PL | EN

Na Duolingo języka obcego uczy się Bill Gates, najbogatszy człowiek świata

O Duolingo jest głośno za oceanem. Platforma internetowa od siedmiu lat oferuje za darmo naukę języków obcych na całym świecie. Stało się to możliwe dzięki temu, że wszystkie kursy powstają przy współpracy z wolontariuszami. Luis von Ahn, współpomysłodawca projektu, mówi: „Tylko w ciągu trzech pierwszych lat działalności udostępniliśmy 62 kursy językowe i zyskaliśmy zaufanie ponad 100 mln użytkowników”.

Kim są wasi uczniowie?

Luis von Ahn: Najliczniejszą grupę stanowią Amerykanie, następni są Brazylijczycy, Meksykanie, Francuzi i Chińczycy. Czasem kolejność się zmienia.
Polacy już teraz mogą szlifować z nami angielski. A jeśli ktoś go zna, to może rozpocząć kurs np. norweskiego, szwedzkiego, esperanto, niemieckiego, francuskiego czy ukraińskiego. Amerykanie najchętniej ćwiczą hiszpański. W Stanach więcej osób uczy się języka obcego na Duolingo niż poprzez system edukacyjny w kraju.

Na waszym portalu obcokrajowcy mogą się też uczyć mówić po polsku.

Kurs opracowali nasi wolontariusze w Polsce. W jednych krajach grupy ochotników finalizują pracę nad kursem w kilka tygodni, w innych trwa to nieco dłużej. Jednak do tej pory wszystkie udało nam się skończyć przed upływem dziewięciu miesięcy.

Każdy pracuje z miejsca, które mu odpowiada, i poświęca na to tyle czasu, ile chce. Oczywiście cały czas monitorujemy postępy, sprawdzamy tłumaczenia, wszyscy muszą pracować według określonych standardów.

W jaki sposób znajdujecie wolontariuszy?

Nie szukamy ich, sami się zgłaszają. Mamy jedną stronę, która nazywa się Duolingo Incubator, i można na nią wejść przez Duolingo. Za jej pośrednictwem nasi użytkownicy wysyłają do nas propozycje współpracy. Do zgłoszenia muszą dołączyć esej, w którym wytłumaczą, dlaczego uważają, że są odpowiednią osobą do kooperacji. Jeśli ktoś mówi, że zna esperanto, to szukamy innej osoby ze znajomością tego języka i to weryfikujemy. Do tej pory otrzymaliśmy kilkadziesiąt tysięcy zgłoszeń od ochotników.

Najczęściej ludzie chcą nam pomóc, bo są dumni ze swojego kraju i zależy im, żeby inni mogli nauczyć się ich języka. Część z nich jest bardzo dobrze wykwalifikowana. Jeden z kandydatów napisał: „Jestem nauczycielem języka angielskiego od 15 lat i chciałbym się stać częścią waszego projektu”.

Chcecie też uczyć mało popularnych języków.

Taki mamy plan. Dla mnie szczególnie ważny jest język tzotzil, bo pochodzę z Gwatemali, gdzie mieszka wielu potomków Majów. Jednak chcemy ocalić od zapomnienia również inne mało używane języki. W tym wypadku korzystamy z pomocy rządów lub instytucji, którym zależy na tym, żeby te języki przetrwały.

Po pomoc w opracowaniu norweskiego zgłosiliśmy się do rządu Norwegii. Wiąże się z tym dosyć zabawna sytuacja. W tym samym czasie, kiedy pracowano nad norweskim, przygotowywano też lekcje szwedzkiego. Czuć było rywalizację pomiędzy Norwegami a Szwedami, przez co w obu kursach znajdują się złośliwości pod adresem sąsiada. Ucząc się norweskiego, możemy przeczytać np.: „Szwedzi źle pachną”.

Oczywiście niektórzy użytkownicy się na nas pogniewali, bo np. kurs irlandzkiego powstał przed kursem rosyjskiego i chińskiego, które są dużo częściej poszukiwane.

Kto uczy się irlandzkiego?

W Stanach Zjednoczonych mieszka wielu potomków Irlandczyków, którzy nigdy nie byli w Irlandii, ale identyfikują się z tym krajem. Zauważyliśmy, że kiedy zbliża się Dzień Świętego Patryka, dużo osób zaczyna aktywnie przerabiać kolejne moduły naszego kursu. Co ciekawe, trzy razy więcej ludzi uczy się irlandzkiego na naszej platformie, niż jest mieszkańców Irlandii.

