różnych plemiennych królestw, państw i społeczności, zostało brytyjskim protektoratem. W ten sposób, podobnie jak w większości państw Wspólnoty Narodów, wprowadzono przepisy prawa dotyczące „przestępstw sprzecznych z porządkiem natury”. Według ugandyjskiego Kodeksu karnego stosunki seksualne osób tej samej płci to przestępstwo na podstawie art. 145, 146 i 148 z 1950 r. opartych na art. 377 indyjskiego Kodeksu karnego z 1860 r. Po uzyskaniu przez Ugandę niepodległości przepisy te, a wraz z nimi homofobia i stygmatyzacja, przetrwały.

W 2014 r. władze Ugandy przyjęły ustawę, która wprowadziła karę śmierci dla osób LGBT+. Niedługo potem udało się ją anulować dzięki pracy organizacji na rzecz praw człowieka. Przemoc i lincze na osobach społeczności LGBT+ trwały jednak nadal.

Ugandyjska fotografka Kwagala DeLovie przygotowała materiał przedstawiający uczucia i marzenia czterech Ugandyjczyków związane z art. 145.

GLORIA

„To bardzo rozczarowujące patrzeć, jak wiele pozostałości po czasach kolonialnych nadal istnieje, choć nie mają już żadnego sensu” – zaczyna Gloria.

SEVERUS

SEVERUS

Severus wyjaśnia, że ​​art. 145 ugandyjskiego Kodeksu karnego jest dość podobny do art. 377 zapisanego w indyjskim Kodeksie karnym, który dotyczy „przestępstw sprzecznych z porządkiem natury” i został wprowadzony przez Brytyjczyków w 1860 r. Korzystano z niego przez ponad 100 lat, by prawnie unormować niesprawiedliwość wobec osób LGBT+ i budować wokół nich negatywną retorykę.

GERALD

GERALD

„Wcześnie się dowiedziałam, że jest we mnie coś szczególnego, a ludzie reagują na mnie agresywnie lub gwałtownie” – mówi Gerald i wyjaśnia, że dzięki ​​poznaniu historii Ugandy, a także historii kolonializmu i historii plemienia, do którego należy, przez pryzmat art. 145, 146 i 148 Kodeksu karnego zrozumiała swoje miejsce w świecie. „Ja jestem w porządku, to te prawa są niebezpieczne i niszczą ludziom życie”.

AMANDA

AMANDA

Amanda wyjaśnia, że jako osoba transpłciowa w Ugandzie pada „ofiarą szantażu, piętnowania w mediach i wszelkich form przemocy”. W 2017 r. jej rodzina odkryła, że Amanda jest osobą transpłciową, a ona sama została wysłana do zakładu karnego, gdzie zderzyła się z brutalnym zachowaniem policji. Od tego czasu towarzyszy jej strach.