Unia Europejska kojarzona z polityką otwartych granic, obecnie otoczona jest przy pomocy ponad 2 000 kilometrów ogrodzeń granicznych.
W sposób zdecydowany i niemal metodyczny, krzepki mężczyzna wskazuje na szkody wyrządzone na fasadzie jego domu przez granaty odłamkowe. „Wystrzelili trzy. Na szczęście wybuchły tylko dwa” - opowiada na progu swojego domu na obrzeżach Hajdukowa, serbskiej wioski położonej przy granicy z Węgrami. W oddali widać drut kolczasty wieńczący podwójne ogrodzenie oddzielające oba kraje.
Sąsiad mówi po węgiersku, podobnie jak większość mieszkańców tego serbskiego regionu, i nie chce ujawniać swojego nazwiska z obawy przed represjami. Twierdzi, że granaty zostały wrzucone przed jego dom przez przemytników ludzi po tym, jak wielokrotnie zgłaszał ich na policję. Obawia się, że następnym razem granaty mogą zostać wrzucone do środka, gdy jego rodzina będzie spała. Na razie jego dom był jedynym celem, ale odgłosy wystrzałów stały się rutynowym zjawiskiem dla ludzi mieszkających w pobliżu granicy.
Osiem lat po podjęciu przez Węgry decyzji o budowie ogrodzenia granicznego mającego na celu zapobieganie przedostawaniu się uchodźców i migrantów napływających z terytorium ich południowego sąsiada, sytuacja wzdłuż granicy serbsko-węgierskiej osiągnęła punkt krytyczny. Wyzwania związane z przekraczaniem granicy, w połączeniu z ramami prawnymi wdrożonymi przez rząd Viktora Orbána nakładającymi sankcje i nakazującymi odsyłania migrantów zmusiły migrantów i osoby ubiegające się o azyl do całkowitego zdania się na przemytników ludzi, których wpływy i przemoc znacznie wzrosły w ostatnich latach.
Siatki przemytników ludzi zawsze były częścią tak zwanego Szlaku Bałkańskiego, ale ich nasilenie w ciągu ostatniego roku jest bezprecedensowe. Te organizacje przestępcze kontrolują większość terytorium na ostatnich kilku kilometrach serbskiej ziemi przy granicy z Węgrami, a ostatnio zaczęły walczyć między sobą o kontrolę, używając broni palnej dostarczanej przez albańską mafię.
Strzały słychać również codziennie po drugiej stronie granicy, w węgierskiej wiosce Ásotthalom, gdzie wielu ludzi, pomimo niedawnego wyboru skrajnie prawicowego kandydata na burmistrza, zaczyna wierzyć, że ogrodzenie graniczne mogło być stratą pieniędzy. „Zaczyna się wieczorem, około 20:00. Od trzystu do czterystu strzałów każdej nocy” - mówi Gÿongyi Bodo, miejscowy mieszkaniec. „Po prostu próbują uciec, ale przemytnicy pojawiają się pierwsi i zagrażają nam.”
Migranci i osoby ubiegające się o azyl są coraz bardziej narażeni na złe traktowanie, porwania i gwałty, jeśli nie zapłacą kwoty żądanej przez przemytników ludzi lub jeśli zostaną przyłapani na próbie przekroczenia granicy na własną rękę. Ahmed, młody Syryjczyk, z którym przeprowadzono wywiad w obozie dla uchodźców Subotica, kilka kilometrów od Hajdukowa, opisuje, że przemoc dotarła nawet do samych obiektów, które miały być kontrolowane przez rząd. Opisuje również, jak jego brat został niedawno porwany na kilka dni w pobliżu granicy i zmuszony do zapłacenia setek euro za swoje uwolnienie. „Policja czy straż graniczna już mnie nie przerażają. Przemytnicy – tak” - podkreśla.
Nawet w przypadkach, gdy migrantom udaje się przedostać na Węgry, często spotykają się oni z przemocą ze strony sił bezpieczeństwa. Organizacje takie jak Komitet Helsiński od lat dokumentują te nadużycia, które obejmują również maltretowanie dzieci pozbawionych opieki.
Latem 2021 r. na granicy Białorusi z krajami Unii Europejskiej wybuchł niespotykany dotąd kryzys migracyjny. Kryzys, który nigdy wcześniej nie wystąpił na taką skalę w tym regionie. Liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą przez migrantów pochodzących głównie z krajów afrykańskich i Bliskiego Wschodu - takich jak Syria, Irak czy Afganistan - gwałtownie wzrosła. Według oficjalnych danych polskiej Straży Granicznej w 2021 r. zarejestrowano prawie 40 000 prób przekroczenia granicy białorusko-polskiej.
Białoruś została oskarżona o spowodowanie kryzysu migracyjnego poprzez wydawanie wiz turystycznych migrantom i oferowanie transportu do Europy za opłatą w wysokości od 5 000 do 10 000 zł. Białoruski przywódca Aleksander Łukaszenko przyznał, że wspieranie nielegalnego transgranicznego ruchu migracyjnego jest odpowiedzią na sankcje Unii Europejskiej wobec Białorusi. Dla Rosji, zagorzałego poplecznika Białorusi, migranci są instrumentem wywierania presji, prowokując bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa sąsiednich krajów, co zagraża stabilności UE.
Sytuacja ta była nowa dla wszystkich: zarówno dla władz, jak i mieszkańców obszarów przygranicznych, aktywistów, organizacji pomocowych, lekarzy i przedsiębiorców.
W związku z tym rządy Polski i Łotwy jako pierwsze zdecydowały się na wprowadzenie stanów wyjątkowych na obszarach przygranicznych z Białorusią, podczas gdy rząd Litwy ogłosił stan wyjątkowy na terenie całego kraju. W Polsce od 2 września 2021 r. do 1 lipca 2022 r. zakaz przebywania w strefie przygranicznej obowiązywał w 183 miejscowościach w województwach podlaskim i lubelskim, przylegających do granicy z Białorusią.
Kolejną decyzją było zbudowanie bariery na granicy: 4 listopada 2021 r. Prezydent RP Andrzej Duda podpisał ustawę o ochronie granicy państwowej. Celem było powstrzymanie nielegalnego/nieregularnego przekraczania granicy państwowej. Pierwsze prace budowlane rozpoczęły się w styczniu 2022 r., a 30 czerwca tego samego roku Straż Graniczna ogłosiła zakończenie prac. Koszt projektu wyniósł 1,6 mld PLN. Wykonawcami inwestycji był Budimex oraz konsorcjum Unibep i jego spółka zależna - Budrex.
