Ponad 650 tysięcy obywateli Wenezueli wyjechało w ubiegłym roku z 31-milionowego kraju z powodu pogarszającej się sytuacji ekonomicznej. Najczęściej emigrowali do Kolumbii, Ekwadoru, Peru, Chile, Stanów Zjednoczonych, Panamy, Meksyku, Hiszpanii, Argentyny, Brazylii i Kostaryki. Przewiduje się, że w tym roku będzie ich jeszcze więcej. Według badań przeprowadzonych w Wenezueli czterech na dziesięciu mieszkańców myśli o rozpoczęciu życia w innym kraju.
Nieliczni mają wizy
Szacuje się, że poza granicami państwa mieszkają ponad dwa miliony dwieście tysięcy Wenezuelczyków, z czego ponad pół miliona przebywa w sąsiedniej Kolumbii (spośród nich 374 tysiące nie posiada wiz). Dla niektórych jest to miejsce docelowe, pozostali szukają sposobów na przedostanie się do innych państw.
Na wzrost liczby emigrantów ma wpływ pogarszająca się sytuacja ekonomiczna i polityczna w Wenezueli, która zmaga się z recesją, bezrobociem i wciąż rosnącą inflacją. Dzięki zasobom ropy naftowej Wenezuela była jednym z najbogatszych państw w Ameryce Łacińskiej. Po śmierci socjalistycznego prezydenta Hugo Chaveza władzę w kraju objął Nicolás Maduro, który kontynuował politykę swojego poprzednika. Na początku kwietnia 2017 r. odbyły się masowe demonstracje przeciwko jego prezydenturze oraz pogarszającej się sytuacji ekonomicznej. W ich wyniku zginęło kilkadziesiąt osób. Cena ropy naftowej na świecie znacząco spadła i wpływy z jej eksportu w uzależnionej od surowca Wenezueli zmalały. W sklepach zaczęło brakować podstawowych produktów spożywczych, a pieniądze traciły na wartości. Z tego powodu w zeszłym roku granicę z Kolumbią przekroczyło w sumie milion trzysta tysięcy obywateli Wenezueli. Niektórzy chcieli jedynie zaopatrzyć się w jedzenie, ubrania i leki. Inni próbowali przemycać benzynę i narkotyki. Strażnicy graniczni zaobserwowali, że wielu Wenezuelczyków deklarowało, że przyjeżdżają do Kolumbii w celach turystycznych, a w rzeczywistości pracowali nielegalnie i wracali do swojego kraju przed upływem trzech miesięcy, żeby uniknąć deportacji. Po jakimś czasie wracali do pracy. – Jest to największa fala emigrantów, która kiedykolwiek przybyła do naszego kraju – mówi Christian Krüger, dyrektor kolumbijskiego urzędu imigracyjnego. – Oficjalnie do niedawna mieliśmy 110 tysięcy obcokrajowców z całego świata – dodaje.
Bez planu na życie
Luis Madrid, psychiatra i koordynator Komitetu Chorób Afektywnych w Wenezueli, przyznaje, że coraz częściej zgłaszają się do niego osoby, które planują emigrację. Ta perspektywa wzbudza jednak ich niepokój.
– Eksodus zaczął się na dobre cztery lata temu. Teraz ludzie uciekają bez żadnego planu na życie, w sposób chaotyczny, a to zwiększa ryzyko, że migracja nie zakończy się sukcesem – tłumaczy.
Jak przyznaje, dla Wenezuelczyków jest to nowa sytuacja, gdyż do niedawna mało kto myślał o tym, żeby szukać pracy w sąsiednich krajach. Dlatego tylko niektórzy migranci posiadają pomysł na to, co będą robić po wyjeździe. Jednak nawet oni mają wątpliwości. – Muszą wyjechać, ale tego nie chcą, i czują strach, którego objawami są niepokój i ataki paniki – tłumaczy psychiatra. – Niektórzy mają dzieci lub rodzinę za granicą, która prosi, żeby do nich przyjechali i obiecuje, że przyjmą ich w swoich domach. Są też tacy, którzy jadą bez planu, mówiąc: „zobaczę, co będę robił, i jak to rozwiążę”. Często się tak zdarza. Inni mają małe dzieci i chcą im zapewnić lepszą edukację. Mam również pacjentów, którzy wyjechali i wrócili do Wenezueli po tym, jak tutaj wszystko wyprzedali.
