Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko podpisał dekret obejmujący sankcjami kolejne rosyjskie firmy. Na odnowionej „czarnej liście” znajduje się obecnie 468 rosyjskich przedsiębiorstw i ich ukraińskich przedstawicielstw. Jednak największe emocje wywołało zablokowanie sieci społecznościowych: VKontakte, Odnoklassniki, serwisu pocztowego Mail.ru, stron z grupy Yandex oraz producenta oprogramowania 1C.
16 maja ukraiński prezydent podpisał dekret, który wprowadził w życie decyzję Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy o objęciu sankcjami kolejnych firm z rosyjskim kapitałem. Obok przedsiębiorstw produkcyjnych, przewoźników lotniczych, jak na przykład Aerofłot, znalazły się również rosyjskie kompanie internetowe.
Według szefa RBNiOU Ołeksandra Turczynowa działające na Ukrainie rosyjskie strony internetowe zbierały nielegalnie informacje o użytkownikach oraz służyły propagandzie i organizacji ataków cybernetycznych.
Jednocześnie Turczynow zapewnił, że nie ma mowy o jakimkolwiek ograniczaniu wolności słowa na Ukrainie: – My po prostu bronimy ojczyznę – tłumaczy.
Jednak wielu dziennikarzy, ekspertów i zwykłych użytkowników Internetu ma spore wątpliwości.
Internauci podzielili się na patriotów, którzy uważają, że w sytuacji wojny – rosyjskie, czyli wrogie zasoby internetowe, powinny być już dawno zabronione. Z drugiej strony głos zabierają przeciwnicy ograniczania prawa korzystania z sieci. Obawy ostatnich popiera Freedom House, które uważa, że blokowanie rosyjskich stron może ograniczyć dostęp Ukraińców do informacji i swobodnego wyrażania opinii.
Serhij Łeszczenko, były dziennikarz, a obecnie deputowany Rady Najwyższej Ukrainy uważa, że władza chce zwiększyć kontrolę nad siecią i jej użytkownikami przed wyborami prezydenckimi w 2019 rok.
Zdaniem politologa Jurija Romanenki władza, podejmując decyzję o zablokowaniu rosyjskich sieci społecznościowych i rosyjskiego oprogramowania, nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji.
„Nie ma dna, którego by ona [władza – P.A.] nie sięgnęła” – skomentował Romanenko na Facebooku.
O co chodzi w tym całym zamieszaniu, może spytać polski czytelnik, korzystający przede wszystkim z Facebooka lub Twittera? Otóż na Ukrainie miesięcznie kilkadziesiąt milionów użytkowników używa rosyjskich serwisów, które teraz zostały objęte sankcjami.
Sieć społecznościowa VVontakte jest druga po Google pod względem popularności na Ukrainie. VKontakte co miesiąc odwiedzało 15,8 mln użytkowników, a Odnoklassniki – 9,5 mln. Dla porównania, według danych z końca 2016 r., ukraiński Facebook miał tylko 7,2 mln. użytkowników miesięcznie.
Sankcje obejmujące rosyjskie kompanie internetowe mają również wymiar ekonomiczny. Większość ukraińskich firm korzysta z oprogramowania (na przykład księgowego) rosyjskiego producenta 1C. Nie wiadomo, co sankcje w praktyce będą oznaczały dla użytkowników rosyjskiego oprogramowania.
Nie wiadomo również, kiedy dokładnie zostanie zablokowany dostęp do wymienionych stron na terenie Ukrainy. Póki co wieczorem wszystkie serwisy w kijowskich sieciach internetowych były dostępne. Zgodnie z dekretem blokada powinna nastąpić do 1 czerwca.
Główny operator telekomunikacyjny Ukrtelekom oświadczył, że już w środę rozpoczął wykonywanie sankcji zatwierdzonych prezydenckim dekretem. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy roześle do wszystkich operatorów telekomunikacyjnych listy dotyczące blokowania rosyjskich stron.
Natomiast Stowarzyszenie Internetowe Ukrainy oświadczyło, że blokowanie rosyjskich stron przez ukraińskich operatorów jest na razie niemożliwe z powodów technicznych. Ich zdaniem potrzebny jest zarówno czas, jak i duże środki na wymianę sprzętu i technologii umożliwiających dostęp do sieci.
Tymczasem wielu użytkowników Internetu wskazuje, że blokowanie zwiększy tylko zainteresowanie oprogramowaniem, umożliwiającym dostęp do zakazanych stron.