PL | EN

Donbas, Łysyczańsk i Siewierodonieck

W maju dojazd do Łysyczańska i Siewierodoniecka jest już jedyną dostępną drogą od strony Bachmutu. Od blokpostu Bachmutu do tych połączonych industrialnych miast jest ok. 50 km, i od tego miejsca droga może już być pod ostrzałem. Im bliżej Łysyczańska i Siewierodoniecka, tym ryzyko jest większe.

Jadąc w tamtym kierunku, po lewej mija się Siwiersk, który także jest pod ostrzałem. Rano pocisk Grad uderzył w budynek straży pożarnej. Kilka godzin później w niewielkim odstępie czasu spadają trzy huragany. Potężna eksplozja wzbija ziemię na kilkanaście metrów w górę i rozsypuje ją po ulicy. Na środku jezdni stoi wózek zakupowy, co jest zadziwiające, gdyż kilka metrów od niego, po drugiej stronie murku, spadł pocisk, który zwalił ścianę starego budynku szkoły. A wózek stał nadal.

Nagle na ulicę wybiega mężczyzna w błękitnej kurtce, zabiera wózek i ucieka do domu. Chyba zbiegł po pierwszej eksplozji, porzuciwszy zakupy, bo inaczej nie miałby szans na przeżycie.

Po prawej stronie trasy jest Popasna, już zdobyta przez Rosjan, którzy nacierają z tego kierunku, żeby odciąć tę ostatnią możliwość komunikacji. Na horyzoncie unoszą się dymy, jakby cały Łysyczańsk i Siewierodonieck płonęły. Ale okazuje się, że niedaleko płonie ostrzeliwana rafineria. Rzadko można tutaj spotkać samochody inne niż wojskowe i te służące do ewakuacji, coraz częściej też widać ślady po eksplozjach na polach przylegających do drogi.

Od wjazdu Łysyczańsk jest jak wymarły. Co kilkadziesiąt–kilkaset metrów mija się trafiony pociskiem budynek. Chociaż na razie jest tutaj cicho. Inaczej niż za rzeką, która rozdziela miasta, w Siewierodoniecku, skąd ciągle słychać huk eksplozji.

Ludzi widuje się na ulicach bardzo rzadko. Zdarza się jednak zobaczyć nawet matkę z wózkiem dziecięcym lub seniorki, które obchodzą swój budynek z ikonami, prosząc Boga o ocalenie.

Wjazd do Siewierodoniecka wygląda bardziej jak pole bitwy. Na ulicach leżą porzucone wraki samochodów. Dużo więcej budynków jest uszkodzonych od trafień artylerii, a od pewnego momentu ciągle już słychać przelatujące pociski artyleryjskie i eksplozje. Trudno uznać, że Rosjanie mają jakiś konkretny cel, no może poza jedynym szpitalem, który się ostał. Pociski po prostu spadają gdziekolwiek. Rosyjskie wojska są coraz bliżej, nadchodzą od strony Rubiżnego, które jest już zajęte.

Mimo że miasto jest jak wymarłe, pod blokami wciąż można spotkać ludzi. Wychodzą z domów, żeby się przewietrzyć. Trudno uwierzyć, że ktoś nadal tutaj mieszka. Burmistrz Bachmutu powiedział, że pozostały trzy rodzaje ludzi. Ci, którzy nie wierzą, że pocisk trafi w ich budynek. Ci, którzy nie mają środków, żeby uciekać. I ci, którzy czekają na przyjście Rosjan.

Niezależnie od powodów, większość mieszkańców ostatecznie chowa się w piwnicy po pierwszym trafieniu w budynek lub po bliskiej eksplozji. Część żyje tak od początku wojny, w kompletnej ciemności lub przy świetle latarek.

Tydzień później linia obrony za Popasną zostaje przełamana i rosyjskie wojska odcinają drogę. Siewierodonieck zostaje zdobyty przez Rosjan pod koniec czerwca, a Łysyczańsk – na początku lipca.

Ukraińska
odyseja