Mikołajów
Pogrzeb
Był wieczór, kiedy Wiktoria wchodziła do domu od strony ogrodu i kiedy w pobliżu eksplodował pocisk artyleryjski. Odłamki przeszły przez stalową bramę, uderzyły w ścianę domu, a jeden trafił Wiktorię w serce i natychmiast je zatrzymał. Miała 17 lat, właśnie skończyła szkołę i chciała się uczyć dalej.
Rosjanie złamali prawo, ostrzeliwując dzielnicę mieszkaniową i zabijając cywilów. Złamali też prawo natury, bo to Wiktoria miała pochować swoich rodziców, a nie oni ją, swoje dziecko. Ten odłamek trafił nie tylko w jej serce, lecz także w wiele innych serc. Te serca, nawet jeśli nadal biją, nigdy nie przestaną krwawić.
Widząc ten ból i cierpienie, rozumie się, jakim wspaniałym dzieckiem musiała być Wiktoria. Gdyby dano jej szansę przeżyć swoje życie, ten cmentarz prawdopodobnie zapełniłby się przyjaciółmi, których by poznała w przyszłości i z którymi podzieliłaby się swoją radością. Ale nie dostała takiej szansy. Nie dostała też szansy na spokojne odejście – szlochy jej bliskich były zagłuszane przez pobliskie wybuchy, bo Rosjanie regularnie ostrzeliwali Mikołajów i dzielnicę, w której mieszkała rodzina Wiktorii.
Kiedy patrzy się na ból pożerający jej ojca, nie ma wątpliwości, że Rosjanie zyskali śmiertelnego wroga, który chwilę po pogrzebie pójdzie na front. Chociaż ojciec Wiktorii jest na nim właściwie od 2014 r., kiedy zaczęła się wojna, i walczy od tego czasu.
Ojciec Wiktorii dostał przepustkę na pogrzeb córki. W tym czasie jego oddział został przeniesiony na inny odcinek frontu i trafił w rosyjską zasadzkę. Wszyscy zginęli. On przeżył, bo był na pogrzebie własnego dziecka. Niekiedy trudno uwierzyć w scenariusz, jaki pisze życie.
odyseja