Po upadku ZSRR na Białorusi nie było nic, ale tylko jeśli chodzi o dobra materialne. Ludzie wykształceni w ustroju radzieckim a byli jednak w stanie stworzyć branżę IT, która w ciągu 30 lat zrównała się pod względem udziału w PKB Białorusi z branżą rolniczą. I wtedy wybuchł nowy kryzys polityczny – najpoważniejszy w historii niepodległej Republiki Białorusi.
Jak Białoruś weszła w lata 90., lata chaosu po rozpadzie ZSRR?
„Dzieci, idziemy do sklepu!” – woła ponad 30-letnia ciocia Nadzia. Dzieciaki z sąsiedztwa idą za nią i wszyscy znikają za wzgórzem. Po chwili wchodzą do dużego pomieszczenia z podłogą wyłożoną granitowymi płytkami i małą kolejką gdzieś w rogu sklepu. Klienci chcą kupić cukier, sprzedawany po trzy kilogramy na osobę.
Stoję w kolejce i wpatruję się w podłogę sklepu, wyłożoną ogromnymi kafelkami. Mam jakieś cztery lata i nie przyszłam tu z mamą, tylko z moją sąsiadką, ciocią Nadzią, która musi kupić trochę cukru. Jest lato i czas przygotować przetwory. Tyle że cukru jest zbyt mało: jest sprzedawany po trzy kilogramy na osobę, licząc dzieci. Dlatego jej pomagam.
Tak właśnie było z towarami na Białorusi na początku lat 90. – nieustanne braki i niekończące się kolejki.
magazyn Unblock
Naciskając „Zapisz się”, wyrażam zgodę na przesyłanie newslettera Unblock przez Outriders Sp. not-for-profit Sp. z o.o. i akceptuję regulamin.
Latem 1993 r. inflacja przekroczyła 1000%. Zaledwie dwa lata wcześniej imperium Związku Radzieckiego upadło, a w jego byłych republikach hulała bieda. Właśnie wtedy inżynierowie i menedżerowie z wykształceniem odebranym w radzieckich szkołach stworzyli coś, co trzy dekady później można byłoby nazwać państwem IT.
W tym czasie na Białorusi pojawiły się komputery osobiste. Nie były to już zajmujące kilka pomieszczeń maszyny przeznaczone tylko dla specjalistów.
– Białoruś była zakładem montażowym ZSRR, dlatego mieliśmy tu odpowiednie technologie do produkcji wielkich komputerów elektronicznych. A ci, którzy mieli z nimi do czynienia, z łatwością przestawiali się na pracę z komputerami osobistymi. Komputery elektroniczne stojące w halach maszynowych były znacznie bardziej skomplikowane. Dlatego łatwo było zająć się komputerami osobistymi – mówi Galina Lades, profesor Akademii Sztuk Pięknych. Galina rozpoczęła karierę w latach 70. w Centrum Informatycznym Instytutu Matematyki Akademii Nauk w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej (BSRR).
Komputery nie były dostępne dla wszystkich, najtańszym sposobem było zbudowanie ich z komponentów. I ludzie potrafili to robić. Sprzedaż i obsługa sprzętu komputerowego stały się normalnym biznesem. Komputery i części do nich płynęły z Litwy, Estonii oraz innych państw.
W pierwszej połowie lat 90. sprzętem komputerowym zajmowało się wiele firm, w tym od pięciu do dziesięciu całkiem sporych, a także autoryzowani dystrybutorzy. Jednym z pierwszych prywatnych przedsiębiorstw, które weszły na rynek sprzętu komputerowego, była założona w 1990 r. Panorama. Często wspomina się dużą firmę Dainova, która pojawiła się na rynku rok później. Oferowany przez nią komputer mógł kosztować ok. 200 dol. (importowany model IBM PC AT 286). Średnia pensja na Białorusi wynosiła wtedy ok.10–30 dol.
Jeden z białoruskich gigantów IT, firma Belhard, pojawiła się na rynku w 1994 r.
– Czy jesteście w stanie to zrozumieć? Pensja w tym kraju wynosiła wówczas ok. 10 dol. miesięcznie. Drukarka laserowa kosztowała 1200 dol. – opowiada Igor Mamonenko, dyrektor i założyciel firmy.
