PL | EN

“Krówka morska” przegrywa walkę z kłusownikami

Morświn kalifornijski, który żyje u wybrzeży północnej części Zatoki Kalifornijskiej w Meksyku, jest narażony na wyginięcie. Chociaż walenie znajdują się od lat pod ochroną, wpadają w sieci kłusowników. – W tej chwili jest ich tylko trzydzieści – potwierdza Lorenzo Rojas, ekspert ds. waleni Państwowej Komisji Naturalnych Obszarów Chronionych Meksyku.

Niepowodzeniem zakończyła się ostatnia próba uratowania morświnów kalifornijskich i oddania ich w opiekę ludzi. Naukowcy mieli nadzieję, że uda im się złapać kilka waleni i przewieźć do rezerwatu przyrody, gdzie byłyby bezpieczne. Nad planem ratunkowym, na który przeznaczono ponad sto milionów dolarów, pracowała grupa złożona z około sześćdziesięciu osób. Niestety, kiedy po tygodniu poszukiwań złapano pierwszego walenia i przetransportowano go do nowego miejsca pobytu, zauważono, że zwierzę jest zestresowane. Wkrótce schwytano drugiego morświna, który zmarł kilka godzin później. W tej sytuacji badacze zawiesili akcję ratunkową, aby nie narażać życia zwierząt.

“Krówka morska”

Zatoka Kalifornijska ma 1240 kilometrów długości, około 150 kilometrów szerokości i osiąga głębokość ponad 3000 metrów. Tutejsze morze nazywa się „akwarium planety”. Jest domem dla ponad 890 rodzajów ryb, na licznych wysepkach mieszka 580 odmian ptaków i można tutaj spotkać 35 gatunków ssaków, wśród których jest też morświn kalifornijski, nazywany przez miejscowych „krówką morską”.

Jest to najmniejszy z waleni. Dorosły osobnik może ważyć 50 kilogramów i mierzyć około 150 centymetrów. Ma mniejszą głowę i krótszy pysk w porównaniu ze swoimi kuzynami. Ssaki te są płochliwe i ciężko jest je dostrzec na powierzchni wody. Świat dowiedział się o ich istnieniu dopiero w 1958 r., gdy na plaży znaleziono trzy czaszki. Biolodzy początkowo myśleli, że osobniki występują w różnych miejscach na świecie, ale okazało się, że można je spotkać jedynie w Meksyku, a ich liczba z każdym rokiem maleje.

Chiński przysmak

Rekiny i orki nie są dla „krówek morskich” zagrożeniem w porównaniu z działalnością człowieka. Na nieszczęście morświn kalifornijski przebywa w tym samym rejonie co totoaba, duża ryba, która może osiągać wagę nawet stu trzydziestu kilogramów. Jej pęcherz pławny uważany jest w Chinach za przysmak i lekarstwo na płodność oraz problemy z krążeniem. “Krówka morska” wpada w sieci kłusowników przez przypadek i topi się, ponieważ nie może wypłynąć na powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza. Co prawda, oba gatunki znajdują się pod ochroną meksykańskiego rządu, ale groźba wysokich kar nie odstrasza przemytników, gdyż za kilogram pęcherzy pławnych mogą dostać 74 tysiące funtów. W rezultacie populacja morświnów kalifornijskich maleje. Dwadzieścia lat temu było ich około 600, dzisiaj zaledwie 30.  

 Animal Welfare Institute  ogłosił ostatnio, że „krówka morska” przestanie istnieć, chyba że rząd Meksyku zatrzyma nielegalne połowy w Zatoce Kalifornijskiej. Nie pomaga też fakt, że dorosłe samice morświnów mogą mieć małe co rok lub dwa, a ciąża trwa dziesięć lub jedenaście miesięcy. – Wyginięcie tych zwierząt byłoby dla nas dużym rozczarowaniem, ponieważ pracowaliśmy intensywnie nad tym, żeby mu zapobiec – poinformował Lorenzo Rojas, ekspert ds. waleni z Państwowej Komisji Naturalnych Obszarów Chronionych Meksyku.

Rojas twierdzi także, że rząd Meksyku nie był w tej sprawie bezczynny. W 2005 r. zabronił komercyjnych połowów tam, gdzie waleń występuje i zainwestował ponad 30 milionów dolarów, żeby uświadamiać rybaków i promować inne formy łowienia ryb. Stworzono też międzynarodowy zespół naukowy (CIRVA) do badania populacji waleni. Naukowcy byli optymistami i sądzili, że co roku populacja tych zwierząt wzrośnie o 4%. Tymczasem zmalała o ponad 18% w skali roku.

W ciągu ostatnich lat przeznaczono na ratowanie morświna kalifornijskiego mnóstwo pieniędzy, zrealizowano wiele programów, tyle o tym mówiono, a gatunek wciąż wymiera – mówi Carlos Loret de Mola, meksykański dziennikarz. – Należy się zastanowić, czy to z powodu ignorancji, nieudolności, czy może przyczyną jest korupcja – dodaje.

W tym roku nastąpił jednak przełom. 30 czerwca Enrique Peña Nieto, prezydent Meksyku, spotkał się z aktorem  Leonardo DiCaprio  i Carlosem Slimem , najbogatszym Meksykaninem. Podpisali porozumienie, którego celem jest ochrona morświna kalifornijskiego przez rząd meksykański przy wsparciu różnych fundacji. Zgodnie z umową tymczasowym zakazem połowów objęto znacznie większy obszar Zatoki Kalifornijskiej – 1,3 miliona hektarów, zamiast 126 tysięcy, jak było dotychczas. Rybakom zabroniono korzystać przez okres dwóch lat z sieci skrzelowych, które uśmiercają „krówki morskie”. Jednocześnie przyznano im rekompensatę finansową za poniesione straty. Nadzór nad chronionym terenem zaczęła sprawować PROFEPA , z pomocą Marynarki Wojennej Meksyku i policji federalnej.

Los chińskiego delfina rzecznego

– Żeby naprawdę ochronić „krówki morskie” przed wyginięciem, rząd meksykański powinien raz i na zawsze zabronić używania sieci skrzelowych w miejscu, w którym one żyją – twierdzi Alejandro Olivera z Meksykańskiego Centrum Różnorodności Biologicznej. Trzeba sprawić, żeby te wody były dla nich bezpieczne i natychmiast powstrzymać nielegalne połowy – dodaje.

Wszystko jednak wskazuje na to, że morświn kalifornijski w ciągu kilku lat, podzieli los chińskiego delfina rzecznego, którego można było spotkać w środkowym i dolnym biegu rzeki Jangcy. W 1997 r. żyło jedynie 13 osobników, a teraz ten gatunek ssaka, który przetrwał na Ziemi 20 milionów lat, uważa się za wymarły. Przyczynił się do tego nadmierny połów ryb oraz zbyt duży ruch statków i łodzi, które powodowały zakłócenia akustyczne i uniemożliwiały delfinom znalezienie pożywienia.

Na zdjęciu: walenie w Baja California.