„Kiedy okazało się, że nie tylko nasz polski rząd buduje mury na granicy i jest przeciwko migrantom, ale także cała Europa tak postępuje, to był dla mnie szok. Myślałam, że złożymy skargę, a Komisja Europejska i Unia Europejska nas poprą; świat nas poprze. Ale okazało się, że robimy to samo, co UE, a UE będzie wspierać to, co robi Polska” - mówi Joanna Łapińska, mieszkanka Białowieży.
Tama ma 5,5 metra wysokości, z 5-metrowymi stalowymi słupami zwieńczonymi półmetrowym zwojem drutu. Podczas jej budowy zużyto ponad 50 000 ton stali.
Pokonanie takiej bariery jest trudne. Dla szpitala w Hajnówce budowa bariery na granicy nie zmniejszyła liczby hospitalizowanych osób, ale niewątpliwie pogorszyła ich stan. Z powodu muru granicznego zmienił się profil pacjentów: w 2021 r. przyjmowano osoby wycieńczone, niedożywione i wychłodzone, które opuszczały szpital po kilku godzinach lub co najwyżej kilku dniach.
„Od czasu postawienia muru liczba urazów znacznie wzrosła, a co gorsza, urazy te są bardzo poważne. Są to urazy wielomiejscowe, złamania dwóch kończyn jednocześnie, złamania jednej kończyny w kilku miejscach, zdarzają się też złamania kręgosłupa. Hospitalizacje te często trwają długo, a my nie mamy gdzie przyjąć tych pacjentów” - mówi dr Tomasz Musiuk, anestezjolog ze Szpitala w Hajnówce.
Mur miał obejmować 100 przęseł z bramkami serwisowymi oraz 22 bramki otwierane do migrowania zwierząt, jednak bramki dla zwierząt pozostają zamknięte, co wpłynęło na migrację dzikich zwierząt, zwłaszcza rysia, zagrożonego gatunku na tym obszarze. „Tamy, mury i ogrodzenia graniczne są jednym z największych zagrożeń dla dzikiej przyrody. Uniemożliwiają zwierzętom przemieszczanie się i migrację. Nie ma przepływu genów, co powoduje izolację” - mówi prof. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk.
Bariera graniczna nie była skuteczna w powstrzymywaniu migracji ludzi, ale oddzieliła większość innych gatunków, które wcześniej żyły na tym obszarze.
Niegdyś kraj emigrantów, Hiszpania stała się krajem tranzytowym i docelowym dla przepływów migracyjnych po przystąpieniu do Unii Europejskiej. Jedną z pierwszych reakcji hiszpańskiego rządu było zbudowanie muru w Ceucie i Melilli - jedynych dwóch europejskich miastach w Afryce.
Ogrodzenia te mają bezpośredni wpływ na życie wielu ludzi, od tych, którzy migrują, po tych, którzy ich strzegą i lokalnych mieszkańców.
12-kilometrowa granica Melilli jest obecnie otoczona pięcioma płotami granicznymi wyposażonymi w najnowocześniejszą technologię i trzymetrową fosę. Mur został zaprojektowany tak, aby zniechęcać i zapobiegać wszelkiego rodzaju przeskakiwaniu przez niego, ale przekraczanie granicy trwa nadal.
Rzeczywistość stała się jasna rankiem 24 czerwca 2022 roku. Z informacji Guardia Civil, hiszpańskiego wywiadu i kilku ocalałych wynika, że siły marokańskie zachęcały do próby masowego przekroczenia granicy, w której wzięło udział około 2000 osób, głównie uchodźców z Sudanu. Według Amnesty International był to najbardziej śmiercionośny dzień na europejskiej granicy lądowej: zginęło co najmniej 37 osób. Siedemdziesiąt sześć wciąż uznaje się za zaginione.
Sulaiman Abu Bakr, 24-letni Sudańczyk, przeżył masakrę. Ten młody człowiek jest jednym ze 130 uchodźców, którym udało się przeskoczyć ogrodzenie. Po 10 latach migracji przez Saharę i 14 próbach dotarcia do Hiszpanii przez Ceutę, w końcu udało mu się dotrzeć do Melilli. Sulaiman wciąż nie uporał się z traumą. Pamięta, jak został uwięziony w plątaninie stali i drutu, między kamieniami i bombami z gazem łzawiącym marokańskiej policji oraz gazem pieprzowym funkcjonariuszy Guardia Civil. Jego bezwładne ciało zostało uwięzione w stosie ludzi, który utworzył się na linii oddzielającej Hiszpanię i Maroko, jak pokazują filmy z tego dnia. Jego kolejnym wspomnieniem jest szpitalne łóżko. „Dużo myślę o tych, którym się nie udało.”
Sulaiman mieszka obecnie w Sewilli, gdzie czeka na odpowiedź w sprawie swojego wniosku o azyl. Pracownik socjalny w ośrodku zatrzymania dla migrantów w Melilli, który tego dnia opatrywał Sulaimana i inne osoby, podkreśla poważne obrażenia spowodowane przez ogrodzenie: głębokie skaleczenia, urazy kończyn i głowy, nieodwracalną utratę zdolności poruszania się i wzroku.... „Ogrodzenie tylko sprawia, że ludzie są bardziej bezbronni” - wyjaśnił pracownik socjalny.
„Nie sądzę, by budowanie murów powstrzymało migrację, ponieważ migracja zawsze istniała na tym świecie. Nic poza śmiercią nie powstrzyma migrantów” - mówi Houssain Mohamed, 23-letni Sudańczyk, który otrzymał azyl w Hiszpanii po przeskoczeniu ogrodzenia w marcu 2022 roku. „Myślę, że pieniądze wydane na budowę murów można byłoby wykorzystać na wsparcie krajów w konflikcie i rozwiązywanie problemów od podstaw” - dodaje.
Jednym z głosów, o których zwykle się zapomina, jest głos funkcjonariuszy Guardia Civil rozmieszczonych przy ogrodzeniu granicznym. „W Melilli nie mogą nas długo przetrzymywać”, wyjaśnia anonimowo jeden z funkcjonariuszy, który uczestniczył w działaniach z 24 czerwca. „Najgorszy moment to ten po [akcji granicznej], kiedy zostajesz sam. Z wrzasku przechodzisz w ciszę. Zdejmujesz mundur i widzisz krew”. Mężczyzna podkreśla wysoki wskaźnik samobójstw wśród funkcjonariuszy oddelegowanych do pracy przy ogrodzeniu granicznym. „Nie po to wstąpiłem do Guardia Civil” - mówi.
Ruchy migracyjne są jak bieg rzeki: mury nie zatrzymują przepływu wody, ale raczej zmieniają jej bieg. Granica między Melillą a Marokiem wyznacza jedną z największych nierówności ekonomicznych na świecie. Ubóstwo, korupcja i przemoc skłaniają wielu Marokańczyków do prób przedostania się do Melilli.