– Firma Hewlett-Packard sprzedała nam drukarki laserowe za 1000 dol. za sztukę. Dla nas 10 dol. to były już niezłe pieniądze. Dlatego policzyliśmy to tak: 1000 dol. + 10 dol. i sprzedajemy te drukarki za 1010 dol. – tłumaczy Mamonenko.
Zarobki wydają się niewielkie, ale tak naprawdę ludzie byli zaskoczeni, jeżeli w ogóle dostawali wypłaty w branży IT. Krążyła opowieść o jednym z pracowników, który dostał pracę w firmie Sigma-Service, a dwa miesiące później przypomniano mu o odebraniu wynagrodzenia. Zapytał: „A to ja tutaj zarabiam?”. Był zdumiony, ponieważ w tamtym czasie powszechną praktyką było dorabianie sobie na płytach głównych starszych technologicznie komputerów, które zawierały złoto, a nadawały się tylko do wyrzucenia.
– Firma Nestor wyprodukowała pierwsze czcionki dla języka mołdawskiego, turkmeńskiego i białoruskiego. W 1992 r. pracownicy Nestora jako pierwsi w ZSRR przestali przygotowywać codzienne publikacje na maszynie i zaczęli używać do tego komputerów – wspomina Wolha Kiriuszkina z wydawnictwa Nestor.
Jednak znaczną część sektora IT tworzyły organizacje i instytucje państwowe, podobnie zresztą jak w czasach radzieckich. W ZSRR otrzymywały sprzęt w ramach dostaw państwowych, a teraz kupowały go od firm prywatnych.
Zakłady państwowe również realizowały swoje projekty, w szczególności pierwszy i jedyny białoruski program antywirusowy VirusBlokAda (1997 r.). Z kolei uczniowie świetnie się bawili, tworząc wirusy komputerowe. Jak głosi plotka, fala takich wirusów nawiedzała Białoruś przez kilka lat z rzędu. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy w Instytucie Radiotechnicznym w Mińsku odbywały się badania nad ochroną antywirusową.
Z czasem specjaliści z przedsiębiorstw państwowych zaczęli zatrudniać się w firmach prywatnych. Ponadto w połowie lat 90. rozpoczęła działalność, w ramach outsourcingu, branża rozwoju oprogramowania.
Komputeryzacja i życie codzienne w pierwszej dekadzie XXI w.
Styl życia ludzi stopniowo się zmieniał. Dostęp do wiadomości nie ograniczał się tylko do telewizora. Rozwijały się media internetowe, a od ok. 2000 r. w serwisie Tut.by można było założyć skrzynkę pocztową z białoruskim adresem e-mailowym.
Firmy tworzyły strony internetowe i oferowały usługi hostingowe.
– Oprócz nas w 2003 r. istniały jeszcze trzy inne firmy hostingowe – mówi Margarita, która później pracowała w obsłudze klienta w firmie ActiveCloud.
– Praca była interesująca. Wyjaśniałam klientom, czym są nazwa domeny i hosting, dlaczego są potrzebne, na czym polega abonament roczny i miesięczny.
– Pojęcie domeny i hostingu – czy to było dla nich coś nowego?
– Duży portal internetowy Tut.by przekształcał się wówczas w serwis informacyjny. Wtedy popularne były fora internetowe, właśnie pojawił się Onliner.by. O smartfonach nikt nie słyszał, a tylko niewielka liczba firm miała swoje strony www. Rozmawialiśmy z klientami o tym, że warto mieć firmową stronę internetową, ale nadal nie było to uznawane za konieczność.
Podczas procesu rekrutacji do pracy pojawił się nowy wymóg: „umiejętność obsługi komputera”. Tak naprawdę oznaczało to umiejętność włączania i wyłączania komputera, pisania na klawiaturze komputerowej i wysyłania e-maili. Według szacunków firmy Belhard do 2000 r. umiejętność obsługi komputera opanowało ok. 400 tys. osób z 10 mln mieszkańców Białorusi.
Po 2000 r. posiadanie w domu komputera nadal było luksusem, a młodzież dosłownie oblegała kluby komputerowe. Najwytrwalsi nauczyli się programować dzięki hakowaniu gier komputerowych.
– Upadek klubów komputerowych rozpoczął się prawdopodobnie w 2004 r., co można potraktować jako oznakę komputeryzacji społeczeństwa – mówi Roman, menedżer projektu. W 2004 r. dostał swoją pierwszą pracę w branży IT.
