Ukraińscy komentatorzy uważają, że polskie władze straciły orientację geopolityczną. Zdaniem wielu fakt, że Polska zabrnęła tak daleko w zmianach dotyczących polityki historycznej, oznacza, że nasze władze sprzyjają „trzeciej sile”, która jest zainteresowana demontażem polsko-ukraińskich relacji i osłabieniem obu państw.
Na początku lutego wzrosło napięcie w polsko-ukraińskich relacjach. 6 lutego prezydent Andrzej Duda podpisał uchwaloną przez Sejm i Senat nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Wywołało to wstrząsy w relacjach z Izraelem, USA i Ukrainą.
Na Ukrainie pilnie przyglądano się temu, co dzieje się na linii Warszawa-Tel-Awiw (a także Warszawa-Waszyngton) po przegłosowaniu nowelizacji i podpisaniu jej przez prezydenta.
Ukraińscy politycy poczuli, że w przedstawianiu swoich racji nie są osamotnieni. Kijów przyjął jednak taktykę wyważonych (“asymetrycznych”) reakcji politycznych, akcentując z jednej strony „prawo Ukraińców do swojej historii” i zwracając uwagę na toczącą się wojnę, „obronę Europy, w tym Polski, przed wspólnym wrogiem – Rosją” i, co za tym idzie, potrzebę pragmatycznej współpracy w kwestiach: energetycznych, bezpieczeństwa i obronności.
Kijów odpowiada wstrzemięźliwie
26 stycznia Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy opublikowało oświadczenie, w którym wyraziło zaniepokojenie uchwaloną przez Sejm RP nowelizacją ustawy o IPN. Strona ukraińska wskazała, że „ukraińska tematyka kolejny raz jest wykorzystana w wewnętrznej polityce Polski, a tragiczne karty historii nadal są upolityczniane”.
Jednocześnie ukraińscy dyplomaci podkreślają „nadzwyczajne zaniepokojenie zamiarem pokazania Ukraińców wyłącznie jako »kolaborantów III Rzeszy«”.
6 lutego, niedługo przed konferencją Andrzeja Dudy, podczas której tłumaczył swoją decyzję podpisania nowelizacji, ukraiński parlament przyjął uchwałę, w której skrytykował zmiany przyjęte przez polskich posłów. Jego przedstawiciele zwrócili się jednocześnie do Andrzeja Dudy z apelem, by ten zawetował nowelizację. Choć nikt w Kijowie nie miał wątpliwości, że polski prezydent raczej ją podpisze.
Rada Najwyższa Ukrainy, w przyjętej 242 głosami uchwale, wyraziła „rozczarowanie i głęboki niepokój decyzją Sejmu z 26 stycznia i Senatu RP z 1 lutego 2018 roku, odnośnie uchwalenia zmian do ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej…”. Zdaniem ukraińskich deputowanych „otwarty dialog, swobodna wymiana myśli i wolność akademicka nie mogą być zagrożone kryminalnym prześladowaniem, bo stoi to w sprzeczności z demokratycznymi wartościami”.
Ukraiński parlament wystąpił przeciwko „polityce podwójnych standardów i narzucaniu idei odpowiedzialności zbiorowej narodu ukraińskiego”. Wskazał również, że „rozpalanie konfliktów między polskim i ukraińskim narodem leży w interesie […] rosyjskiego agresora i okupanta”.
Deputowani wyrazili również zaniepokojenie tym, że polityka, która sprzyja tworzeniu antyukraińskiej atmosfery, może „bezpośrednio wpłynąć na prawa i swobody niemal miliona Ukraińców, będących dzisiaj migrantami ekonomicznymi w Polsce”.
Uchwała ukraińskiego parlamentu jest potwierdzeniem wyboru przez władze w Kijowie “niesymetrycznej” odpowiedzi na polskie działania. Ale wśród ukraińskich polityków są też zwolennicy ostrzejszej reakcji.
Wiceprzewodnicząca ukraińskiego parlamentu, Oksana Syrojid z partii Samopomoc, w programie telewizyjnym Kanał 5, oświadczyła, że ukraińskie władze (prezydent, MSZ, parlament) powinny zareagować bardziej stanowczo. Jej zdaniem Kijów mógłby wezwać swojego ambasadora na konsultacje.
– Podejrzewam, że to jest konsekwentnie agresywna polityka [Polski – red. P.A.] odnośnie Ukrainy. Zadaję sobie pytanie, dlaczego Polacy zaostrzają tę szowinistyczną politykę względem nas? I odpowiedzi na to pytanie póki co nie mam – stwierdziła na antenie programu Syrojid.