„Życie przed postawieniem ogrodzenia granicznego było zupełnie inne” - mówi Maite Echarte, mieszkanka Melilli i działaczka na rzecz praw człowieka, która poświęca swój czas na wspieranie dzieci migrujących samotnie. „Teraz miasto jest jak więzienie pod gołym niebem” - mówi. Echarte wspomina, że w przeszłości Melilla żyła w harmonii z sąsiadującymi Marokańczykami. Młodzi ludzie z obu stron grali razem w piłkę nożną, podczas gdy dorośli odwiedzali rodzinę i przyjaciół. Było to miejsce przepływu towarów, kultury, wiedzy, a także miłości. Ogrodzenie graniczne położyło temu kres.
Noora Saber, 32-letnia Marokanka, przybyła do Melilli w wieku 10 lat, gdzie była wychowywana przez ciotkę i wujka, funkcjonariusza Gwardii Cywilnej. „Chciałabym, żeby zlikwidowano ogrodzenie graniczne” - mówi, wyrażając niepokój, ponieważ dwójka jej dzieci, urodzonych w Hiszpanii, nadal nie zna swoich dziadków. Maluchy nie mają hiszpańskich dokumentów i jeśli pojadą do Maroka, nie będą mogły wrócić do Melilli, swojego domu.
Zdjęcie grupy migrantów siedzących na ogrodzeniu granicznym Melilli przed kortem golfowym zbudowanym z funduszy europejskich obiegło cały świat. W tle widać plaże miasta, jego modernistyczną architekturę i gastronomię.
Wielu mieszkańców Melilli obawia się dziennikarzy, ponieważ przekazują oni negatywny obraz miasta. Jednak oni również cierpią z powodu ogrodzenia granicznego. Paradygmatycznym przypadkiem jest Miguel Ángel Hernández, emeryt z Melilli, którego dom został odcięty po stronie marokańskiej po wybudowaniu ogrodzenia. Ten mieszkaniec Melilli skarży się, że od czasu pandemii Maroko zakazuje przewozu towarów i ma zamknięty urząd celny. W rezultacie Miguel Ángel nie może nawet przywieźć do domu nowych ręczników ani prześcieradeł.
Na kilka dni przed odejściem ze stanowiska, prezydent Melilli, Eduardo de Castro, zwrócił uwagę, że ogrodzenie graniczne zamienia miasto tak naprawdę w wyspę. Podkreślił sprzeczność: ogrodzenie zostało stworzone, aby zapobiec przybyciu migrantów, ale jego wpływ na gospodarkę, turystykę i życie mieszkańców Melilli jest niszczący. Ogrodzenie to miecz obosieczny. „Maroko wykorzystuje ogrodzenie do wywierania presji na Hiszpanię i Unię Europejską, aby uzyskać korzyści i fundusze” - powiedział.
Po zaokrętowaniu się na statek do Czarnogóry, wędrówce w deszczu i zimnie przez bośniackie lasy, przetrwaniu zimy w opuszczonym domu i przemierzeniu Chorwacji, kiedy w końcu przekroczył rzekę Kolpa, naturalną granicę między Chorwacją a Słowenią, Desmond* natknął się na ludzką barierę: ogrodzenie patrolowane przez zmilitaryzowanych policjantów.
Był to jego drugi wjazd do Słowenii. Za pierwszym razem pobrano od niego odciski palców na posterunku policji i „wsadzono do furgonetki z innymi facetami” - wspomina ten 28-letni Kameruńczyk, ojciec sześcioletniej dziewczynki, bawiąc się koralikami swojej drewnianej bransoletki w kawiarni w Lublanie. „Potem odkryłem, że znów jestem na granicy z Chorwacją, gdzie policja rozebrała nas do naga, zostawiając tylko w bieliźnie”. „W Chorwacji mówiono, że to tylko kilka zgniłych jabłek. To znaczy odosobnione przypadki” - wyjaśnia Josh Zagar, członek inicjatywy obywatelskiej Infokolpa. Według danych inicjatywy od 2018 r. do sierpnia 2021 r. słoweńska policja przeprowadziła 28 235 odesłań migrantów do Chorwacji,
Pod koniec 2015 roku, w odpowiedzi na tak zwany „kryzys uchodźczy” w Europie, kiedy prawie milion osób, głównie Syryjczyków i Afgańczyków, uciekło ze swoich krajów i próbowało szukać schronienia na kontynencie europejskim, Węgry zamknęły swoją granicę z Chorwacją, a tysiące uchodźców skierowało się do Słowenii, pierwszego kraju w strefie Schengen (po Węgrzech), powszechnie znanego jako szlak bałkański.
„Pamiętam dzień, w którym Węgry zamknęły granicę. Ostatnie pociągi były pełne dzieci i kobiet; była tam kobieta w ciąży z sześciorgiem dzieci” - wspomina Ognjen Radivojevic, szef Programu Integracji i Poradnictwa w organizacji Filantropija. „Lubię tutejszych ludzi, ale polityka imigracyjna nie jest właściwa, na status uchodźcy czekałam cztery lata” - wspomina Kristina, uchodźczyni z Ukrainy, która biegle mówi po słoweńsku.
Kiedy Węgry zamknęły swoją granicę w 2015 r., odpowiedzią Słowenii było wybudowanie ogrodzenia o długości 194 km na południowej granicy z Chorwacją. „Ogrodzenie jest symboliczne. Myślę, że to dla nas [Słoweńców] jest to komunikat: zbliża się coś niebezpiecznego i musimy się chronić” - mówi antropolog Zana Fabjan Blažič, współzałożycielka organizacji Ambasada Rog.
Prawie siedem lat po kryzysie z 2015 r., w maju 2022 r., kiedy obecny premier Słowenii Robert Golob objął urząd, Słowenia ogłosiła, że usunie ogrodzenie.
W sierpniu 2023 r. zespół reporterów tego reportażu towarzyszył policji w Kočevje w miejscu, w którym ogrodzenie zostało zdemontowane. Jako wizualna metafora, most Čedanj, zbudowany dziesiątki lat temu w celu połączenia wybrzeży Słowenii i Chorwacji, jest teraz pokryty drutem kolczastym. „Ogrodzenie sprawia, że ludzie są zmuszeni do przekraczania go w niebezpiecznych warunkach, z klifami, głęboką lub rwącą wodą” – mówi badaczka Marijana Hameršak.
Według Instytutu Badań Etnologicznych i Folklorystycznych w Zagrzebiu od 2015 r. do lipca 2023 r. podczas prób migracji zginęło co najmniej 97 osób w Chorwacji i 27 w Słowenii. „Budowa tego ogrodzenia była najgłupszą rzeczą, jaką można było tu zrobić” - krzyczy Branko pod mostem łączącym jego gminę Zamost w Chorwacji z miejscowością Sela w Słowenii. Jego dom znajduje się tuż przy granicy. „Kiedyś swobodnie przekraczaliśmy granicę w obu kierunkach i zawieraliśmy małżeństwa”. Na polu kempingowym Muhvic, graniczącym z ogrodzeniem, jeden z użytkowników narzeka: „Wygląda to strasznie”. „Kiedyś było to bardzo tętniące życiem miejsce, chcielibyśmy aby wróciły tu rowery i komunikacja” - zgadza się Joze, 78 lat, sąsiad.