W jaki sposób można się uczyć języków na Duolingo?

Każdy kurs podzieliliśmy na różne części. Jedna z nich jest poświęcona jedzeniu. Nasi użytkownicy poznają nazwy owoców i warzyw, a potem dowiadują się, jak zamówić obiad w restauracji. Na początku jest odblokowany tylko jeden moduł. Trzeba wykonać pewne ćwiczenia, za które również przyznajemy punkty, i dopiero po opanowaniu materiału przechodzi się do następnego etapu, w którym poznaje się słownictwo związane np. z pracą. To jest jak gra, powoli przed uczniem otwierają się kolejne światy.

Na naszej platformie uczymy języków od poziomu zerowego do przynajmniej średnio zaawansowanego. Czasem dochodzimy do poziomu B2, który pozwala na bardzo dobre posługiwanie się językiem. Nie przygotowujemy kursów zaawansowanych, bo nam nie zależy na tym, żeby ktoś nauczył się perfekcyjnie i bez obcego akcentu mówić np. po angielsku, tylko żeby był w stanie bezproblemowo się porozumieć.

Duolingo stanowi zagrożenie dla innych kursów językowych oferowanych w internecie, bo wasze lekcje nic nie kosztują.

Dla płatnych kurów językowych być może, ale nie jesteśmy zagrożeniem dla szkół. Szkoły zapewniają ciągłość w nauczaniu, gdyż nauczyciele pilnują, żeby uczeń robił postępy w przyswajaniu materiału. Kiedy uczysz się języka samodzielnie w domu, to w pewnym momencie możesz zamknąć naszą stronę i wejść na Facebooka.

Współpracowaliśmy już ze szkołami. Nauczyciele na całym świecie mogą wykorzystywać Duolingo na swoich lekcjach. Nie zależy nam, żeby nasz program zastąpił nauczyciela, tylko książkę i tekst. Tradycyjne podręczniki są drogie i nie są interaktywne. Nasi kursanci rozwiązują ćwiczenia pisemne, czytają, słuchają i powtarzają frazy, a potem aplikacja mówi im, czy zrobili to poprawnie. Rolą nauczyciela jest motywować uczniów, pomóc im rozwiać wątpliwości, naprowadzić na odpowiedni kontekst. To wszystko jest bardzo ważne.

Dlaczego chcesz, żebyśmy byli w stanie nauczyć się języka obcego za darmo?

Wychowałem się w Gwatemali, która jest biednym krajem, ale moi rodzice należeli do wyższej klasy średniej. Chodziłem do dobrych szkół, lecz ludzie, którzy żyli kilometr od mojego domu, nie mieli tych samych możliwości. Widziałem, jaka jest różnica między biednymi a bogatymi w dostępie do edukacji.

Razem z Severinem Hackerem, moim studentem, chcieliśmy stworzyć coś, za co nie będzie trzeba płacić, a co pomoże w edukacji różnym klasom społecznym. Skoncentrowaliśmy się na językach obcych, bo ludzie poświęcają im czas też poza szkołą.

Na świecie 1,2 mld osób uczy się języków. W tej grupie 800 mln szlifuje angielski, bo ma mało środków na życie i w ten sposób próbuje się wyrwać z biedy. Wiele zależy od kraju, ale dzięki znajomości angielskiego zarobki mogą wzrosnąć o 20%, a nawet o 100%.

Jednak prywatne lekcje są drogie. W Ameryce Łacińskiej kurs Open English kosztuje 1000 dol. To absurdalne. W praktyce jest tak, że jeśli ktoś ma dużo pieniędzy, może zapłacić za najlepsze szkoły i dzięki temu, że udało mu się zdobyć wykształcenie na wysokim poziomie, dostanie dobrą pracę, podczas gdy osoby, które są biedne, ledwie umieją pisać i czytać. Tak dzieje się w wielu krajach na świecie. Przez to ludzie ci nie są w stanie zarobić pieniędzy.

Dla mnie Duolingo jest niesamowite, bo z nami języka uczą się zarówno Bill Gates, najbogatszy człowiek świata, jak i ci, których nie byłoby stać na kurs. I o to nam chodziło.

Praca nad oprogramowaniem kosztuje. Skąd zdobyliście fundusze na rozwój platformy Duolingo?