– Jak wyglądał wtedy internet?
– W domach ludzie komunikowali się i przesyłali sobie dane przez lokalne sieci komputerowe, ponieważ internet był okropnie drogi, a połączenia modemowe – bardzo wolne. Można było takie połączenie podładować, kupiwszy odpowiednią kartę w kiosku. A telefony komórkowe miały oczywiście praktycznie zerowy dostęp do sieci.
Dopóki nie poprawiła się jakość połączeń, a ceny usług internetowych nie spadły, dostęp do sieci był organizowany dzięki samodzielnie tworzonym lokalnym sieciom komputerowym. Wokół tworzenia i udzielania wsparcia takim sieciom powstawały całe społeczności. Z czasem część z nich przekształciła się w profesjonalnych dostawców usług internetowych.
Był to czas pasjonatów. Posiadanie w domu lokalnego serwera sieciowego było powodem do dumy. Z kolei jeden z mińskich dostawców internetu znany był z tego, że u niszczył przecinarkami kable w „nielegalnych” lokalnych sieciach komputerowych i w ten sposób likwidował konkurencję.
Przy układaniu sieci trzeba było się wykazać niemałą kreatywnością, zwłaszcza jeżeli miała ona połączyć dwa wieżowce, między którymi kursował tramwaj. Pewnego razu do jednej z dzielnic Mińska zaproszono łuczniczkę. Do strzały przywiązano kabel i sportsmenka celnym strzałem przerzuciła połączenie internetowe.
W samej branży IT również pojawiły się nowe trendy: minęła era, w której informatyk mógł programować, budować serwer i naprawiać żelazko. Rozpoczął się okres specjalizacji: sieć i administracja systemami, programowanie aplikacji, bezpieczeństwo itd.
Jak powstał Białoruski Park Wysokich Technologii?
Równolegle rozwijała się technologia w środowisku biznesowym i na Białorusi rozpoczęto produkcję oprogramowania. Giganci branży: IBA, EPAM, Belhard, Itransition czy Sam Solutions, pojawili się jeszcze w latach 90.
Co to za firmy? Na przykład IBA powstała na bazie Mińskiej Fabryki Maszyn Liczących Ordzhonikidze, w której w 1960 r. zbudowano pierwszy białoruski komputer. IBA rozwinęła się dzięki trwającej do dziś współpracy Białorusinów z amerykańskim koncernem IBM.
EPAM otrzymała zastrzyk zagranicznych inwestycji w połowie pierwszej dekady XXI w., co było dość niezwykłe i pozwoliło jej wspaniale wystartować. Obecnie EPAM jest jedną z największych firm informatycznych w kraju i pracuje w systemie outsourcingu. W 2019 r. liczba jej pracowników na Białorusi wynosiła 10 tys. osób. To jak populacja małego miasteczka.
– Do 2005 r. branża IT miała się dobrze i była przygotowana na dalszy wzrost – mówi konsultant ds. IT Hleb Rubanau. – Biur outsourcingowych było bardzo dużo, rekrutacja specjalistów działała prężnie, wymagania były wysokie. Nie mając doświadczenia, łatwiej było zacząć pracę w firmach pracujących na rodzimym rynku. Jednak absolwenci kierunków specjalistycznych (były tylko trzy takie kierunki) zwykle od razu przechodzili do outsourcingu. Ja zaczynałem w 2005 r. w firmie 1C (outsourcing personalny), ale rok później przeszedłem do EPAM.
W tamtym czasie nie było prawie żadnych firm zajmujących się tworzeniem produktów, takich jak Wargaming czy Viber, które miałyby globalny zasięg. Niemniej kilku biznesmenów próbowało stworzyć organizację branżową, która ułatwiłaby wszystkim życie.
– Dlaczego nie możemy stworzyć odpowiednika Doliny Krzemowej w Republice Białorusi, aby ludzie mogli się realizować bez konieczności wyjeżdżania z kraju, a jeśli już, to z biletem powrotnym w kieszeni? – pyta Walery Cepkała, który pracował wówczas jako urzędnik.
