PL | EN

Więcej niż sport

Jeśli zapytać kogoś w Polsce o boks i Ukrainę, to zapewne wymieni nazwisko Kłyczko, pod którym skrywa się dwóch braci – bokserów. Starszy Witalij już nie walczy, zajmuje się polityką i od kilku lat jest merem Kijowa. Młodszy Wołodymyr w 2017 r. również wycofał się ze sportu. Ale na Ukrainie numerem jeden w boksie jest teraz zupełnie ktoś inny – Ołeksandr Usyk. Zresztą nie tylko tam. 21 lipca został on pierwszym ukraińskim absolutnym mistrzem świata w wadze junior ciężkiej. Tyle że jego ostatnia walka wywołała na Ukrainie liczne reakcje, i to zupełnie niezwiązane ze sportem.

Do starcia o tytuł absolutnego mistrza świata w kategorii junior ciężkiej doszło w Moskwie. Przeciwnikiem Ukraińca był osetyjsko-rosyjski pięściarz Murat Gasijew.
Ołeksandr Usyk wyszedł na ring przy dźwiękach specjalnie dla niego napisanej pieśni Bracia. To tradycja ostatnich walk, ale tym razem słowa: „A my, bracia, jak sokoły, w wolnym wyrośliśmy kraju, nie damy swego kraju nikomu, już lepiej zginiemy w boju, ale nam jeszcze wcześnie umierać, bo roboty mamy wiele…”, rozbrzmiewające w sportowym kompleksie Olimpijskij w Moskwie, nabrały jeszcze większego znaczenia.

Nie zważając na to, że większość obecnych na widowni kibicowała Rosjaninowi, Usyk od początku pokazał swoją przewagę i bój skończył się po 12 rundach zdecydowanym zwycięstwem na punkty Ukraińca. Tym samym 31-letni bokser po 15 stoczonych walkach zebrał cztery mistrzowskie pasy w kategorii junior ciężkiej (do 90,07 kg): WBC, IBF, WBA i WBO, a także otrzymał nagrodę Muhammada Alego i czek na 10 mln dol.

Między wygraną a zdradą

Usyk przywiózł do Kijowa wygraną, i to z Moskwy. Na Zachodzie komentowano, że to wielka wygrana dla Ukrainy. Mimo to oceny nad Dnieprem okazały się nie tak jednoznaczne.

Z jednej strony premier Ukrainy Wołodymyr Hrojsman oświadczył, że ma zamiar wystąpić do prezydenta Petra Poroszenki o nadanie bokserowi tytułu Bohatera Ukrainy. Z drugiej – pojawiło się wiele komentarzy osądzających Usyka za to, że pojechał walczyć do stolicy Rosji, która zaanektowała Krym i wspiera bojowników w wojnie toczącej się na wschodzie Ukrainy.

Bokser stał się zakładnikiem sytuacji. Pierwotnie walka miała się odbyć 11 maja w położonym w Arabii Saudyjskiej mieście Dżudda, jednak Rosjanie odkupili prawa do pojedynku. Początkowo Usyk, który odniósł kontuzję, podczas treningu oświadczył, że do Moskwy nie pojedzie, lecz ostatecznie zmienił zdanie. Z punktu widzenia sportowca i profesjonalisty nie miał wielkiego wyboru – konsekwencją odmowy byłaby nie tylko utrata szansy na skompletowanie wszystkich tytułów w jego kategorii, ale też karne sankcje. Jednak z punktu widzenia patriotów Usyk, jadąc do Moskwy, dopuścił się niemal zdrady.

Nie pomogły ani jego słowa po zwycięstwie: „Ukraina, najmilsza, rodzima, dziękuję ci za wsparcie! Jadę do domu”, ani też hymn Ukrainy, który rozbrzmiał dzięki jego wygranej w Moskwie.

