Stan wojenny w 10 obwodach Ukrainy. To odpowiedź prezydenta Petra Poroszenki i ukraińskiego parlamentu na rosyjski atak na ukraińskie okręty 25 listopada. Ukraińskie jednostki ostrzelano, 24 marynarzy wzięto do niewoli, a sześciu z nich zostało rannych. Ale ukraiński stan wojenny nie przypomina tego polskiego z grudnia 1981 r.
Z Kijowa do Winnicy jedzie się intercity 2 godz. i 20 min. Obwód winnicki jest jednym z tych, w których wprowadzono stan wojenny – trafił na listę ze względu na granicę z Naddniestrzem, gdzie stacjonują rosyjscy żołnierze.
Jednak ten, kto szukałby czołgów, transporterów opancerzonych i patroli żołnierzy na ulicach miasta, rozczaruje się. Miasto żyje swoim normalnym rytmem. We wtorek 27 listopada wszystko funkcjonuje tak samo jak przed wprowadzeniem stanu wojennego.
Zresztą stan wojenny ma trwać tylko 30 dni. A od kiedy obowiązuje? Tu pojawiają się znaki zapytania. Pierwotnie w dekrecie prezydenta wskazano datę 26 listopada, godz. 14. Ale wprowadzenie stanu wojennego zostało przegłosowane przez parlament w poniedziałek wieczorem, i wtedy też padła nowa data: 28 listopada. Jednak później prezydent Poroszenko poinformował, że stan wojenny obowiązuje już od 26 listopada. Zamieszanie spowodował też „Kurier Urzędowy”, który opublikował stary wariant dekretu, mówiący o wprowadzeniu stanu wojennego na 60 dni. Ostatecznie „Głos Ukrainy”, gazeta Rady Najwyższej, opublikował 28 listopada dekret prezydenta o wprowadzeniu stanu wojennego, co było równoznaczne z jego rozpoczęciem.
Jeśli chodzi o zastosowanie praktycznych norm stanu wojennego, to kontrowersji i znaków zapytania jest jeszcze więcej. Ukraina wprowadziła go pierwszy raz w historii.
Pierwsze pytanie wielu ludzi brzmiało: dlaczego teraz, a nie wcześniej? Wiosną 2014 r. Rosja zaanektowała Krym, a później wybuchła wojna na Donbasie, która trwa do dzisiaj. Krytycy Poroszenki nie raz zarzucali mu brak zdecydowania i krytykowali go właśnie za niewprowadzenie stanu wojennego. Co się zmieniło?
Jeden dzień na morzu, który zmienił historię Ukrainy
Wszystko zaczęło się 25 listopada rano. Trzy niewielkie ukraińskie okręty marynarki wojennej, dwa kutry i holownik, podpłynęły do Zatoki Kerczeńskiej. Płynęły z Odessy na Morzu Czarnym do Berdiańska na Morzu Azowskim, musiały więc przejść przez Cieśninę Kerczeńską, która oddziela Morze Czarne od Azowskiego. Tylko że od 2014 r., czyli od aneksji Krymu, cieśnina znajduje się pod pełną kontrolą Rosji. Dodatkowo przejście morskie zostało ograniczone przez budowany most Krymski – według ministerstwa infrastruktury Ukrainy większe statki oceaniczne popularnej klasy Panamax nie mogą już wpływać do ukraińskich portów na wybrzeżu azowskim.
Sytuacja na Morzu Azowskim uległa znacznemu zaostrzeniu w kwietniu 2018 r. Strona rosyjska zaczęła zatrzymywać i kontrolować statki przepływające przez Cieśninę Kerczeńską i zmierzające doukraińskich portów lub płynące stamtąd. Tylko od kwietnia do sierpnia 2018 r. Rosjanie zatrzymali ponad 150 statków.
Kijów zaczął mówić o blokadzie ekonomicznej ukraińskich portów nałożonej przez Rosję. Jednak korzeni konfliktu na Morzu Azowskim należy szukać znacznie głębiej. Gdy powstała niepodległa Ukraina, jednym z głównych problemów w relacjach z Rosją było wyznaczenie granic między tymi dwoma państwami, również w akwenach morskich.
Zaostrzenie sporu nastąpiło w 2003 r. We wrześniu rosyjscy robotnicy zaczęli budować groblę z Półwyspu Tamańskiego (Kraj Krasnodarski) w kierunku należącej do Ukrainy niewielkiej wyspy Tuzła, położonej w Cieśninie Kerczeńskiej. Strona rosyjska uważała, że Tuzła to nie wyspa, ale część mierzei. Faktycznie Tuzła w 1925 r. odłączyła się w sposób naturalny od wąskiej mierzei, która była przedłużeniem Półwyspu Tamańskiego.