– Kiedy przedstawiłem propozycję podczas obrad rządu, oczywiście uznano mnie za marzyciela: „Czy ty w ogóle rozumiesz, gdzie mieszkasz? Jak zamierzasz stworzyć tutaj Dolinę Krzemową?” – relacjonuje Cepkała, obecnie znany jako jeden z kandydatów na urząd prezydenta Białorusi.
Próby białoruskiego urzędnika zakończyły się sukcesem: w 2005 r. ukazał się specjalny dekret Alaksandra Łukaszenki, na mocy którego otwarto Białoruski Park Wysokich Technologii (HTP). Walery Cepkała był jego szefem od 2005 do 2017 r.
Początkowo trudno było się dostać do HTP, ponieważ dekret poważnie ograniczył profil firm, które mogły aplikować, np. wytwórcy sprzętu elektronicznego nie mieli tam czego szukać. Stopniowo znoszono jednak obostrzenia i w październiku 2020 r. w Białoruskim Parku Wysokich Technologii zarejestrowanych było 969 mających tam siedzibę firm i ok. 65 tys. pracowników (dane na stronie organizacji). Jak podkreśla administracja HTP, są wśród nich również firmy spożywcze.
Ulgi podatkowe, jakie oferuje HTP, ograniczyły odpływ specjalistów za granicę. Pracodawcy mogli stopniowo podwyższać pensje i jednocześnie odchodzić od płatności „pod stołem” w kierunku legalnych wypłat obciążonych kosztami podatkowymi (skończył się czas niezarejestrowanych kart bankowych i pensji w dolarach). Jednak schematy zaczerpnięte z szarej strefy utrzymywały się ponad rok.
– To tak jak picie piwa na ulicy i palenie papierosów w kawiarni lub na schodach przy wejściu: dopóki nie zostało zlikwidowane, nikt nie miał żadnych pytań, ponieważ każdy od zawsze to robił – wyjaśnia specjalista, który pracował właśnie w taki sposób.
Jak pojawiły się start-upy?
Jedna z pierwszych firm zajmujących się tworzeniem produktów na Białorusi powstała w 2004 r., kiedy wszyscy korzystali jeszcze z outsourcingu. Była to usługa zarządzania projektami Targetprocess firmy Taucraft. Ogólnie rzecz biorąc, przed 2010 r. nastąpił ilościowy wzrost w tej dziedzinie: pieniądze, kontakty i wiedza kumulowały się w branży IT.
Start-upy w tym sektorze zyskiwały na popularności i powstawały na całym świecie. Na Białorusi natomiast zaczęły pojawiać się firmy, które tworzyły ich produkty. W 2012 r. w lokalnej społeczności IT zaczęto coraz częściej zauważać, że „trend w kierunku wzrostu liczby start-upów dotarł również do Białorusi”. A w 2016 r. Walery Cepkała opublikował książkę o IT na Białorusi, w której napisał, że w kraju jest „boom na start-upy”.
Jak mówi Anioł Biznesu Kiryl Hołub, na etapie pomysłu znajduje się teraz na Białorusi prawdopodobnie ponad tysiąc start-upów. W 2018 r. lokalni inwestorzy naliczyli kilkaset osób, które dopiero rozpoczynają swoją podróż biznesową, ale są już gotowe do inwestycji. Do największych i najbardziej znanych start-upów należą obecnie Maps.me, komunikator Viber, aplikacja Flo oraz MSQRD, PandaDoc, Kino-mo, FriendlyData i Banuba.
Zgodnie z tym, co sądzono wcześniej i jak z nadzieją zakłada się teraz, to właśnie start-upy pomogą białoruskiemu państwu stworzyć innowacyjną gospodarkę.
„Myślę, że jeżeli branża IT na Białorusi nie będzie odgórnie regulowana, jak ma to miejsce w Rosji, to sektor ten będzie się nadal rozwijał” – powiedział w 2016 r. Jury Mielniczak, przedsiębiorca IT, inwestor i programista.
I tak właśnie się stało. Do końca 2017 r. Białoruś dokonała fundamentalnych zmian: Alaksandr Łukaszenka wydał tzw. dekret informatyczny (Dekret nr 8 „O rozwoju gospodarki cyfrowej”). Dokument ten zwiększył m.in korzyści dla firm obecnych w Białoruskim Parku Wysokich Technologii i listę działań, które są tam akceptowane.