Śpią i myją się na ulicy
Dla rządu w Bogocie taka liczba emigrantów z Wenezueli jest nowym zjawiskiem, bo przed laty to obywatele Kolumbii szukali lepszego życia u swoich sąsiadów. Szacuje się, że do czasu kryzysu mieszkało tam ponad półtora miliona Kolumbijczyków. Teraz rząd Juana Manuela Santosa liczy się z tym, że w najbliższym czasie większość z nich wróci ze swoimi rodzinami do dawnej ojczyzny. Jednak oni nie są traktowani jako obcokrajowcy. To głównie nielegalni imigranci stanowią wyzwanie dla władz.
– Niektórzy Wenezuelczycy nie przebywają tu legalnie, ale nie można zapominać, że kiedyś to Kolumbijczycy tam jeździli i pracowali w różnych sektorach, więc teraz my nie możemy odwrócić się do naszych sąsiadów plecami – mówi Krüger. – Powinniśmy zachować się w sposób humanitarny w stosunku do grupy ludzi, która potrzebuje naszego wsparcia, ale musimy też postępować zgodnie z regułami.
Daniel Pages, prezes Stowarzyszenia Wenezuelczyków w Kolumbii, twierdzi, że sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana, gdyż ostatnio na emigrację zdecydowało się sporo osób bez środków do życia. Niektórzy z powodu braku perspektyw śpią na ulicy lub prostytuują się, żeby utrzymać swoje dzieci. – Ludzie, którzy nie mają legalnej pracy (ani pozwolenia na nią), muszą to robić. Powinni móc tutaj pracować, nie mogą być marginalizowani.
Na początku stycznia kolumbijskie władze nakazały 400 obywatelom Wenezueli opuszczenie parkingu autobusowego w mieście Barranquilla. Niektórzy z nich załatwiali potrzeby fizjologiczne na ulicy, obok restauracji, i myli się w strumieniu wody cieknącej z pękniętej rury.
– Byliśmy świadkami sytuacji, które dotykały pasażerów, handlarzy i osób pracujących na dworcu autobusowym – mówi Dewin Silva Llinás, jeden z pracowników. – Miały tu miejsce prostytucja, sprzedaż środków odurzających i bijatyki – dodaje.
Zagrożenie społeczne w Brazylii
W grudniu władze przygranicznego stanu Roraima w Brazylii zadeklarowały sytuację zagrożenia społecznego ze względu na dużą liczbę Wenezuelczyków, którzy przekraczali granicę. W ciągu ostatnich dwóch lat przybyło tutaj ponad 30 tysięcy emigrantów z tego kraju. Większość z nich ma mniej niż 30 lat, a około 35% studiuje bądź ma wyższe wykształcenie. Tylko nieliczni znaleźli miejsce w przepełnionych obozach dla uchodźców, reszta, ze względu na trudną sytuację finansową, znalazła się na ulicy. Emigranci starają się o wizy i próbują szukać pracy. Aby przeżyć, handlują na ulicy warzywami, myją szyby samochodowe, niektórzy prostytuują się. – Mamy duży problem, który będzie się tylko powiększał – powiedziała Teresa Surita, burmistrzyni Boa Vista, stolicy stanu. Jak zauważyła, szkoły w Boa Vista przyjęły prawie 1000 dzieci z Wenezueli, a w szpitalach zaczęło brakować łóżek. To z powodu większej liczby pacjentów, wśród których są też Wenezuelki w ciąży.
Zezwolenie na pobyt czasowy
Inne kraje również muszą odnaleźć się w nowej sytuacji. W Peru mieszka teraz około sześciu tysięcy Wenezuelczyków. Rząd Pedro Pablo Kuczynskiego ogłosił, że każdy Wenezuelczyk, który przyjedzie do Peru przed końcem 2018 r., dostanie zezwolenie na pobyt czasowy. Jedynym warunkiem jest posiadanie paszportu, wypełnienie wniosku migracyjnego, opłata za wydanie wizy i niekaralność. Dużo więcej osób emigruje jednak do Argentyny. W zeszłym roku wyjechało tam ponad 27 tysięcy ludzi, czyli 15 razy więcej niż w 2014 r.
– Myślę, że w tym roku może tutaj przyjechać 35 tysięcy moich rodaków – twierdzi Vincenzo Pensa, prezes Stowarzyszenia Wenezuelczyków w Argentynie (Asoven Venezolanos en Argentina). Jak przyznaje, wielu z nich na początku pracuje na czarno, najczęściej w gastronomii. Z tego powodu mają jednak problem z wynajęciem mieszkania. Do tej pory swoich bliskich sprowadzali dopiero wtedy, gdy mieli już ustabilizowaną sytuację. – Jednak ostatnio zaczęły emigrować całe rodziny, bo nie wiadomo, co wydarzy się w Wenezueli. Sytuacja jest tam bardzo napięta i niestabilna – dodaje Pensa.
Zdjęcie ilustracyjne.