W odpowiedzi Ukraina wysłała na wody wokół wyspy oddział wojsk pogranicznych. Rosyjscy robotnicy wstrzymali prace dopiero ok. 100 m przed pontonem ukraińskich żołnierzy. Kijów ustanowił na Tuźle stały posterunek wojsk pogranicznych. W grudniu 2003 r. Rosji udało się zmusić Ukrainę do podpisania umowy o wykorzystaniu Morza Azowskiego, w której znalazł się zapis mówiący, że jest ono historycznie wewnętrznym morzem dla Rosji i Ukrainy. Jednocześnie zaznaczono, że granica na Morzu Azowskim powinna zostać wyznaczona osobną umową. Rozmowy na ten temat trwały wiele lat, ale porozumienia nie osiągnięto, a Tuzła, zaanektowana wraz z Krymem w 2014 r., stała się fundamentem dla mostu Krymskiego.
W 2014 r. Mariupol – duży ośrodek przemysłowy i portowy nad Morzem Azowskim – znalazł się niemal na linii frontu. Pod koniec sierpnia wspierani przez Rosję bojownicy ruszyli w kierunku miasta. Kijów alarmował, że Rosja chce przebić korytarz w kierunku Krymu i dalej Naddniestrza, by odciąć Ukrainę od morza. Ostatecznie front zatrzymał się ok. 20 km od Mariupola. Ale zagrożenie pozostało.
Rosja wzmocniła swoje siły morskie w akwenie Morza Azowskiego. Ukraina ze względu na napiętą sytuację również postanowiła to zrobić. 23 września 2018 r. dwa okręty Marynarki Wojennej Ukrainy przepłynęły pod mostem Krymskim.
25 listopada przejście kolejnych ukraińskich okrętów zakończyło się zupełnie inaczej. Dowództwo Marynarki Wojennej Ukrainy twierdzi, że jej jednostki działały zgodnie z procedurami. Jednak w niedzielę rano rosyjscy kontrolerzy ruchu w portach Kercz i Kaukaz, położonych po obu stronach Cieśniny Kerczeńskiej, nie odpowiadali na wezwania ukraińskich okrętów.
Strona rosyjska mówi z kolei, że trzy ukraińskie okręty złamały prawo morskie uregulowane w konwencji ONZ – „nielegalnie weszły w tymczasowo zamknięty akwen wód terytorialnych Federacji Rosyjskiej” i przekroczyły jej granicę.
Do ukraińskich okrętów podpłynęły rosyjskie jednostki ochrony wybrzeża, które wezwały je do zatrzymania się. Rosyjski okręt ochrony wybrzeża „Don” staranował ukraiński holownik i poważnie go uszkodził.
Sytuacja się zaostrzała. Rosja wysłała w kierunku ukraińskich okrętów dwa helikoptery bojowe. Jednocześnie Rosjanie całkowicie zamknęli ruch, również dla statków cywilnych, przez Cieśninę Kerczeńską. Po godz. 13 pojawiła się informacja, że przyholowano statek, który osadzono na mieliźnie od strony Morza Azowskiego przed mostem Krymskim, blokując tym samym przejście przez cieśninę.
Ukraińskie okręty oczekiwały na przejście do wieczora. O godz. 19 podjęto decyzję o opuszczeniu Zatoki Kerczeńskiej i powrocie do Odessy. Za ukraińskimi okrętami w pościg ruszyły rosyjskie jednostki, które miały zdecydowaną przewagę: sześć kutrów bojowych ochrony wybrzeża i dwa okręty Floty Czarnomorskiej.
Po godz. 20 rosyjskie okręty otworzyły ogień w kierunku jednostek ukraińskich. Dowództwo Marynarki Wojennej Ukrainy podkreśla, że stało się to już po opuszczeniu przez Ukraińców 12-milowej strefy rosyjskich wód terytorialnych, czyli na wodach neutralnych.
Rosyjskie oddziały specjalne FSB dokonały abordażu ukraińskich okrętów, biorąc do niewoli 24 marynarzy – jak się okazało, sześciu z nich zostało rannych w wyniku ostrzału.
Prezydent Poroszenko zwołał w trybie nadzwyczajnym posiedzenie gabinetu wojennego na godz. 22. Jednocześnie ogłoszono alarm bojowy całej floty wojennej Ukrainy. O północy rozpoczęło się posiedzenie nadzwyczajne Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, na którym prezydent zaproponował Radzie Najwyższej wprowadzenie stanu wojennego na posiedzeniu 26 listopada.