Nasza spółka pozyskała inwestorów, w tym firmę Google, która przeznaczyła na projekt prawie połowę uzyskanej sumy, czyli 45 mln dol. Dzięki temu możemy pracować nad rozwojem platformy, ale naszą ideą jest, żeby w przyszłości Duolingo samo na siebie zarabiało. Zgłasza się do nas wiele firm, które chcą, by ich logo pojawiło się w naszych aplikacjach. Na przykład uczniowie widzą na obrazku jogurt, który najprawdopodobniej w przyszłości będzie miał konkretną nazwę.

Z drugiej strony nasi użytkownicy też chcieliby wiedzieć, jak w danym kraju wymawia się nazwy różnych produktów. Na coca-colę po hiszpańsku mówi się „cola” i to również warto pamiętać. Nie musimy nikogo uczyć nazwy „tequila”, bo na całym świecie wymowa jest taka sama.

Początkowo zarabialiście też na tłumaczeniu przez wolontariuszy tekstów na inne języki, w tym dla CNN i BuzzFeed. W zamian zleceniodawcy przekazywali wynagrodzenie Duolingo.

Kiedy zaczęliśmy to robić, szło nam bardzo dobrze, ale niestety zdaliśmy sobie sprawę, że zaczynamy być firmą tłumaczeniową, a nas interesuje edukacja. Zdecydowaliśmy, że nie będziemy dalej rozrastać się w tym kierunku. Zaczęliśmy wydawać certyfikaty z języka angielskiego. Cała nauka jest nieodpłatna, ale jeśli kogoś zainteresuje certyfikat, to będzie musiał za niego zapłacić kilkadziesiąt dolarów. Chcemy, żeby był on w stanie rywalizować np. z certyfikatem TOEFL, który jest wydawany przez Educational Testing Service – organizację badającą i oceniającą pracę szkół prywatnych, z siedzibą w Stanach Zjednoczonych. TOEFL jest wymagany, jeśli ktoś chce studiować na uczelni w USA, i kosztuje ok. 250 dol. Prawdę mówiąc, nie wiem, dlaczego aż tyle. Przecież papier, na którym wypełnia się test, jest tani. W dodatku po to, żeby zdać egzamin, trzeba się udać do ośrodka egzaminacyjnego.

Może się to wydawać proste dla kogoś, kto jest z miasta, ale co z tymi, którzy mieszkają na wsi?

Gdy chciałem wyjechać na studia do Stanów Zjednoczonych, miałem obowiązek udowodnić, że znam angielski. Niestety w Gwatemali nie było już wolnych miejsc, więc żeby przystąpić do testu w określonym terminie, musiałem polecieć do Salwadoru. Zapłaciłem 250 dol. za sam egzamin, do tego doszedł koszt biletu lotniczego i zakwaterowania, sporo czasu poświęciłem też na zorganizowanie podróży. To było niedorzeczne. U nas można zdać egzamin w domu, przez internet, dzięki aplikacji Duolingo Test Center.

Skąd macie pewność, że nie podszywa się pode mnie przyjaciółka albo że w trakcie sprawdzianu nie korzystam ze słowników?

Oczywiście chcemy uniknąć takich sytuacji. Żeby przystąpić do egzaminu, trzeba mieć kamerkę i mikrofon, a nasza aplikacja wszystko rejestruje. Jedna z zatrudnionych przez nas osób później odtwarza nagranie i sprawdza, czy egzamin spełnił nasze normy. Część pieniędzy za certyfikat idzie na wynagrodzenie naszego pracownika, reszta trafia do nas. Dzięki temu nauka języka na Duolingo nadal będzie nieodpłatna.

W tej chwili ludzie na całym świecie wydają 15 mld dol. rocznie na certyfikaty z języka angielskiego. Jeśli uda nam się zrealizować nasz plan, to znacznie obniżymy ich cenę i myślę, że w ten sposób pomożemy wielu osobom.

Na zdjęciu Luis von Ahntwórca Duolingo. 

 

W Arizonie, między Nogales a Sasabe, migranci mogą znaleźć schronienia po przekroczeniu granicy do Stanów Zjednoczonych. Schroniska te są prowadzone przez różne grupy i organizacje non-profit, które wspierają migrantów w stanie. Jeden z tych obozów, znany jako „Stary Obóz”, jest jednym z pierwszych utworzonych w tym rejonie.