Ogrodzenie miało również nieprzewidziane konsekwencje dla dzikiej przyrody. W pokoju ozdobionym porożami i kłami, Mladen Koritnik, prezes organizacji myśliwych Banja Loka, wyjaśnił, że kiedy zainstalowano ogrodzenie z drutu, jelenie zaklinowywały się w nim; następnie, w 2017 r., rząd nakazał wymianę niektórych drutów na panele, przez co lisy zaczęły wykorzystywać panele jako miejsce do schwytania jeleni. „Niektóre zwierzęta również utonęły w rzece” - dodaje. Według Słoweńskiego Związku Łowieckiego w latach 2015-2023 przez ogrodzenie między Słowenią a Chorwacją zginęło co najmniej 56 zwierząt.
„Ale największy wpływ ogrodzeń będzie widoczny w dłuższej perspektywie” - mówi dr John D. C. Linnell, doświadczony naukowiec z Norweskiego Instytutu Badań Przyrody – „będziemy świadkami problemów genetycznych”. „Europa Zachodnia staje się ekologicznie bardzo odizolowana od Wschodu” – podsumowuje Linnell.
Ogrodzenie graniczne to dopiero początek, po którym następują lata pokonywania przeszkód. Czekając na status uchodźcy, Rachid, Irakijczyk, który w swoim kraju pracował jako fryzjer, gotuje kebaby w restauracji w Lublanie i strzyże bezdomnych za darmo. Obawia się, że już nigdy nie zobaczy swojej żony i dzieci. Pożegnał się z nimi, gdy uciekł do Turcji. Nie może wrócić do Iraku w obawie przed represjami. „Straciłem wszystko” - ubolewa.
To była sierpniowa noc, godzina 5:00, w mieście Burgas - znanym głównie jako miejsce turystyczne, zwłaszcza dla osób z byłych krajów komunistycznych - kiedy autobus z migrantami uderzył w radiowóz i zabił dwóch bułgarskich policjantów. Wydarzenie to stanowiło punkt zwrotny dla rządu w kwestii radzenia sobie z migracją i zostało wykorzystane do umożliwienia jeszcze większej brutalności ze strony policji i straży granicznej, skierowanej przeciwko tym, którzy próbują przekroczyć mur graniczny i wjechać do Unii Europejskiej przez bułgarską granicę. W dniu 5 grudnia 2022 r. w Internecie pojawił się materiał wideo potwierdzający, że 19-letni uchodźca Abdullah El Rustum został postrzelony 3 października.
Burgas znajduje się 120 kilometrów od granicy, nieco ponad godzinę jazdy samochodem. Cała granica bułgarsko-turecka ma 513 kilometrów długości i przecina Park Narodowy Strandża, gdzie odbywa się większość prób przekroczenia granicy przez uchodźców. Chociaż spacer po terenie nie jest łatwy, oferuje osłonę w postaci gęstego lasu i wzgórz. Pracownicy parku narodowego są pewni, że mur wpłynął niekorzystnie na szlaki i życie lokalnej fauny i flory, ale nie zbierają żadnych danych ani nie chcą wypowiadać się na ten temat pod swoim nazwiskiem. Zapytani dlaczego, odpowiadają, że nie byłoby to politycznie wskazane: park narodowy jest instytucją publiczną i jako taki może podlegać presji polityków.
Jadąc na południe do innej części granicy, kilka kilometrów od oficjalnego przejścia granicznego między Bułgarią a Turcją, leży miasto Svilengrad - pełne kasyn, ponieważ hazard jest nielegalny w Turcji. Wjeżdżamy w góry wzdłuż granicy. Droga wkrótce staje się prawie niemożliwa do przejechania. Odległość 30 kilometrów zamienia się w dwugodzinną podróż ze względu na ilość wybojów.
Ostatnią dostępną wioską jest Matoczina - zaledwie kilka metrów od muru granicznego. W okolicy pozostały tylko osoby starsze, ponieważ wszyscy młodzi ludzie uciekają stamtąd, gdy tylko mogą sobie na to pozwolić. „Widziałeś tutejszą drogę? Od lat czekamy na nową, ale mur zbudowano błyskawicznie. Wyjaśnij mi to” - narzeka starsza pani, śmiejąc się ironicznie.
Na tej części muru liczba przejść jest znacznie mniejsza, ponieważ obszar ten nie oferuje tak dużej naturalnej osłony jak las w Strandży. Bułgaria ogłosiła budowę 30-kilometrowej bariery między Lesowem a Golyam Dervents w styczniu 2014 roku, oraz budowę dodatkowych 130 kilometrów ogrodzeń w 2015 roku. Na niektórych odcinkach granicy obok nowego muru nadal można zobaczyć stare ogrodzenie z czasów komunistycznych. W tamtych czasach miał on zapobiegać ucieczce ludzi z Bułgarii. Teraz czasy się zmieniły i pojawiły się nowe problemy, więc potrzebna jest inna bariera, aby zatrzymać przepływ migracyjny. Według bułgarskiej straży granicznej tylko w 2022 r. odnotowano 155 000 prób przekroczenia granicy.
Migranci, którzy dotarli na miejsce i nie zostali odesłani, trafiają do różnych ośrodków detencyjnych. Jeden z nich znajduje się w Lubimcu. Tutaj migranci czekają na dalsze procedury bez możliwości opuszczenia ośrodka. Jeden z najbardziej rozległych obozów, w którym przebywają migranci, którzy otrzymali pozwolenie, znajduje się w mieście Harmanli: 18-tysięczna społeczność z ośrodkiem dla uchodźców, w którym mieszka prawie 2000 osób. Migranci mogą swobodnie się przemieszczać i próbować znaleźć pracę, ale sytuacja jest niezwykle trudna. Bułgaria jest jednym z najbiedniejszych krajów UE i boryka się z wieloma wewnętrznymi problemami - zwłaszcza związanymi z korupcją i brakiem stabilności politycznej. Lokalna społeczność nie może zrozumieć, dlaczego ich małe miasto musi gościć tak nieproporcjonalnie dużą grupę migrantów. Chcieliby, aby zostali oni przesiedleni do większej liczby miast w mniejszych grupach. „Ale lokalna administracja jest bardzo bierna” - mówi Daniel Grozev z Harmanli. „Rząd nie robi nic poza umieszczeniem ich w centrum miasta.”