Batalia polityczna
W poniedziałek 26 listopada na godz. 16 zwołano nadzwyczajne posiedzenie Rady Najwyższej Ukrainy. W parlamencie atmosfera była napięta – część frakcji popierających w całości wprowadzenie stanu wojennego jednocześnie zgłaszała własne postulaty. Według informacji „Ukraińskiej Prawdy” kluczowy sojusznik polityczny Bloku Petra Poroszenki, czyli Front Narodowy, wysunął trzy żądania: skrócenie stanu wojennego z 60 do 30 dni z możliwością przedłużenia, pozostawienie 31 marca dniem wyborów prezydenckich oraz wprowadzenie stanu wojennego tylko w wybranych regionach kraju. Propozycję Frontu Narodowego poparły Batkiwszczyna Julii Tymoszenko oraz Partia Radykalna Ołeha Ljaszko. I pod tym naciskiem prezydent Poroszenko stwierdził, że zaproponuje 30-dniowy czas stanu wojennego, a podczas wystąpienia w parlamencie przed głosowaniem oświadczył, że wnioskuje o ograniczenie stanu wojennego do 10 obwodów. 276 deputowanych zagłosowało za taką formą. Jednocześnie przewodniczący parlamentu poddał pod głosowanie wyznaczenie terminu wyborów prezydenckich na 31 marca 2019 r. – „za” głosowało 298 deputowanych.
Stan wojenny cztery i pół roku po rozpoczęciu działań wojennych
Od momentu objęcia prezydentury przez Petra Poroszenkę w maju 2014 r. jego krytycy żądali wprowadzenia stanu wojennego. Tym bardziej że Kijów często podkreślał: Ukraina zetknęła się z rosyjską agresją.
Podczas aneksji Krymu Rosja długo nie przyznawała się, że „zielone ludziki” to żołnierze regularnych jednostek jej armii. Na Donbasie grę Rosji można sprowadzić do jednego stwierdzenia: „Nas tam nie ma”. Jednak Kijów przedstawiał dowody na dostawy broni i amunicji z Rosji oraz udział żołnierzy rosyjskiej armii w co najmniej dwóch dużych bitwach: pod Iłowajskiem w sierpniu 2014 r. i pod Debalcewe w styczniu–lutym 2015 r. Strona internetowa Bellingcat, która zajmuje się śledztwami dziennikarskimi w strefach konfliktów, opublikowała zaś dowody na ostrzały artyleryjskie ukraińskich jednostek prowadzone z terytorium Rosji. Do niewoli trafiali rosyjscy kadrowi żołnierze, ale w odpowiedzi można było usłyszeć, że na Donbasie walczyli oni jako ochotnicy i że wcześniej zwolnili się ze służby w armii.
To, co wydarzyło się 25 listopada, miało zupełnie inny charakter – po raz pierwszy rosyjskie jednostki otwarcie, pod flagą państwową, dokonały ataku na ukraińskie siły zbrojne.
Czy wysyłanie ukraińskich okrętów wojennych przez Cieśninę Kerczeńską można potraktować jako ukraińską prowokację? W pewnym sensie był to element demonstracji Kijowa, który stara się alarmować opinię międzynarodową o kryzysie w akwenie Morza Azowskiego. Niemniej pod koniec września dwa ukraińskie okręty wojenne bez większych problemów przepłynęły cieśninę. A jednostki ukraińskiej marynarki wojennej, które zmierzały 25 listopada do portu w Berdiańsku, trudno uznać za zagrożenie dla rosyjskich sił.
Prezydent Poroszenko musiał zareagować na kryzysową sytuację. Odpowiedzią było wprowadzenie stanu wojennego. Od razu pojawiły się głosy, że Poroszenko chce w ten sposób wpłynąć na przebieg wyborów prezydenckich – stan wojenny trwający 60 dni oznaczałby przesunięcie głosowania zaplanowanego na koniec marca. Ale do tego nie doszło.
Poroszenko opiera swój wizerunek polityczny m.in. na hasłach patriotyzmu, silnej armii i bezpieczeństwa, dlatego brak zdecydowanej reakcji na rosyjski atak byłby niezrozumiały dla patriotycznego elektoratu. Ogłaszając stan wojenny, prezydent do pewnego stopnia wybił broń z rąk opozycji, która wcześniej go krytykowała.
Prawdą jest, że sondaże wyborcze nie były w ostatnich miesiącach najlepsze dla Poroszenki. W rankingach lideruje Tymoszenko, a co więcej, niemal identycznym poparciem jak obecny prezydent cieszy się aktor komediowy Wołodymyr Zełeński.
