PL | EN

Być jak Pablo Escobar

„Narcos”, „El Chapo”, „Królowa Południa” – to tylko kilka przykładów seriali o narkotykach, które powstały w ostatnich latach. Fikcyjni baronowie narkotykowi, podobnie jak prawdziwi przestępcy, piorą brudne pieniądze, zabijają i przerzucają heroinę przez granicę. – Te produkcje przyczyniły się do tego, że tysiące młodych chcą być jak Pablo Escobar – ocenia Juan Pablo Escobar, syn najsłynniejszego przestępcy w historii Kolumbii.

Mój ojciec Pablo

W ostatnich latach ogromny sukces odniosły seriale „Narcos” i „Pablo Escobar: El Patrón del Mal”, wyprodukowane przez stację Netflix, które opowiadają o życiu słynnego szefa kartelu w kolumbijskim Medellín.

Pablo Escobar karierę przestępczą zaczynał od kradzieży samochodów. Wkrótce, dzięki przemytowi narkotyków do różnych krajów Ameryki Łacińskiej i Stanów Zjednoczonych, stał się jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Nazywano go „królem kokainy”. Kontrolowany przez niego kartel posiadał samoloty i łodzie. Gdy jego współpracownicy w latach 70. i 80. przekupywali urzędników rządowych, a tych, którzy nie chcieli współpracować, zabijali, Escobar został posłem w Kolumbii. Uważa się, że jest on odpowiedzialny m.in. za zabicie trzech kandydatów na prezydenta oraz wysadzenie w powietrze samolotu z 110 osobami na pokładzie.

Jednocześnie starał się być współczesnym Robin Hoodem. Sponsorował wiele inicjatyw społecznych w Medellín, zakładał szpitale i przytułki dla ubogich. W 1991 r. Escobar oddał się w ręce rządu kolumbijskiego, gdyż bał się ataku na swoje życie ze strony konkurencyjnego gangu. Pozwolono mu jednak pozostać w areszcie domowym we własnej rezydencji, z której uciekł rok później, aby uniknąć ekstradycji do Stanów Zjednoczonych. W ukryciu się pomogli mu mieszkańcy Medellín, którzy byli wdzięczni za to, że wcześniej dawał im pieniądze. Policja namierzyła kryjówkę przestępcy 2 grudnia 1993 r. Jedna z wersji mówi, że zginął od strzału snajpera lub w wyniku serii strzałów. Według ostatniej, którą jego rodzina uważa za najbardziej prawdopodobną, popełnił samobójstwo, bojąc się więzienia.

Zdaniem Juana Pablo Escobara – syna gangstera, który po śmierci ojca ze względów bezpieczeństwa zmienił imię na Sebastián Marroquín i przeniósł się razem z rodziną do Argentyny – serial nie pokazuje całej prawdy o jego ojcu, który w rzeczywistości był dużo gorszy. Nie pokazał też życia w strachu i osamotnienia, które towarzyszyły przestępcy.

– Rezultat jest bardzo smutny, te seriale zabierają sny młodzieży – powiedział w czasie Targów Książki w Gwatemali w 2017 r., kiedy prezentował swoją książkę „Pamięci mojego ojca”. – Sprzedano historię, która nie jest realna i przyczyniła się do tego, że tysiące młodych na całym świecie chcą być jak Pablo Escobar. Kiedyś sny młodych były wielkie, chcieli poświęcić się jakiejś profesji lub zostać na przykład sportowcami.

Syn przestępcy przyznał, że dostaje od młodych chłopaków zdjęcia, na których są oni ucharakteryzowani na jego ojca: mają wąsy i podobną fryzurę. Pokazują w ten sposób, że chcą się na nim wzorować. W listach pytają, jak mogą wejść do świata przestępczego.

Rekordy oglądalności

W odpowiedzi na seriale Netflixa Juan Pablo pod koniec zeszłego roku zdecydował się wyprodukować dokument „Escobar Exposed”, w którym opowiada o działalności przestępczej swojego ojca. Jak przyznał, nie mógł tego zrobić wcześniej, bo był zastraszany.

– Nie da się ukryć, że w wielu przypadkach wrogowie mojego ojca nawzajem się pozabijali i dzięki temu mogłem opowiedzieć o rzeczach, których wcześniej nie wolno mi było wyjawić – powiedział.

Dodał, że film nie jest laurką wystawioną Escobarowi, bo przedstawia w nim historie dużo gorsze od tych, które pojawiły się w serialach. Ma świadomość, że jego ojciec jest odpowiedzialny za śmierć trzech tysięcy ludzi. Sam dowiedział się o jego działalności przestępczej, kiedy miał siedem lat.