Hamid Khoshsiar, który przedostał się przez mur, został zatrzymany przez bułgarską straż graniczną, a teraz pracuje w domu kultury. Siedząc w jednej z niewielu restauracji w centrum, swobodnie rozmawia. Zapewnia rodakom swoją pomoc, aby podnieść ich na duchu, pomóc im znaleźć pracę, zapewnić opiekę medyczną i tłumaczyć w razie potrzeby, ale przyznaje, że integracja jest niezwykle trudna.
Doszło również do różnych incydentów - afgański chłopiec utonął w rzece Harmanli latem 2023 roku. Hamid wraz z Dianą Dimovą pracują w organizacji pozarządowej "Mission Wings Foundation", która wspiera migrantów w Bułgarii. Codziennie otrzymują wiadomości o brutalnych przypadkach odsyłania imigrantów na granicy. W lipcu w pobliżu granicy z Turcją znaleziono furgonetkę z 58 Afgańczykami. Dwudziestu trzech z nich było nieprzytomnych. Wielu uchodźców ginie w lasach Strandży, gdy tracą orientację, głodują z powodu braku żywności lub zostają rozdzieleni podczas próby ucieczki przed służbami, prowadzeni przez przemytników.
„Nie przekraczasz muru, kupujesz przejście” - podsumowuje Hamid, dodając, że głównymi konsekwencjami istnienia muru jest zwiększona liczba obrażeń i zgonów uchodźców, co jednak nie powstrzymuje ich przed próbami przekroczenia muru.
Ukrywając się w małym lesie w pobliżu strefy przemysłowej na obrzeżach Calais, kilkanaście osób z Sudanu rozwiesza mokre ubrania na gałęziach drzew. Ci młodzi mężczyźni, w większości uchodźcy wojenni, wiedzą, że wkrótce przybędzie policja i bez słowa zostaną pobici, a następnie zmuszeni do ucieczki do nowej kryjówki. Co 48 godzin francuska żandarmeria przeczesuje okolicę w poszukiwaniu ukrywających się migrantów, którzy zamierzają udać się do Wielkiej Brytanii, aby ubiegać się o azyl, pracować w kraju, którego język znają, lub po prostu dołączyć do ocalałych członków rodziny.
Niektórzy z rozmówców, których zeznania zostały tu zamieszczone, wędrują po nielicznych lasach w okolicy od ponad trzech lat.
Calais jest ważnym punktem na szlakach migracyjnych. Jest to francuskie miasto położone najbliżej Wielkiej Brytanii, zaledwie 30 kilometrów od niej, i jest przejściem granicznym dla towarów i obywateli, którzy chcą przekroczyć kanał La Manche promem lub pociągiem przez Eurotunnel. Do 2016 r. miasto było otoczone lasami, w których ponad 10 000 migrantów przetrwało w nieformalnym obozie, znanym jako Dżungla Calais, czekając na szansę przedostania się do Wielkiej Brytanii. W tym samym roku francuskie władze zniszczyły obóz i przyspieszyły budowę murów oraz wycinkę lasów.
Od tego czasu migranci szukają alternatywnych szlaków, a liczba osób wypływających na morze w plastikowych łodziach gwałtownie rośnie. Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji, w tym roku życie straciło co najmniej 2384 migrantów.
„Odkąd przybyłem do Calais, straciłem trzech przyjaciół” - mówi Waliadin Mohammed, 27-letni Sudańczyk, przygotowując kawę z imbirem, który ukrywa się w lesie. Pozostanie niezauważonym nie jest łatwe: „Wszędzie są kamery” - wyjaśnia Hamid Younis, również 19-letni Sudańczyk. Obaj są przestraszeni, wyraźnie zmęczeni i niedożywieni. Obaj ubiegali się o azyl we Francji, ale bez powodzenia. Teraz ich celem jest dotarcie do Wielkiej Brytanii.
Ci młodzi ludzie nie potrafią pływać, ale ich jedyną alternatywą jest morze. Budowa ogrodzeń granicznych i wzmocnienie kontroli migracyjnej spowodowały, że lokalne mafie podniosły swoje ceny za przeprawy pontonami. „Pośrednicy żądają teraz opłat w wysokości od 1000 do 1200 euro” - zapewnia Mohammed. Według francuskiej policji, ludzie z krajów, które są uważane przez mafie za bardziej zamożne, płacą do 8000 euro za przeprawę. Władze regionalne i policyjne w Calais odmówiły komentarza w sprawie tego raportu.
Na horyzoncie widać metalowe ogrodzenia i drut kolczasty w miejscu, gdzie kiedyś było tylko morze i wydmy. To miasto i jego port wyglądają teraz jak klatka pod gołym niebem, otoczona strefami ograniczonego przejścia i ponad 60 kilometrami ogrodzeń wyposażonych w kamery i najnowszą technologię wykrywania ludzi. Niektóre chodniki są zastawione dużymi kamieniami, aby uniemożliwić migrantom biwakowanie lub schronienie się przed deszczem.
Na terenie przemysłowym na obrzeżach Calais, w magazynie, w którym przechowywane są koce, żywność i inne artykuły pierwszej potrzeby, dziesiątki aktywistów pracują dzień i noc. Wśród nich jest Aurore Vigouroux, kierownik projektu Calais Appeal i Channel Info Project. Ta młoda kobieta wyjaśnia, że budowa ogrodzeń jest kluczowym punktem polityki „zerowego osadnictwa” prowadzonej przez francuskie władze. „Przemoc jest tutaj bardzo widoczna: ci ludzie są pozbawieni wody, światła i godności” - mówi, odnosząc się do migrantów.
Mieszkańcy Calais są zmęczeni atmosferą przypominającą państwo policyjne. Ludzie, którzy dobrowolnie pomagają migrantom, wśród których często są kobiety i dzieci, potępiają fakt, że państwo francuskie kryminalizuje i prześladuje migrantów. Ludzie ci wyrażają również silne niezadowolenie z obecnego poczucia braku bezpieczeństwa i niekorzystnego wizerunku ich małego miasteczka w międzynarodowych mediach.
Mury nie są jedynym czynnikiem oddzielającym mieszkańców od migrantów w Calais. Aby zagwarantować, że osiedlenie się w jakimkolwiek miejscu stanie się wyzwaniem nie do pokonania, lokalne władze przyspieszają wylesianie i odmawiają migrantom dostępu do podstawowych zasobów, takich jak zaopatrzenie w wodę i utylizacja odpadów. To nie tylko pogłębia degradację środowiska, ale także przyczynia się do wzrostu ilości odpadów, wywołując napięcia z sąsiednimi społecznościami. Chloé Magnam, urodzona w Calais, wyjaśnia, że „brak komunikacji tworzy uprzedzenia, niektórzy ludzie obwiniają migrantów i uważają, że są brudni”. Magnam jest aktywistką organizacji ekologicznej Calais Ploubelle (gra słów "poubelle" - śmieci i "belle" - piękny), która walczy z wpływem murów powstrzymujących migrantów na środowisko. „W tak podzielonym kontekście wrogość rośnie, a dialog jest trudniejszy” - mówi Fanny Laborde z Calais Ploubelle.
