Czy naprawdę popełnił przestępstwo, czy po prostu, jak w przypadku większości podejrzanych, przyszedł jego czas, aby trafić do więzienia? Biznesmen Osman Kavala znany jest z udzielania hojnego wsparcia tureckiemu społeczeństwu obywatelskiemu i środowiskom artystycznym. Bez jego pomocy wiele inicjatyw kulturalnych nie ujrzałoby światła dziennego. Nie każdy jednak docenia działalność Kavali, który od ponad 300 dni przebywa w areszcie bez aktu oskarżenia. Biznesmen stał się symbolem sądowej samowolki nowego tureckiego reżimu.
Prezydent Recep Tayyip Erdoğan z pewnością nie jest przekonany o jego niewinności. W końcu nazwał Kavalę „Sorosem Turcji”, co jest oczywistym nawiązaniem do inwestora giełdowego i filantropa pochodzenia węgiersko-żydowskiego, którego nazwisko często pojawia się w kontekście skrywanej działalności, mającej na celu obalić rządzący reżim.
W poniedziałek 27 sierpnia artyści i pracownicy kultury zgromadzili się w centrum DEPO, jednej z najważniejszych instytucji kulturalnych Stambułu, założonej właśnie przez Kavalę, aby zaprotestować przeciwko jego uwięzieniu. Trzymali transparenty z napisami „Tęsknimy za tobą” i „Osman Kavala – 300 dni za kratkami”. Kolejna grupa spotkała się przed więzieniem Silivri na przedmieściach Stambułu. Tak samo jak w 100. dniu aresztu biznesmena. I 200. również.
Ten spontaniczny wyraz troski jest nagrodą dla Osmana Kavali za jego bezinteresowne wsparcie niesione społeczeństwu obywatelskiemu. Kavala zawsze zadaje to samo pytanie: „Jak mogę pomóc?”. Finansuje różne projekty i kontaktuje ze sobą ludzi. Literaturą i sztuką interesuje się od początku lat 80., gdy tuż po zakończeniu studiów pomógł założyć jedno z najważniejszych wydawnictw w Turcji – İletişim. Szybko stało się ono drugim domem dla wielu najważniejszych tureckich specjalistów od nauk społecznych. Obecnie İletişim wydaje m.in. książki laureata Nagrody Nobla Orhana Pamuka. Inne owoce działalności biznesmena to Anadolu Kültür i centrum sztuki w Diyarbakırze – inicjatywy promujące sztukę poza Stambułem. Osman Kavala jest także członkiem założycielem, członkiem zarządu lub członkiem komitetów doradczych wielu organizacji społeczno-obywatelskich, takich jak Fundacje Społeczeństwa Otwartego, Turecka Fundacja Studiów Ekonomicznych i Społecznych (TESEV), Fundacja Historyczna czy organizacja pozarządowa TEMA, zajmująca się kwestiami ochrony środowiska. Ta lista jest znacznie dłuższa. Kavala zbudował również DEPO, niekomercyjne centrum kulturalne wspierające zwłaszcza kulturę mniejszości zamieszkujących Turcję.
Przy tych wszystkich zasługach Kavala jest wyjątkowo skromnym człowiekiem. Można go spotkać przy filiżance kawy na mitingu społeczności LGBTI, przechadzającego się po ulicy w luźno założonej koszuli, znikającego gdzieś w tłumie czy stojącego z kieliszkiem wina na jednej z organizowanych przez siebie wystaw. Osman Kavala nie jest osobą, która może stanowić prawdziwe zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.
Według prezydenta Turcji i szefa rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Kavala jest jednak winny, chociaż nie został nawet oskarżony. Na spotkaniu posłów kilka dni po aresztowaniu Kavali Erdoğan skrytykował biznesmena i jego zwolenników. – Niektórzy starają się wyprzeć prawdę, chwaląc go, mówiąc, że był dobrym obywatelem, członkiem mediów, przedstawicielem organizacji pozarządowej – powiedział Erdoğan i stwierdził, że Kavala odegrał pewną rolę podczas masowych protestów w parku Gezi w Stambule w 2013 r. – Prawdziwa tożsamość tego „Sorosem Turcji” została odkryta. To jego nazwisko wypłynęło w trakcie śledztwa w Konsulacie Generalnym USA. Ujawniono wszystkie układy. To samo dotyczy incydentów w okolicy placu Taksim. Ci sami ludzie stoją za transferami środków finansowych w konkretne miejsca. Kogo próbujecie oszukać? – pytał Erdoğan.
Uwięzienie jako kara
Osman Kavala został aresztowany wieczorem 18 października 2017 r. na lotnisku Atatürka w Stambule. Wracał ze spotkania związanego z realizacją projektu w mieście Gaziantep w południowo-wschodniej Turcji. Projekt współtworzył Instytut Goethego. Z jednej strony wiadomość o aresztowaniu była szokująca. Z drugiej – niezbyt zaskakująca. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że przyszła po prostu jego kolej, kolej na Kavalę. Miał on posłużyć jako przykład zniechęcający innych biznesmenów do prób promowania zmian społecznych.