Jak szacuje Mińska Rada Dialogu ds. Stosunków Zagranicznych, do 2018 r. białoruski sektor IT składał się w 60,5% firm outsourcingowych i w 39,5% z firm tworzących produkty. A w rankingu ekosystemów startupowych StartupBlink z 2019 r. Białoruś zajęła 55. miejsce na 100 sklasyfikowanych państw (tutaj można znaleźć więcej informacji o ekosystemie startupowym na Białorusi).
„Wraz ze zmianą ustawodawstwa, w szczególności w związku z przyjęciem dekretu nr 8, rząd dał zielone światło rozwojowi produktu modelowego dla branży IT, a w kraju stworzono warunki do rozwoju start-upów” – powiedział w 2019 r. Anton Kuliczkin, inwestor i członek stowarzyszenia Aniołów Biznesu.
– Jednym z głównych powodów, dla których Białoruś stała się centrum IT, jest wysoka jakość samego sektora IT – wyjaśnia ekspertka Inicjatywy Minsk Dialogue Alexandra Murphy. Wspomina o jakości radzieckiej edukacji i planuje otworzyć Instytut IT na Białorusi.
– Założycielami firmy EPAM byli absolwenci sowieckich uniwersytetów. Belhard również pochodzi z czasów radzieckich. Radziecki system edukacji nie był zły – komentuje wpływ czasów sowieckich na obecną branżę IT na Białorusi Siarhiej Levin, dyrektor centrum technologii uczenia w firmie Belhard.
– Skąd pochodzą dziś specjaliści?
– Oczywiście z uniwersytetów: Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego i Białoruskiego Państwowego Uniwersytetu Informatyki i Radioelektroniki. Ponadto organizuje się wiele kursów, dzięki którym ludzie poszerzają swoją wiedzę. Dostępna jest również pomoc mentorska.
– Czy muszę studiować na uniwersytecie, aby zostać programistą?
– 25 lat temu zapytałem o to jednego z założycieli firmy EPAM. „Nie potrzebujemy edukacji, ale wiedzy” – odpowiedział. Jeśli ktoś sam zdołał się nauczyć programowania, to firma przymknie oczy na brak wiedzy z zakresu np. nauk politycznych.
Czy to wszystko skończy się z powodu polityki?
Liczba firm musiała rosnąć, musiał rozwijać się outsourcing, a start-upy musiały podchodzić metodycznie do kolejnych etapów inwestycyjnych. W 2017 r. Białoruś, jako jedno z pierwszych państw na świecie, zalegalizowała kryptowaluty, a entuzjaści technologii blockchain liczyli na transformację gospodarki.
„Nasze zasady, które nie obowiązują w większości państw, nie są złą decyzją. Musimy tylko poczekać, aż ekonomia oparta na technologii blockchain eksploduje” – powiedział w 2018 r. Dzmitry Matwiejeu, partner w firmie prawniczej Alejnikow & Partners.
Firma ta aktywnie uczestniczyła w opracowaniu dekretu dotyczącego sektora IT i zajmuje się doradztwem prawnym w tym zakresie. Jednak we wrześniu br. jej szef wyjechał na Ukrainę, aby stworzyć tam odpowiednik Białoruskiego Parku Wysokich Technologii.
A więc nie wszystko poszło na Białorusi zgodnie z planem.
Jeszcze wiosną 2020 r. tu i ówdzie zbierali się niezadowoleni ludzie, niektórzy zapisywali się do grup inicjatywnych kandydatów na prezydenta. 9 sierpnia ludzie wyszli na ulice w kilkudziesięciu miastach. Takich protestów Białoruś nie widziała nigdy wcześniej. Zwykle wszystko kończyło się w ciągu jednego dnia lub co najwyżej miesiąca. Znakiem dla branży IT było odłączenie internetu, które trwało przez trzy dni powszednie bezpośrednio po wyborach.
„Nawet tydzień po 9 sierpnia próbowałem pracować, ale w rzeczywistości zamiast coś produkować, bez końca wyjaśniałem klientom, jaki mam plan na wynagrodzenie im utraconej produkcji na Białorusi, lub słuchałem, jak żądają, aby wszystkie kluczowe lub mniej istotne elementy procesu produkcyjnego zostały wywiezione z kraju” – napisał na Facebooku w sierpniu br. Maksim Bahracou, starszy wiceprezes EPAM.