„Nie zrobię żadnego kroku wstecz” - powiedział premier Grecji Kiriakos Mitsotakis w styczniu 2023 r. w odniesieniu do ochrony granic i bezpieczeństwa obywateli mieszkających na obszarze sąsiadującym z Turcją.
Greccy politycy zazwyczaj składają wizytę w Evros, lądowym obszarze granicznym z Turcją, dwa razy w roku. Ich wizyty są określane jako „symboliczne” i chętnie używają słowa "akrites" w odniesieniu do mieszkających tu obywateli: "akrites" to termin pochodzący z czasów Cesarstwa Bizantyjskiego, opisujący żołnierzy granicznych, którzy strzegli wschodniej granicy z krajami muzułmańskimi.
Jednak w miarę jak Grecja inwestuje setki milionów unijnych i krajowych funduszy w zarządzanie granicą, a każdego roku wzdłuż zmilitaryzowanego regionu pojawia się coraz więcej policyjnych SUV-ów i pojazdów wojskowych, fabryki nie pracują, wioski są opuszczone, a rozległe obszary ziemi pozostają nieuprawiane. Miejscowi czują się opuszczeni przez państwo: dla większości młodych ludzi wstąpienie do Straży Granicznej jest jedną z niewielu dostępnych opcji zawodowych, jeśli chcą pozostać w tej okolicy.
We wrześniu 2023 r. porzucenie to było jeszcze bardziej odczuwalne. Największy pożar, jaki kiedykolwiek odnotowano w historii UE, wybuchł na tym obszarze, płonąc przez ponad dwa tygodnie i niszcząc Park Narodowy Dadia Forest. Natura nie była jedyną ofiarą: pożar zabił co najmniej 18 migrantów. Według raportu New York Times, większość z nich została już zmuszona do powrotu do Turcji z Grecji; kiedy zobaczyli pożar, musieli dokonać wyboru między poinformowaniem władz - ryzykując odesłaniem - a ukrywaniem się w lesie.
Panorama uchwycona przez drona w Mavrovouni na wyspie Lesbos w sierpniu 2023 r. pokazuje wpływ przemysłu kontroli migracji, który jest dotyczy nie tylko ludzki, ale także środowiska. W tym przypadku nie jest to jeden mur, ale kilka murów, które graniczą z nowym Zamkniętym Centrum o Kontrolowanym Dostępie na Lesbos, zbudowanym po zniszczeniu Centrum Przyjmowania i Identyfikacji w Morii w wyniku pożaru we wrześniu 2020 r. Lokalni ekolodzy ostrzegają, że ta nowy obiekt, zaprojektowany dla 3000 osób w sercu największego lasu sosnowego na Morzu Egejskim w Grecji, może spowodować poważne szkody na tysiącach hektarów dziewiczego lasu, w przypadku wybuchu pożaru.
Odesłania migrantów, odnotowywane od lat 90-tych, osiągnęły bezprecedensową dotychczas skalę. Dochodzenie ujawniło, że ofiary takich odesłań, z których część to małoletni bez opieki, są zatrzymywane nie tylko na granicy. Zatrzymywane są również autobusy podróżujące do innych regionów podczas gdy osoby postrzegane jako migranci - w tym co najmniej jeden tłumacz Frontexu - są uprowadzane w miastach oddalonych nawet o 400 km od granicy, a następnie wkrótce potem trafiają na turecką stronę (añade esto si eliges la segunda opción).
Od czasu incydentów z Turcją w marcu 2020 r. Frontex zwiększył liczebność swojego personelu w Evros. Wydaje się, że personel Agencji wspiera operacyjnie odsyłanie migrantów. Mamun, migrant z Bangladeszu, który miał nadzieję spotkać się ze swoim bratem w Atenach, był podobno widziany przez dziennikarzy prowadzących to dochodzenie z poranioną twarzą i ramionami wkrótce po przekroczeniu granicy Grecji. Powiedział, że został zaatakowany przez mężczyzn ubranych w coś, co opisał jako mundury bez insygniów, którzy nie mówili po grecku, a także ukradli mu pieniądze. Udało mu się uciec, gdy bili oni dwójkę jego przyjaciół.
Dochodzenie przeprowadzone przez Solomon i El País udokumentowało nie tylko wzrost liczby przypadków odsyłania migrantów, co zostało potwierdzone przez wiele mediów i raportów organizacji międzynarodowych, ale także rosnące zainteresowanie greckiej straży granicznej pieniędzmi i dobytkiem migrantów. Źródła z tego obszaru komentowały, że dzieci strażników granicznych pokazywały w szkole swoje nowe telefony komórkowe.
Rzeka Evros, naturalna granica między Grecją a Turcją, stanowi poważne zagrożenie dla przemieszczających się ludzi. Lokalny koroner, Pavlos Pavlidis, szacuje, że od 2000 r. na granicy zginęło ponad 1000 migrantów. Głównymi przyczynami śmierci są utonięcia w rzece i hipotermia, ale także wypadki kolejowe, ponieważ ludzie chodzą po linii kolejowej w nocy, aby ich nie zauważono.
We współpracy ze społecznościami migrantów Pavlidis próbuje zidentyfikować tych, którzy zginęli podczas przepraw, aby zapewnić ich rodzinom ostateczne potwierdzenie śmierci. Jednak często nie jest w stanie tego zrobić, ponieważ rzeka pochłania wiele ciał.
Mora Salazar była rodzinną firmą sprzedającą ogrodzenia dla domów i małych firm. W 2006 roku Hiszpania wynajęła usługi Mora Salazar do zainstalowania drutu kolczastego na murach granicznych Ceuty i Melilli. Obecnie firma jest międzynarodową korporacją przemianowaną na European Security Fencing, z biurami w Brukseli i Berlinie oraz obszarem działalności obejmującym ponad 30 granic na całym świecie. „Kiedy socjaliści wejdą do rządu, usunę je. Jeśli konserwatyści zostaną ponownie wybrani, zamontuję je z powrotem. Zdejmowałem je i stawiałem już cztery razy i za każdym razem zarabiałem trzy miliony euro”, przyznał właściciel tej firmy.
Firmy, które czerpią zyski z ogrodzenia w Ceucie i Melilli, skupiają ponad 120 osób przechodzących z sektora publicznego do prywatnego, w tym tuzin byłych ministrów rządu z Partii Ludowej (PP) i Partii Socjalistycznej (PSOE). Hiszpania nie ujawnia całkowitych wydatków na te mury „ze względów bezpieczeństwa narodowego”. W ramach dochodzenia przeanalizowano 188 zamówień publicznych na te dwa ogrodzenia o wartości 133 milionów euro.