– On nie miał problemu z tym, żeby powiedzieć, że kogoś zabił, porwał, lub że kontener z kokainą przechwycony przez władze był jego bądź nie – wspomina.

Oba seriale o życiu przestępcy powstały na zamówienie Stanów Zjednoczonych w Kolumbii, gdzie biły rekordy oglądalności. – Nie jest to ważny temat, ale są to dobre produkcje – mówi Claudia Triana, dyrektorka Proimágenes Colombia. – Dzięki temu, że te seriale stały się tak popularne, zagraniczni inwestorzy patrzą na Kolumbię i rozumieją, że tutaj można dobrze pracować. I dodaje: – Mogą tutaj powstawać inne seriale, ale trzeba znaleźć na nie pomysł.

Mówimy “nie” handlarzom narkotyków

W Kolumbii kręcono również serial „El Chapo”, który miał premierę w zeszłym roku. Opowiada on o życiu Joaquína Guzmána Loery, alias “El Chapo”, szefa kartelu Sinaloa. „Chapo” w latach 90. zaczął przemycać narkotyki do Stanów Zjednoczonych na masową skalę i jest odpowiedzialny za śmierć wielu ludzi. Obecnie przestępca czeka na proces w więzieniu w Nowym Jorku.

W dniu, w którym doszło do zatrzymania Joaquína Guzmána, Sean Penn opublikował zdjęcie z przestępcą i przyznał, że spotkał się z nim na wywiad, kiedy ten przebywał jeszcze w ukryciu. Koszula, którą Guzman miał na sobie na zdjęciu, mimo że kosztowała 128 dolarów, z dnia na dzień zaczęła być rozchwytywana. Producent musiał zawiesić swoją stronę internetową, bo firma nie była w stanie nadążyć z wysyłkami.

– Jest to ogromny brak wrażliwości ze strony stacji telewizyjnych, bo w naszej rzeczywistości zmagamy się z przestępstwami i przemocą ze strony handlarzy narkotyków w Meksyku i tego rodzaju seriale tylko ją stymulują – powiedział Francisco Gonzalez Garza, przewodniczący organizacji pozarządowej „Na rzecz najlepszych”, która monitoruje ofertę mediów i prowadzi kampanię „Mówimy serialom o handlarzach narkotyków”. – Chociaż fikcja może być atrakcyjna, to w pewnym momencie staje się dla ludzi normalna, aż w końcu staje się aspiracją, bo większość bohaterów nie ponosi odpowiedzialności za swoje czyny. Nas to poważnie niepokoi.

Rząd Meksyku rozpoczął wojnę przeciwko gangom narkotykowym w 2016 r.

– Szybko zauważyliśmy, że przestępcy z naszą pomocą chcieli straszyć ludzi: zostawiali na ulicy ciała bez głów, wieszali ludzi na mostach z listami, a my o tym informowaliśmy opinię publiczną – mówi Eduardo Quiros, meksykański dziennikarz. – Dlatego stowarzyszenie dziennikarzy doszło do porozumienia z rządem i przestaliśmy robić tego typu materiały. Później oczywiście zdarzało się, że gangi zmuszały lokalne media do rozpowszechnienia niektórych informacji. Za odmowę grozili śmiercią.

Eduardo uważa, że chociaż od tamtego czasu zmieniła się polityka redakcyjna w Meksyku, to w miejsce wiadomości pojawiły się seriale na tematy związane z narkotykami. Jego zdaniem Meksyk nie jest na to gotowy, bo rząd nie wygrał jeszcze z kartelami. Tylko w zeszłym roku zabito w tym kraju ponad 29 tysięcy osób. Większość z nich to ofiary gangów narkotykowych.

Zdaniem Ainhoa Vásqueza z Centrum Studiów Amerykańskich uczelni UNAM w Meksyku do tej pory nie przeprowadzono badań dotyczących skutków oglądania seriali na temat handlu narkotykami. Takie badanie zostało natomiast zrobione w Kolumbii i zauważono, że uczniowie odbierają te produkcje jako odzwierciedlenie rzeczywistości, w której żyją. Dużo zależy od wartości, które przekazują im rodzice, bo dzięki nim mogą spojrzeć na serial krytycznie.

Francisco Gonzalez uważa jednak, że w telewizji jest coraz więcej seriali o tej tematyce i niektóre są emitowane, zanim dzieci idą spać. Dodaje jednak, że chociaż narkotyki są istotnym problemem w kraju, to osoby, które się tym procederem zajmują, stanowią mniejszość.

– Chcemy promować innego typu programy, nastawione na edukację i kulturę, które nie opierałyby się jedynie na wynikach oglądalności – mówi.

Na zdjęciu: policjanci pilnujący porządku w Bogocie.