Bahracou wziął urlop na czas nieokreślony i wstąpił do Rady Koordynacyjnej ds. Przekazania Władzy na Białorusi. Już wtedy było wiadomo, że członkowie rady zostali uwięzieni, a sama organizacja uznana przez władze za zagrożenie dla suwerenności państwa.
W sierpniu przedstawiciele branży IT sygnowali dwa listy wzywające do zaprzestania przemocy. Pierwszy z nich został podpisany przez ponad 3 tys. dyrektorów naczelnych, inwestorów i deweloperów, a drugi – przez najważniejszych biznesmenów z sektora IT.
Protesty trwają do dziś, a na listach zatrzymanych przez reżim można znaleźć każdego, w tym dyrektorów firm. Tegoroczny żart informatyków brzmi: „W niedzielę uciekaliśmy przed policją z jednym inżynierem DevOps na stacji metra Niamiha. Stary! Mam dla ciebie pracę”. I bardzo łatwo wyobrazić sobie taką sytuację.
Według różnych szacunków aresztowano od 20 do 30 tys. osób, a liczba więźniów politycznych sięga blisko 150. Pracownicy firm wracają z więzień z poważnymi obrażeniami. Twierdzą, że byli torturowani. W więzieniu zatrzymanych czasami oznaczano farbą – malowano krzyże na tych, którzy mieli być dotkliwiej katowani. Taki jest ponury obraz rzeczywistości.
Tymczasem jedna po drugiej pojawiają się informacje o gotowości firm i specjalistów do opuszczenia Białorusi: przeprowadza się już kilkadziesiąt firm.
– Musimy się stąd wydostać, taki jest nastrój wokół IT – mówi Stefan Korf, starszy programista z Mińska. – Pracownik, z którym wiązaliśmy w firmie spore nadzieje, odszedł, odchodzą też przyjaciele. Czy to już kilkanaście osób? Tak sądzę.
Do protestu przyłączyli się także informatycy, których zawsze uważano za apolitycznych. Zebrali się na wiec przed siedzibą HTP i dołączyli do marszu.
Jeden z czołowych menedżerów EPAM uczestniczył w tworzeniu platformy alternatywnego liczenia głosów Golos. Inicjatywa pozwoliła potwierdzić sfałszowanie wyborów prezydenckich.
Specjaliści IT przygotowali stronę internetową do wyszukiwania zatrzymanych i zaginionych podczas protestów. Obecnie rozwijają darmową aplikację offline o nazwie March, która będzie służyć do monitorowania sił Ministerstwa Spraw Wewnętrznych podczas protestów obywatelskich. Informatycy niestrudzenie wymyślają sposoby na przywrócenie działania internetu, ponieważ jest on wyłączany w każdą niedzielę.
Firmy starają się stanąć na wysokości zadania: start-up PandaDoc dokonał wpłat na pomoc pracownikom MSW, którzy odeszli z pracy. Tylko w pierwszym miesiącu akcji otrzymał ponad 600 wniosków o pomoc. Jednak pod presją władz i w związku z aresztowaniami pracowników zawiesił inicjatywę, którą przejął inny start-up. ISsoft Solutions i Gurtam przeznaczyły natomiast po 500 tys. dol. na pomoc ofiarom protestów.
Przykłady można mnożyć. Łukaszenka, podpisując dekret nr 8 i rozwijając branżę IT, nie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji.
Osiągnięto również cele ekonomiczne: udział sektora IT w PKB kraju był porównywalny z rolnictwem (dwa lata temu sektor IT wytworzył 5,7% PKB Białorusi, a rolnictwo i leśnictwo – 6,4%).
Po wyborach pojawiły się zapowiedzi pogorszenia sytuacji:
„Jeżeli obecny stan rzeczy się utrzyma, stracimy zaufanie klientów i inwestorów” – powiedział we wrześniu Waleryj Cepkała, założyciel HTP i były kandydat na prezydenta.
Tacciana Marynicz, założycielka grupy firm BELBIZ i centrum startupowego Imaguru, we wrześniu br. oszacowała straty branży na 100 tys. dol dziennie.
Czy władze Białorusi dostrzegają tę sytuację? Jesienią kierownictwo HTP odpowiedziało, że wszystko jest w porządku, powstawały nowe firmy, a fiskus stwierdził, że dochody z sektora IT rosną.