Największy boom w branży ogrodzeń granicznych w Europie nastąpił po decyzji Viktora Orbána o odgrodzeniu granicy Węgier z Serbią w 2015 r., w obliczu „kryzysu uchodźczego”. Szacuje się, że Orbán wydał ponad 2 miliardy euro na budowę tego muru. Wśród firm, które odniosły największe korzyści jest metALCOM Zrt, której głównym udziałowcem jest Zoltán Bozó, biznesmen i członek Fideszu, partii Orbána, jak ujawniły mediaIndex.hu.
Decyzja Orbána wywołała efekt domina, a inne kraje europejskie szybko poszły w jego ślady. Calais, małe historyczne miasto we Francji i miejsce docelowe dla migrantów próbujących dotrzeć do Wielkiej Brytanii przez kanał La Manche, jest obecnie otoczone 65 kilometrami ogrodzeń wyposażonych w najnowszą technologię, w tym najnowocześniejsze drony, kamery nocne oraz detektory kroków i detektory CO2 do lokalizowania migrantów na podstawie ich oddechu. Grecja, brama do Europy dla wschodnich szlaków migracyjnych, ma przydzielony budżet w wysokości 819 milionów euro z funduszy europejskich na dalsze wzmacnianie swojej granicy do 2027 roku. W sumie 27 krajów tworzących UE jest obecnie otoczonych murami o długości 1800 kilometrów.
„Wznoszenie ogrodzeń nie jest odpowiednim rozwiązaniem, aby zapobiec nielegalnej migracji” - komentuje słoweński minister spraw wewnętrznych w kwestionariuszu wysłanym przez zespół prowadzący dochodzenie w tej sprawie. Usunięcie ogrodzenia granicznego między Słowenią a Chorwacją doprowadziło do wielkich kontrowersji: Słowenia przyznała 7 milionów euro na usunięcie ogrodzenia firmie Minis, tej samej, która zainstalowała je w 2015 roku. Firma Minis „nie zatrudniała ani jednego pracownika na rok przed wygranym przetargiem i miała siedzibę pod tym samym adresem, co lokalny oddział ówczesnej partii rządzącej” - podkreśla przedstawiciel Transparency International Słowenia. Zamówienie zostało udzielone bez przeprowadzenia przetargu publicznego.
Europejskie rządy postrzegają przemieszczających się ludzi jako problem bezpieczeństwa i przedkładają finansowanie murów nad pilne inwestycje społeczne. „Widziałeś tutejszą drogę? Czekamy latami na nową, ale mur został zbudowany błyskawicznie” - mówi starsza kobieta z Bułgarii - jednego z najbiedniejszych krajów UE - mieszkająca w Matoczinie, na granicy z Turcją.
Mury graniczne to broń obosieczna. Pociągają one za sobą działania zarówno przemytników, jak i autorytarnych rządów państw graniczących z Europą. Z jednej strony mafie podnoszą opłaty za transport migrantów w coraz bardziej niebezpiecznych i brutalnych warunkach. Z drugiej strony, coraz bardziej zmilitaryzowane mury skłaniają rządy i dyktatury od Turcji po Maroko, Białoruś i Tunezję do użycia broni w kwestii migrantów. Reżimy te uwarunkowują swoją rosnącą kontrolę/wpływ na to co dzieje się po drugiej stronie granicy od otrzymania środków finansowych, wsparcia dyplomatycznego i innych ustępstw ze strony UE.
Wkrótce po wybuchu kryzysu uchodźczego w 2015 r. Viktor Orbán, premier Węgier, podjął bezprecedensową decyzję dla kraju, który do tej pory nigdy nie wykazywał niechęci wobec osób ubiegających się o azyl. Określając przybycie migrantów jako „inwazję” i „zagrożenie” dla Europy, ogłosił budowę bariery wzdłuż całej granicy z Serbią. W tym czasie węgierski przywódca stanowił samotny głos w brukselskich korytarzach, podczas gdy Unia wykazywała zaangażowanie w zapewnienie schronienia ofiarom syryjskiej wojny domowej. Dziś wiemy, że Orbán nie miał stać się wyrzutkiem, ale raczej pionierem.
„Nikt tego nie przyzna w tym mieście, ale tak, narracja Orbána jest dominująca” - wyznał w 2017 r. wysoki rangą urzędnik brukselski portalowi Politico. Minęły zaledwie dwa lata, ale transformacja była już uderzająca. Praktycznie wszyscy europejscy przywódcy, którzy kiedyś opowiadali się za humanitarnym obowiązkiem przyjmowania uchodźców, porzucili swoją retorykę, obawiając się rosnącej popularności partii powielających argumenty węgierskiego przywódcy. Koncepcja Europy Twierdzy odchodziła od swoich akademickich początków, aby mocno zakorzenić się w rdzeniu kontynentalnej psychiki.
To, co kiedyś było odosobnionym dyskursem na obrzeżach UE, teraz stało się normą. Niezależnie od tego, czy chodzi o skrajnie prawicowe rządy Polski i Włoch, prawicowe rządy Grecji i Austrii, liberalne administracje Francji lub Holandii, czy też lewicowe rządy Hiszpanii lub Niemiec, nie można znaleźć żadnej polityki sprzecznej z utrzymaniem i rozbudową ogrodzeń granicznych. Nawet w niemieckim rządzie, który niegdyś był głównym propagatorem solidarności z uchodźcami, Partia Zielonych wzywa obecnie do przyspieszenia deportacji migrantów.
Jak doskonale rozumiał Donald Trump, rozpoczynając swoją niesławną kampanię prezydencką w 2016 r., mury i bariery mają silną symbolikę. Nie ma bardziej atrakcyjnego wizualnie i bezpośredniego sposobu na sprzedaż rozwiązań dla wyzwań migracyjnych danego kraju. Jednak dziesięciolecia nieudanych polityk pokazały, że żaden mur graniczny, niezależnie od jego skali i zakresu, nie może powstrzymać nieuchronnego przepływu globalnej dynamiki migracji.
Przypadki zgłaszane wzdłuż pozornie niekończących się murów Europy Twierdzy po raz kolejny podkreślają rzeczywistość, która pozostaje odporna na uproszczone rozwiązania: twarde granice nie zniechęcają do migracji; zamiast tego wywołują dynamikę twardych granic. Przekierowują migrantów i uchodźców na bardziej niebezpieczne szlaki, zwiększając liczbę ofiar śmiertelnych, czy to na zdradliwych wodach Morza Śródziemnego, w gęstych lasach w pobliżu Polski i Węgier, czy też w wąskich przejściach między posterunkami granicznymi w Melilli.
