Morze Cortéza powstało ok. 5 mln lat temu i jest jednym z najbogatszych zbiorników wodnych na świecie. – Mieszka tutaj ponad 900 gatunków ryb i 2000 różnych bezkręgowców – mówi Daniel Ortega, organizator wycieczek turystycznych. Chętnych, żeby na tym miejscu zarobić, nie brakuje.
Głuptaki i foki
Wypływamy motorówką z Loreto, małej miejscowości turystycznej w Meksyku, którą zamieszkują emerytowani Amerykanie, w kierunku wysp Coronado. Wszystkie cztery są pochodzenia wulkanicznego, na największej z nich znajduje się nieczynny już krater.
– Wyspy były zamieszkane przez plemiona indiańskie – tłumaczy Daniel, kapitan łodzi, który od kilkunastu lat pracuje w turystyce. Lubi swoją pracę, bo codziennie ma kontakt z przyrodą. – Hiszpanie odkryli je dopiero w 1542 r. Stanowiły schronienie dla piratów, później w czasie prohibicji w Stanach Zjednoczonych na jednej z nich wybudowano kasyno dla Amerykanów. Dzisiaj są już pod ochroną.
Podpływamy do największej z wysp Coronado. Na skałach w promieniach słońca wygrzewają się głuptaki, mewy, kormorany oraz kilkumiesięczne foki.
– Dorosłe osobniki są teraz morzu, bo temperatura w ostatnich dniach wzrasta do mniej więcej 30 stopni i jest im za gorąco – tłumaczy Daniel. – Jeśli chcesz, to możesz z nimi popływać.
Wskakuję do wody. W odległości kilku metrów zauważam dryfującą fokę, która jedną płetwę uniosła nad powierzchnię.
Ryby w zagrożeniu
Płyniemy motorówką w kierunku plaży, na której odpoczywa grupa turystów. Nie ma tam sprzedawców, restauracji, plastikowych butelek ani parawanów, bo miejscowi ludzie dbają o to, żeby nie zaśmiecać tego terenu. W pewnym momencie Daniel zatrzymuje łódź.
– Widzisz te ciemniejsze plamy w wodzie? – pyta. – To rafa koralowa. Możesz tutaj wskoczyć do wody i spotkamy się przy brzegu.
Koralowiec znajduje się zaledwie dwa metry pode mną. Uważam, żeby nie zahaczyć o rafę, bo łatwo się skaleczyć. Wokół niego pływa mnóstwo kolorowych ryb. Niektóre są wielkości arbuza, inne cienkie niczym zapałka, większość porusza się w dużych grupach. Nie uciekają, kiedy się do nich zbliżam.
Te wody są domem dla 900 gatunków ryb. Rybacy mówią, że jest ich aż tyle, bo są tutaj po prostu szczęśliwe – Morze Cortéza jest bogate w plankton. Jacques-Yves Cousteau, znany francuski oceanograf i filmowiec, powiedział kiedyś, że jest to największe akwarium na Ziemi. Wiedział, co mówi, bo nurkował na całym świecie.
Oczywiście podwodne bogactwo przyciąga rybaków i kłusowników, którzy wyczerpują łowiska, narażając przy okazji życie rzadkich gatunków ryb i ssaków. Tak było w przypadku morświna kalifornijskiego, najmniejszego delfina, który przez przypadek wpadał w sieci skrzelowe – naukowcy twierdzą, że gatunku nie da się już uratować. Jest jednak nadzieja, że to się zmieni, bo lokalni ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że natura przyciąga turystów.
Przykładem jest Cabo Pulmo, mała rybacka wioska położona kilkaset kilometrów stąd. Jej mieszkańcy zrezygnowali z połowów, żeby chronić ekosystem, i zajęli się ekoturystyką. Następnie postarali się, by cały teren oraz rafę koralową, która znajdowała się naprzeciwko, objąć ochroną, dzięki czemu dzisiaj jest tam pięciokrotnie więcej ryb niż w innych miejscach Półwyspu Kalifornijskiego. Udało im się też powstrzymać plany hiszpańskich i chińskich przedsiębiorców, którzy chcieli wybudować w pobliżu parku narodowego sieć drogich hoteli.
Płaszczki i stada wielorybów
Oddalamy się od brzegu. Nagle Daniel zmienia kurs łodzi, bo wypatrzył w oddali stado delfinów. Płyniemy w ich kierunku i w pewnym momencie nas otaczają. Niektóre wyskakują z wody, inne uważnie nam się przyglądają.
– Czy jest ich tutaj tyle przez cały rok? – pytam.
– Przyroda rządzi się swoimi prawami – mówi. – Czasem można znaleźć mnóstwo fok na skałach, a innym razem, tak jak dzisiaj, różne gatunki delfinów.
Zdaniem Daniela atrakcją przyciągającą najwięcej turystów są jednak wieloryby, które można tutaj znaleźć od listopada do początków kwietnia, gdy woda jest jeszcze zimna.
– Aż jedna trzecia wszystkich waleni na Ziemi zamieszkuje te wody – mówi. – W Zatoce Magdaleny, niedaleko stąd, można zobaczyć wieloryby szare, one nie boją się ludzi. Trochę przypominają psy, bo chętnie podpływają do łodzi i można je pogłaskać. W La Paz atrakcją jest pływanie z rekinami wielorybimi. One mają nawet 18 m długości, ale są łagodne, żywią się planktonem i nie zrobią człowiekowi krzywdy. A do tej części Zatoki Kalifornijskiej przypływają płetwale błękitne. Są to największe wieloryby na świecie, mają aż 30 m i ważą do 190 t. Kiedy jestem z turystami na morzu, muszę uważać, żeby zachować bezpieczną odległość, bo czasem wyskakują z wody i mogą przez przypadek roztrzaskać motorówkę. Ale widok jest niesamowity.
Nagle zauważam, że po drugiej stronie łodzi coś unosi się w powietrzu, i po chwili słyszę głośny plusk. Nachylam się i w wodzie widzę mnóstwo czarnych plam.
– To stado płaszczek, są dosyć płochliwe – ostrzega Daniel. – Chcesz z nimi popływać?