„Ukraina gra w cudzą grę: rosyjską hybrydową agresję, w której najważniejsze jest nie tylko coś zdobyć, kogoś kupić, ale też legalizować przestrzeń publiczną” – napisał dziennikarz i zastępca dyrektora generalnego krymskotatarskiego kanału telewizyjnego ATR Ajder Mużdabajew. I jakkolwiek by to brzmiało, jego komentarz dotyczył właśnie boju Usyka w Moskwie. Zdaniem dziennikarza Ukraińcy nie powinni jeździć do Rosji na sportowe zmagania, ponieważ ta pokazuje w ten sposób, że między Rosją a Ukrainą wszystko jest w porządku, że „Ukraińców wita się tam jak braci”. Tym samym Kreml wykorzystuje to w swojej propagandzie i przekonuje Zachód, że Federacja Rosyjska to normalny kraj, w którym Ukrainiec może pod ukraińską flagą walczyć z Rosjaninem.

Niektóre komentarze były jeszcze ostrzejsze. „Usyk to tchórz. Jedna sprawa to umieć profesjonalnie machać pięściami, a druga – w centrum wroga powiedzieć: «Chwała Ukrainie! Wolność Ukraińcom – jeńcom Kremla!». Usyk mógł to powiedzieć na cały świat? Mógł. Powiedział? Nie. Dlaczego? Bo jest tchórzliwy i za słaby. Tak mógł powiedzieć tylko silny człowiek. Ukrainiec. Usyk nie jest ani jednym, ani drugim” – oświadczyła po zwycięstwie boksera pisarka Łarysa Nicoj w telewizji Obrozovatel.

W sieciach społecznościowych można było znaleźć podobne opinie. Jednak pojawiły się też głosy nawołujące do wstrzemięźliwości w ocenach. „Krytyki Usyka, że nie wyszedł z portretami więźniów politycznych i nie krzyknął: «Chwała Ukrainie!», nie uważam za zasadną. Tak, idea walki w Moskwie wywołuje wątpliwości, ale kto wie, czy Usyk miał wybór?” – napisał na Facebooku były dyplomata i szef zarządu organizacji Majdan Spraw Zagranicznych Bohdan Jaremenko.

Ze słowami poparcia dla Usyka wystąpił również mer Kijowa i były bokser Witalij Kłyczko. „On pojechał do Moskwy, wygrał i sprawił, że w centrum miasta zagrał ukraiński hymn i została podniesiona flaga Ukrainy. To suche fakty, reszta to spekulacje…” – powiedział Kłyczko na antenie Radia NW.

Krymski ciężar

Usykowi nie pomaga w tej sytuacji też to, że urodził się i mieszkał na Krymie, w Symferopolu. Wielu chciało w nim widzieć nie tylko sportowca, ale również symbol sprzeciwu wobec rosyjskiej aneksji półwyspu. Ludziom tym Usyk podobał się, kiedy wychodził na walki z osełedcem na głowie (nawiązującym do kozackiej tradycji) i z ukraińską flagą. W 2014 r. na konferencji w Kijowie mówił, że Krym to Ukraina, a on nie ma zamiaru wyjeżdżać z Symferopola ani przyjmować rosyjskiego obywatelstwa. Ale tym, którzy widzieli w nim nie tylko sportowca, już zdecydowanie mniej podobały się jego późniejsze wypowiedzi, w których unikał odpowiedzi na pytanie, czyj jest Krym, czy też mówił o tym, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden słowiański naród.

Tymczasem Usyk chce przede wszystkim robić to, co umie najlepiej, czyli boksować. A zdaniem zagranicznych komentatorów sportowych rzeczywiście jest w tym dobry. Jego kolejnym krokiem byłoby przejście do kategorii ciężkiej. Wstępem do dalszej kariery może być zapowiedziana niedawno walka z brytyjskim pięściarzem Tonym Bellew.

Zdjęcie z walki Ołeksandra Usyka z Muratem Gasijewem. Dziękujemy Olhie Iwaszczenko za przekazanie zdjęć do tej depeszy. 

Więcej informacji: ArtykułyEuropaUkraina

W Arizonie, między Nogales a Sasabe, migranci mogą znaleźć schronienia po przekroczeniu granicy do Stanów Zjednoczonych. Schroniska te są prowadzone przez różne grupy i organizacje non-profit, które wspierają migrantów w stanie. Jeden z tych obozów, znany jako „Stary Obóz”, jest jednym z pierwszych utworzonych w tym rejonie.