W nadchodzących latach zmagania związane z migracją będą nadal toczyć się między faktami a emocjami. Fakty są takie, że Unia Europejska powinna przyjmować migrantów, głównie ze względu na niski wzrost demograficzny i gospodarczy. Bogactwo wielu społeczeństw UE wymaga, aby ich gospodarki stale otwierały się na młodsze pokolenia i obsadzały kluczowe stanowiska - w przeciwnym razie grozi im recesja.
Wahania demograficzne mają ogromny wpływ na przepływ osób: zmniejszająca się lub rosnąca, młoda lub starzejąca się populacja wpływa na wzrost gospodarczy i możliwości zatrudnienia. Przyczynami są często wysokie bezrobocie, niskie standardy pracy lub słaba kondycja gospodarcza danego kraju. Ludzie szukają krajów z lepszymi perspektywami, a obecne standardy UE sprawiają, że jest to jeden z najbardziej atrakcyjnych regionów dla migrantów.
W 2022 r. do UE złożono prawie milion (965 665) wniosków o azyl, o 52,1% więcej niż w 2021 r. Jest to najwyższa liczba od 2016 roku. W szczytowym okresie kryzysu migracyjnego w latach 2015-2016 liczba wnioskodawców wyniosła 1 221 690 osób. Liczba osób ubiegających się o azyl po raz pierwszy w UE w 2022 r. wyniosła 881 220 - o 64% więcej niż w roku poprzednim (537 355).
Główne przyczyny migracji obejmują kwestie bezpieczeństwa, zmian klimatycznych, ubóstwa, praw człowieka i demografii. Wraz z rosnącą niestabilnością w regionach takich jak Bliski Wschód czy Afryka Środkowa, oczekuje się, że więcej migrantów zapuka do drzwi UE. I to jeszcze zanim zobaczymy prawdziwe konsekwencje migracji klimatycznej.
Na razie emocje są silniejsze niż fakty: „migracja powoduje ogromne podziały w Unii Europejskiej i może stać się czynnikiem prowadzącym do jej rozpadu. Pomimo ustanowienia wspólnej granicy zewnętrznej, nie byliśmy jeszcze w stanie uzgodnić wspólnej polityki migracyjnej” - powiedział wysoki rangą przedstawiciel Unii Europejskiej ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa - Josep Borrell we wrześniu 2023 r. w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika The Guardian. Według Borrella migracja jest większym zagrożeniem dla UE niż Brexit.
We wrześniu 2023 r. w Polsce wybuchł skandal, w którym polski rząd został oskarżony o zapewnienie łatwego dostępu do wiz Schengen w zamian za łapówki w wielu krajach azjatyckich i afrykańskich. Mówi się, że tym kanałem do UE przybyło ponad 250 000 migrantów. Doprowadziło to Niemcy do przywrócenia kontroli granicznych na granicy z Polską.
W ostatnich latach wiele osób uciekało do Europy przed konfliktami, terrorem i prześladowaniami w swoich krajach. Ponad jedna czwarta z 384 245 osób ubiegających się o azyl, które uzyskały status uchodźcy w UE w 2022 r., pochodziła z ogarniętej wojną Syrii, a osoby z Afganistanu i Wenezueli stanowiły odpowiednio drugą i trzecią co do wielkości grupę. (Zmiany w liczbie osób ubiegających się o azyl).
Ruchy antymigracyjne są paliwem dla populizmu i/lub skrajnie prawicowych partii w wielu krajach UE. Politycy wykorzystują strach ludzi i zamiast dostarczać im informacji i rozwiązań, wykorzystują go do swoich potrzeb politycznych. Brexit był napędzany przez migrację. Węgry Orbána zdecydowanie sprzeciwiają się migracji, ale przez osiem lat podobnie było z polskim rządem Prawa i Sprawiedliwości. Niedawny zwrot polityczny na Słowacji również jest napędzany przez politykę antymigracyjną.
Kwestia ta nie dotyczy już jednak tylko Europy Wschodniej: skrajnie prawicowe partie z silnymi hasłami antymigracyjnymi nabierają rozpędu w Niemczech, Francji czy Holandii. Obecny włoski rząd również działa na rzecz rozwiązania „problemu migrantów”.
Głównymi wyzwaniami dla UE są „nierówności społeczne (36%), bezrobocie (32%), a następnie kwestie migracyjne (31%)” - wynika ze specjalnego badania Eurobarometru na temat przyszłości Europy, opublikowanego przez Parlament Europejski i Komisję Europejską. Jednocześnie „91% osób w wieku od 15 do 24 lat uważa, że przeciwdziałanie zmianom klimatu może przyczynić się do poprawy ich zdrowia i samopoczucia, podczas gdy 84% osób w wieku 55 lat lub starszych zgadza się z tym stwierdzeniem. Prawie co drugi Europejczyk (49%) postrzega zmiany klimatu jako główne globalne wyzwanie dla przyszłości UE”.
Prognozy mówią, że zmiany klimatyczne nasilą ekstremalne zjawiska pogodowe, co w niedalekiej przyszłości doprowadzi do migracji większej liczby osób. Trudno jest oszacować liczbę migrantów środowiskowych na całym świecie, ale różne liczby wahają się od 25 milionów do 1 miliarda do 2050 roku.
„Mury Europy” to transgraniczne śledztwo finansowane przez IJ4EU, które łączy dziennikarstwo danych, raportowanie i wizualizację. Jest to efekt podróży do siedmiu krajów: Bułgarii, Grecji, Francji, Węgier, Polski, Słowenii i Hiszpanii, podczas których przeprowadziliśmy wywiady z osobami ubiegającymi się o azyl, lokalnymi władzami, członkami organizacji humanitarnych, mieszkańcami terenów przygranicznych, funkcjonariuszami straży granicznej, ekologami i myśliwymi.
Przeanalizowaliśmy dziesiątki oficjalnych dokumentów, przerabiając dane i badania w wizualizacje. Niniejsze dochodzenie pokazuje rosnącą liczbę murów i zapór granicznych w całej Europie oraz obnaża rozwijający się biznes wokół murów granicznych, jego znaczenie polityczne, wpływ na społeczeństwo (migranci i uchodźcy, społeczności lokalne, siły bezpieczeństwa) i środowisko.
Zespół:
El Confidencial: Lucas Proto, Emma Esser, Ana Somavilla, Marta Ley, Laura Martín
Fundación porCausa: José Bautista, Isabella Carril
Outriders: Anna Gornicka, Jakub Górnicki, Lola García-Ajforín, Zuzanna Olejniczak, Piotr Kliks, Arkadiusz Sołdon, Ivan Tvardov
Solomon: Stavros Malichudis, Iliana Papangeli
Baynana: Okba Mohammad, Mohammed Shubat