Miesiąc po wyborach parlamentarnych wciąż nie ma ich ostatecznych rezultatów.
Nad składem w Bagdadzie, gdzie przechowywano urny wraz z głosami z wyborów parlamentarnych, które odbyły się 12 maja, uniósł się ogromny i gęsty tuman czarnego dymu. Na miejsce przyjechała straż pożarna, która zmagała się z pożarem. Znajdowały się tam głosy ok. 60% wyborców z 2 mln uprawnionych do głosowania w Bagdadzie. Nie jest jednak jasne, jakie szkody wyrządził pożar ani jak wybuchł.
Wciąż urzędujący premier Hajdar al-Abadi w wydanym oświadczeniu uznał to za „spisek przeciwko narodowi i jego demokracji”. „Podejmiemy wszystkie niezbędne środki i uderzymy żelazną pięścią we wszystkich, którzy podkopują bezpieczeństwo państwa i jego obywateli”.
Przewodniczący irackiego parlamentu Salim al-Dżaburi w oświadczeniu wezwał z kolei do powtórzenia wyborów. Dżaburi jest związany z sunnicką koalicją Al-Watanija, która zajęła 6. miejsce i zdobyła 21 mandatów. Polityk uznał pożar za „zaplanowane przestępstwo, które ma ukryć manipulacje wyborcze”.
Spór o wyniki
Premier Hajdar al-Abadi zabronił członkom Irackiej Niezależnej Wysokiej Komisji Wyborczej (IHEC) opuszać kraj ze względu na – jak się wyraził – „rażące nieprawidłowości” w ostatnich wyborach parlamentarnych. Stwierdził, że wobec niektórych z nich mogą zostać wszczęte procesy kryminalne. Powodem ma być niewłaściwa inspekcja maszyn do elektronicznego liczenia głosów, które zastosowano w Iraku po raz pierwszy. Komisja wyborcza anulowała głosy z 1021 spośród 53 tys. urn. Abadi o większość błędów oskarżył właśnie komisję wyborczą.
Także partie kurdyjskie, zmagające się o głosy w północnej części kraju, oskarżyły się wzajemnie o fałszerstwa wyborcze z użyciem maszyn do liczenia głosów. To dlatego 6 czerwca parlament zarządził przeliczenie wszystkich głosów od nowa. Tym razem jednak nie elektronicznie, ale ręcznie. Dodatkowo zwolniono cały dziewięcioosobowy skład IHEC i zastąpiono jej członków sędziami.
Kilka godzin później w Bagdadzie doszło do podwójnej eksplozji. Wybuchy uszkodziły też meczet w zamieszkałej głównie przez szyitów dzielnicy Miasto as-Sadra. W ich rezultacie zginęło 18 osób, a 90 zostało rannych. Sprawa wciąż jest badana i nie wiadomo, co spowodowało wybuch. W tej części Bagdadu największym poparciem cieszy się Muktada as-Sadr, którego blok Sairoun zajął pierwsze miejsce w wyborach. Sadr po incydencie wzywał do „cierpliwości i samoopanowania”.
Cztery dni potem doszło do pożaru w składach, gdzie przechowywano urny wyborcze. Najprawdopodobniej ręczne liczenie głosów nie będzie więc możliwe, bo część kart wyborczych, nie wiadomo jak duża, uległa zniszczeniu. W Bagdadzie największym poparciem cieszy się właśnie Sadr.
Wątpliwy sukces
Do stworzenia większości parlamentarnej potrzeba 165 deputowanych. Żadne z ugrupowań nie zbliżyło się do tego rezultatu. Dlatego po ostatecznym ustaleniu wyniku wyborów formowanie koalicji rządzącej zajmie najpewniej miesiące.
Pierwsze miejsce w wyborach zajął blok Sairoun, czyli koalicja ugrupowania kontrowersyjnego szyickiego duchownego Muktady as-Sadra z komunistami. Zdobył on 54 mandaty. Zwycięstwo zapewniła mu skuteczna kampania oparta na hasłach antykorupcyjnych. Według rankingu dotyczącego poziomu korupcji stworzonego przez Transparency International Irak w 2017 r. znalazł się na 169. miejscu wśród 180 państw.
Drugie miejsce zajął sojusz Fattah, który uzyskał 47 z 328 mandatów. Jego lider Hadi al-Amiri wcześniej był dowódcą jednej z szyickich bojówek wchodzących w skład Al-Haszd asz-Sza’abi (Sił Mobilizacji Ludowej). Około 500 byłych bojowników zrzuciło mundury i przywdziało garnitury, by walczyć o miejsca w parlamencie. Teraz Amiri jest przewodniczącym sojuszu Fattah.
Dopiero na trzecim miejscu znalazł się sojusz Al-Nasr, na którego czele stoi Abadi. Zdobył on 42 miejsca w parlamencie. To właśnie ugrupowanie premiera było faworytem tych wyborów.
O 329 miejsc w irackim parlamencie ubiegało się niemal 7 tys. kandydatów reprezentujących 87 partii. Tylko 45%, czyli ponad 10 mln Irakijczyków, wzięło udział w wyborach, co stanowi najniższą frekwencję od 2005 r. Od roku 2003 żadne wybory nie miały frekwencji niższej niż 60%. Mimo poważnych obaw i gróźb ze strony ISIS samo głosowanie odbyło się bez poważnych incydentów. W kraju podjęto zaostrzone środki bezpieczeństwa.
To pierwsze wybory parlamentarne od pokonania ISIS. Poprzednie odbyły się 30 kwietnia 2014 r.
Na zdjęciu kobieta biorąca udział w referendum niepodległościowym, które odbyło się 25 września w północnym Iraku.