Po próbie zamachu stanu z 15 lipca 2016 r. grupy opozycyjne coraz częściej były atakowane przez prorządowe media i sądownictwo. Kavala to jedna z osób znajdujących się na celowniku. Tuż po zatrzymaniu prorządowe gazety natychmiast zaczęły go mocno podgryzać. Niektóre media nacjonalistyczne i lewicowe również wpadły w triumfalistyczne tony, krytykując międzynarodowe powiązania Kavali.
Nawet główny nurt opozycji ma niejednoznaczne stanowisko w kwestii społeczeństwa obywatelskiego. Muharrem İnce, czołowy kandydat opozycji, który w wyborach prezydenckich 24 czerwca tego roku zajął drugie miejsce (uzyskał 31% głosów), skrytykował brak reakcji przywódców społeczeństwa obywatelskiego na proces zmiany ustroju kraju. Przecież wraz ze zwycięstwem Erdoğana w Turcji wprowadzono silny system prezydencki.
„Gdzie są nasi intelektualiści, którzy są «mistrzami uczestnictwa» i uznanymi instytucjami społeczeństwa obywatelskiego, finansując swoje projekty z Funduszy Europejskich?” – napisał İnce na Twitterze. „Co nasi samozwańczy republikańscy intelektualiści mówią o zniszczeniu roli parlamentu?” Prawda jest taka, że po aresztowaniu Kavali wielu z nich było przerażonych.
Bez oskarżenia nadal nie znamy specyfiki domniemanego przestępstwa Kavali. Spędził on prawie 10 miesięcy w więzieniu, a jeszcze nie pojawił się w sądzie. To właśnie siła nieznanych i niejasnych oskarżeń o próbę obalenia konstytucyjnego porządku, które są używane do zatrzymania podejrzanego w areszcie przedprocesowym. „Czekam na dzień, w którym będę mógł się bronić w sądzie i stanąć przed obliczem sprawiedliwości” – pisał Kavala z więzienia w zeszłym miesiącu.
Tureckie sądownictwo ma bogatą historię podpierania się długimi aresztami jako środkiem karnym. Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie dyscyplinował nasz kraj wysokimi karami pieniężnymi. Zgodnie z nadzwyczajnym dekretem wydanym w ubiegłym roku okres tymczasowego aresztowania może zostać przedłużony aż do siedmiu lat. Kavala złożył wniosek do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie swojego zatrzymania. „Chociaż prawo złożenia wniosku do trybunału dodaje otuchy, bolesne jest stwierdzenie, że kraj, którego jesteś obywatelem, nie ceni twojej wolności” – napisał Kavala.
Sygnał ostrzegawczy dla społeczeństwa obywatelskiego
Łatwo dojść do wniosku, że uwięzienie Kavali ma niewiele wspólnego z prawem, a wszystko wspólne z polityką. Podobnie wyglądało to w przypadku zatrzymania niemieckiego dziennikarza Deniza Yücela oraz przewodniczącego tureckiej Amnesty Tanera Kılıça. Byli oni kartami przetargowymi w tureckich relacjach międzynarodowych, a z czasem zostali zwolnieni. Uwięzienie Kavali jest niczym miecz Damoklesa wiszący nad działaczami społeczeństwa obywatelskiego, którzy mogliby się pokusić o udział w proteście. To zarazem wiadomość dla klasy biznesowej w Turcji. Wiadomość krótka: „Zachowujcie się”.
Jest jednak nadzieja. Niedawno prorządowy felietonista Abdülkadir Selvi wspomniał nazwisko Kavali w artykule w dzienniku „Hürriyet”. Naciskał nie na skazanie więźnia, lecz na jego uwolnienie. Według źródeł Selviego, które są zbliżone do rządu, Turcja odczuwa skutki nacisku społeczności międzynarodowej i będzie chciała wykonać gest dobrej woli, aby naprawić relacje z Unią Europejską. Sam dziennikarz wyraził swoją opinię po nieformalnym spotkaniu tzw. specjalnej komórki rządowej ds. reform, która zebrała się zresztą po raz pierwszy od trzech lat. „Trzeba przywrócić wolność słowa i wolność mediów. I skończyć z przetrzymywaniem w więzieniach ludzi, którzy stali się symbolami” – napisał Selvi.
Do tego czasu wszyscy będziemy tęsknić za Osmanem Kavalą.
Na zdjęciu: Artyści i pracownicy instytucji kulturalnych gromadzą się przed centrum DEPO w Stambule, aby upamiętnić 300 dni uwięzienia Osmana Kavali oraz wezwać do jego natychmiastowego uwolnienia.