Teraz Poroszenko może zyskać w oczach części elektoratu – pokazać sią jako obrońca kraju, zdecydowany polityk. Na ile stan wojenny zmieni notowania prezydenta, pokażą za jakiś czas sondaże. Opozycja ma obecnie częściowo związane ręce, ale przedstawiciele Batkiwszczyny już zapowiedzieli, że będą bacznie przyglądać się działaniom Poroszenki w czasie stanu wojennego.
Co w praktyce oznacza stan wojenny?
Przede wszystkim prezydent obiecał, że władza ograniczy prawa obywatelskie tylko w sytuacji wojskowej agresji Rosji. Nie wprowadzono więc, znanej chociażby z polskiego stanu wojennego, godziny policyjnej. Nie ogłoszono powszechnej mobilizacji, ale zostaną dopracowane plany mobilizacyjne na wypadek agresji. Mogą też się odbyć ćwiczenia rezerwistów.
W stan pełnej gotowości bojowej mają przejść oddziały ukraińskiej armii. Wzmocniona zostanie ochrona granic, co może dotknąć wjeżdżających na teren Ukrainy obywateli Rosji – będą oni poddawani wzmożonej kontroli. 26 listopada pojawiła się informacja, że ukraińska służba pograniczna nie wpuściła ok. 70 Rosjan – w większości dlatego, że nie potrafili podać celu swojej wizyty.
Policja, służba pograniczna i Gwardia Narodowa przechodzą na podwyższony reżim pełnienia służby. Ale większość obywateli Ukrainy zapewne nawet nie zwróci uwagi na zwiększoną liczbę patroli, bo od ponad czterech lat wojny dosyć często spotyka się z dodatkowymi siłami porządkowymi na ulicach miast w związku z różnymi wydarzeniami.
Wzmocniona zostanie ochrona infrastruktury transportowej: lotnisk, dworców kolejowych i autobusowych, portów. Koleje Ukraińskie przygotują specjalny reżim pracy, w którym priorytet będą miały transporty ważne pod kątem obronności kraju. Zmiany nie powinny jednak dotknąć zwykłych pasażerów.
O ile wybory prezydenckie zostały wyznaczone na 31 marca, o tyle oficjalna kampania wyborcza powinna wystartować 31 grudnia, czyli już po zakończeniu stanu wojennego. Natomiast nie odbędą się 23 grudnia wybory samorządowe (zgodnie z reformą administracyjno-terytorialną) w tych obwodach, w których wprowadzono stan wojenny. Po jego zakończeniu Rada Najwyższa powinna ustalić nowy termin.
Ministerstwo Ochrony Zdrowia wyznaczyło placówki medyczne, które w razie potrzeby będą służyły pomocą wojskowym. Stworzono odpowiednią rezerwę miejsc w szpitalach i zapasy preparatów medycznych na potrzeby wojska.
Sztab generalny Sił Zbrojnych Ukrainy prosi o niefotografowanie przemieszczania się oddziałów wojskowych i techniki. Zabrania się również fotografowania i filmowania obiektów wojskowych.
Pewne dodatkowe ograniczenia zostały wprowadzone przez miejscowe władze w obwodach objętych stanem wojennym.
Co z marynarzami?
Rosyjskie sądy na Krymie aresztowały na dwa miesiące wszystkich zatrzymanych Ukraińców. Są oni oskarżeni o nielegalne przekroczenie granicy Federacji Rosyjskiej z zastosowaniem siły albo groźbą jej zastosowania. Grozi im za to do sześciu lat więzienia.
Kijów podkreśla, że wód przybrzeżnych Krymu nie można uznać za rosyjską granicę, o ile społeczność międzynarodowa nie uznała aneksji Krymu. Ukraina żąda również traktowania marynarzy jak jeńców wojennych.
Obrony zatrzymanych podjęli się na miejscu adwokaci krymskotatarscy. A zwyczajni Tatarzy Krymscy, na wieść o zatrzymaniu ukraińskich marynarzy, ruszyli z pomocą – 28 listopada zebrano 140 tys. rubli oraz produkty spożywcze i środki higieny. Pieniądze spontanicznie zbierane są również na Ukrainie.
Mediatorem w konflikcie ukraińsko-rosyjskim w Zatoce Kerczeńskiej może zostać Turcja.
Tymczasem, mimo stanu wojennego, 28 listopada w Odessie grupa 30 zamaskowanych mężczyzn napadła na zwolenników Anatolija Hrycenki, kandydata na prezydenta, przed spotkaniem z nim. Kilka osób zostało rannych.