Populiści i nacjonaliści
Na relacjach polsko-ukraińskich kapitał polityczny próbuje również zbijać populistyczna Radykalna Partia Ukrainy. 9 lutego jej lider Ołeh Ljaszko wraz z całą frakcją parlamentarną swojej partii przyjechał do Warszawy, gdzie urządzili pikietę pod Sejmem.
„W tej chwili nasza frakcja pikietuje pod siedzibą Sejmu RP w Warszawie z żądaniem skasowania antyukraińskiej ustawy i zaprzestania prowadzenia korzystnej dla Moskwy polityki nienawiści do Ukraińców i szczucia naszych narodów przeciwko sobie” – napisał Ljaszko na Facebooku.
Pikieta miała przede wszystkim służyć jako „obrazek” dla ukraińskich mediów.
Z kolei nacjonaliści z partii Swoboda, Korpusu Narodowego oraz innych ugrupowań przeprowadzili 5 lutego pikiety pod polskimi placówkami dyplomatycznymi na Ukrainie.
Na zgromadzenie przed ambasadą w Kijowie przybyło ok. 100 osób. Protestujący trzymali flagi Swobody, Korpusu Narodowego oraz czerwono-czarne flagi, będące barwami ukraińskich nacjonalistów.
Rozwinięto transparenty z napisami: „OUN-UPA, pamiętamy, szanujemy, naśladujemy”, „Przyjdzie Bandera – wprowadzi porządek” i „Okupanci zachodniej Ukrainy (w latach) 1918-39 pod sąd”.
Przedstawiciele Swobody wskazywali , że Polska „wbija nóż w plecy” Ukrainie, która walczy z rosyjską agresją na wschodzie kraju, broniąc nie tylko swojej suwerenności, lecz także Polski. I jeśli Ukraina utraci niepodległość, to Polska wraz z nią.
Ołeh Kucyn, dowódca walczącego na Donbasie Legionu Swobody, podkreślił, że Ukraińcy „nie będą zniżać się do poziomu Polaków, którzy niszczą ukraińskie groby i wykładają drogi nagrobnymi płytami naszych żołnierzy”.
Ale przedstawiciel Korpusu Narodowego podkreślał jednocześnie potrzebę polsko-ukraińskiej współpracy.
– Do zmian przegłosowanych przez Sejm jesteśmy nastawieni bardzo negatywnie, ale uważamy, że odpowiedzialność za to ponoszą politycy demagogowie, a nie polski naród jako całość. Dla naszej partii ważna jest koncepcja geopolityczna Międzymorza – powiedział „Outriders” rzecznik prasowy Korpusu Narodowego, Eduard Jurczenko.
Paradoksalnie, sprzymierzeńcami polskich eurosceptyków i nacjonalistów są ich rywale z Ukrainy, czyli właśnie ukraińscy nacjonaliści. Jurczenko dodał, że „popierają oni Polskę w jej walce z dyktatem Brukseli”, a w zamian liczą na polskie poparcie dla ich walki z „neobolszewicką Rosją Putina”.
Rzecznik Korpusu Narodowego podkreślił, że szanują prawo Polaków do „własnej historii”, ale jednocześnie „nie mogą pogodzić się z tym, żeby Polacy narzucali im swoją wizję historii, bo jest to dla nich poniżające”.
Co dalej?
Szef ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyr Wjatrowycz jest przeciwnikiem symetrycznych odpowiedzi ze strony ukraińskiej. Ale uważa on jednocześnie, że podpisana przez prezydenta Dudę nowelizacja ustawy o IPN powoduje faktyczne zamrożenie dialogu między polskimi i ukraińskimi historykami. Jego zdaniem wyjazdy ukraińskich historyków do Polski mogą okazać się dla nich zbyt niebezpieczne, ze względu na możliwe sankcje karne za głoszone przez nich poglądy.
Na tle ostatniego zaostrzenia widać jednak znacznie niebezpieczniejsze zjawisko. Nie chodzi już o utracony de facto status „adwokata Ukrainy”, ale o załamanie budowanych przez wiele lat relacji, które dawały podstawę dla nazywania wzajemnych relacji strategicznymi. Polska przestaje być dla Ukrainy „wzorem do naśladowania”.
Co gorsze, wielu komentatorów nie wyklucza dalszego zaostrzenia w polsko-ukraińskich relacjach. A w tym roku czeka nas nie tylko rocznica 100-lecia polskiej niepodległości, lecz także polsko-ukraińskich walk o Lwów.