Charków
Linia frontu. Jednostka artylerii
Ciężarówka zaopatrzenia przemierza piaszczyste leśne drogi w okolicy Cyrkun w poszukiwaniu swojego oddziału artylerii. Las nie jest duży i wydawałoby się, że odnalezienie dwóch pracujących dział samobieżnych 2S1 Goździk nie powinno być problemem, ale okazało się to nie takie proste. Działa dobrze się ukryły.
Nagle na końcu drogi okolonej zielenią wyłania się żelazny potwór. Silnik mruczy cicho, jak przyczajony drapieżnik.
Żołnierze podchodzą ostrożnie i gdy są bliżej, zasłaniają uszy, nie wiedząc, czy działo nagle nie wystrzeli. Huk jest tak ogromny, że kiedy jest się w pobliżu, można sobie uszkodzić słuch.
Ukraińska armia szanuje swoje jednostki artyleryjskie i koordynuje ostrzał rosyjskich celów między różnymi jednostkami, aby nie oddawały za dużo salw naraz i by trudniej było namierzyć ich pozycje. Rosjanie próbują ich dopaść. Niedawno niedaleko ich stanowiska spadła bomba kasetowa, która posiekała okoliczne drzewa.
Posługują się taktyką snajpera. Po oddaniu kilku do kilkunastu salw zmieniają pozycję. To wyjaśnia, dlaczego ciężarówka zaopatrzenia nie mogła ich znaleźć. Nagle ryk silników niesie się po lesie. Goździki zmieniają pozycję, ale wjeżdżają w gęstą część lasu i ukrywają się między drzewami.
Żołnierze kamuflują je gałęziami, żeby nie można było namierzyć ich z drona. Teraz będą mieli przerwę obiadową i odpoczną, niektórzy skończą swoje lisie nory. Skupiają się wokół prowiantu przywiezionego przez zaopatrzenie i jedzą. Są spokojni, rozmawiają, żartują. Raptem się podrywają i biegną do swoich maszyn. Znowu rozlega się ryk silników. Działa samobieżne szybko zajmują pozycje bojowe i otwierają ogień. Ukraińskie jednostki potrzebują wsparcia artylerii.
Pobliskie wzgórza, gdzie znajdują się rosyjskie pozycje, są całe przesłonięte dymami eksplozji. Przebywanie tam musi być piekłem.
odyseja