PL | EN

Kurdystan negocjuje swoją przyszłość

Iraccy Kurdowie zamiast niepodległego państwa, za którym opowiedzieli się 25 września w referendum, otrzymali zależność od rządu centralnego w Iraku.

Kurdyjski Rząd Regionalny z premierem Nechirvanem Barzanim na czele spotkał się z przedstawicielami komitetów parlamentarnych. Celem posiedzenia było przygotowanie planów finansów i reform na 2018 r. Region to największy pracodawca – 70 proc. jego budżetu stanowią wypłaty dla pracowników administracji, służb mundurowych i instytucji państwowych. Po utracie większości złóż ropy w połowie października, kurdyjscy politycy muszą zastanowić się, jak załatać tę dziurę. Pomysł jest jeden: dogadać się z Bagdadem.

– Priorytetem dla KRG jest osiągnięcie porozumienia z rządem Iraku – powiedział 13 grudnia w trakcie konferencji prasowej Amanj Rahim, sekretarz Rady Ministrów.

Władza centralna w Iraku jest niechętna, aby oddawać 17 proc. budżetu dla Kurdystanu, jak robiła to do 2014 r. W irackim planie finansowym na 2018 r. zaplanowano tylko 12,7 proc.

25 września mieszkańcy irackiego Kurdystanu przeprowadzili referendum niepodległościowe . Miało ono zaspokoić aspiracje Kurdów, którzy od niemal stu lat dążą do stworzenia własnego państwa. Wydawało się, że po referendum będą o krok od tego.

– Od trzech lat nie dostajemy pieniędzy z Iraku, a mimo tego nasz region funkcjonuje. Mamy swoje władze, flagę, język i tradycje. Wszystko możemy robić sami, dlatego chcemy być niepodlegli – przekonywał na kilka dni przed referendum 33-letni Farman Muhammed, sprzedawca na centralnym bazarze w Irbilu, w stolicy irackiego Kurdystanu.

Rzeczywiście trudno tam było znaleźć kogoś, kto sprzeciwiałby się idei niepodległości.  Mieszkańcy powszechnie wierzyli, że wkrótce będą mieli własne państwo, a życie stanie się lepsze. Odzwierciedlały to zresztą wyniki samego referendum. 25 września 93 proc. mieszkańców północnego Iraku opowiedziało się za niepodległością. Frekwencji wyniosła ponad 72 proc.

Władze w Bagdadzie od samego początku ostro protestowały przeciwko referendum. 16 października iracka armia i szyickie bojówki wkroczyły do Kirkuku , leżącego 80 kilometrów na południe od Irbilu. Zajęły miasto w zasadzie bez walk, bo kurdyjskie jednostki (peszmergowie) wycofały się ze swoich pozycji. Wkrótce losy Kirkuku podzieliła znaczna część spornych terytoriów .

Kurdowie liczyli, że do takiego rozwoju wydarzeń nie dopuszczą Stany Zjednoczone (sojusznik ich i Iraku jednocześnie). Jednak Amerykanie przyglądali się biernie tej sytuacji, nawołując wyłącznie do zaprzestania konfliktu i walki ze wspólnym wrogiem, czyli ISIS.

Utrata Kirkuku była szczególnie bolesna. W regionie znajduje się bowiem 70 proc. złóż ropy Kurdystanu. Od października do grudnia liczba eksportowanych dziennie baryłek spadła z 500 tys. do 250 tys. Wpływy z ropy stanowiły niemal 80 proc. dochodów całego regionu.

Miesięczny budżet skurczył się z 565,5 mln dolarów do 337,4 mln dolarów. Zysk spadł aż o 40 proc. By wypłacać pełne wynagrodzenia dla 1,2 mln pracowników sektora publicznego (to ponad jedna piąta wszystkich mieszkańców regionu) potrzebne jest 772 mln dolarów miesięcznie.

– Przy obecnych dochodach Kurdyjskiego Rządu Regionalnego pensje pracowników nie mogą być wypłacane – stwierdził Rahim.

Dlatego rząd ogłosił wielkie cięcia. Głównym celem jest uszczelnienie wypłat, by nie dochodziło do sytuacji, że jedna osoba pobiera dwie pensje lub otrzymują ją „duchy”, czyli ludzie, którzy nie wykonują żadnej pracy. Jak informuje kurdyjski portal Rudaw, planowane są też cięcia wypłat najlepiej zarabiających. Ich pensje mogą zostać zmniejszone nawet o jedną trzecią. Zmiany dotkną między innymi wysokie dowództwo służb mundurowych.

To drugie z trzech planowanych cięć. Pierwsze, którego dokonano w 2016 r., objęło większość pracowników sektora publicznego. Redukcje wynagrodzeń dochodziły wówczas do 40 proc. Spowodowane było zmniejszeniem przez Bagdad wsparcia finansowego Kurdów i niskimi cenami ropy. Do października wydawało się, że kolejna runda cięć nie będzie potrzebna, bo ropa znowu drożała, ale atak irackich sił wymusił zmianę strategii. Podniesiono też opłaty i podatki za różne usługi.

Przedstawiciele Kurdystanu liczą, że uda się osiągnąć porozumienie z Bagdadem w sprawie finansowania regionu. Kurdyjski rząd zdaje sobie jednak sprawę, że może się to nie udać w najbliższych miesiącach. Bagdad też nie ma powodów do pośpiechu. Październikowy kryzys pokazał, że Kurdowie nie mogą liczyć na silne poparcie kluczowych partnerów działających w regionie. Do tego, po ogłoszeniu przez irackiego premiera Hajdara al-Abadiego pokonania ISIS w całym kraju, Irak czuje się silny.

Więcej informacji: ArtykułyAzjaKurdystan