Prezydent Boliwii Evo Morales domaga się przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości negocjacji z Chile w sprawie granic, licząc na to, że jego kraj odzyska dostęp do Oceanu Spokojnego. – To chilijscy oligarchowie nie chcą dać Boliwii dostępu do morza – powiedział i dodał, że wszystkie chilijskie porty należą do prywatnych przedsiębiorców.
Negocjacje w dobrej wierze
Boliwia i Chile wróciły w tym tygodniu przed Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, żeby bronić swoich racji w sprawie granic w konflikcie, który toczy się od 2013 r.
– W Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości, usłyszeliśmy wyraźny i zdecydowany głos naszych międzynarodowych adwokatów, którzy udowadniają, że Chile jest zobowiązane do podjęcia negocjacji w dobrej wierze, aby znaleźć rozwiązania w związku z odcięciem Boliwii [od morza]. Przyczynił się do tego ponad stuletni konflikt geograficzny, będący wynikiem niesprawiedliwej inwazji – argumentował prezydent Boliwii w czasie konferencji prasowej w Crowne Plaza Hotel w Hadze.
Evo Morales parafrazował Daniela Sáncheza Bustamante, który w 1910 r. powiedział, że Boliwia nie może żyć odizolowana od morza i zapewniał, że w miarę możliwości zrobi wszystko, aby powrócić nad Pacyfik. Dodał, że ma nadzieję na to, że Chile wywiąże się ze złożonych przed laty obietnic dotyczących wznowienia negocjacji.
– Od tego czasu [wojny] minęło już 130 lat. Boliwia nie zaprzestała ani nie zaprzestanie dążyć do znalezienia rozwiązania, które przywróci równowagę obu państwom i da swobodny, użyteczny i suwerenny dostęp do Pacyfiku – zapowiedział.
Kłótnia o pustynię
Boliwia utraciła dostęp do Oceanu Spokojnego w wyniku konfliktu zbrojnego między Chile a Boliwią wspieraną przez Peru, który trwał w latach 1879-1884 r. Spór zapoczątkowała kłótnia o część pustyni Atakama, gdzie znajduje się wiele surowców naturalnych. W tamtym czasie wydobywały je firmy chilijskie i brytyjskie, które nie zgodziły się zapłacić rządowi boliwijskiemu wyższych podatków, co doprowadziło do wybuchu walk.
Boliwia nie była przygotowana do wojny. Nie miała marynarki wojennej, a wynik sporu miał zależeć od walki na morzu, gdyż trudno byłoby prowadzić działania na pustyni. Peru, które wsparło Boliwię, chcąc wywiązać się z ustaleń tajnego sojuszu obronnego z 1873 r., też brakowało pieniędzy na zakup okrętów. Z kolei Chile posiadało dobrze wyszkoloną armię i flotę wojenną z nowoczesnymi okrętami, którym udało mu się pokonać przeciwników.
W 1884 r. doszło do zawarcia rozejmu między Boliwią a Chile, na mocy którego zwycięski kraj przejął kontrolę nad boliwijskim wybrzeżem. Z kolei Peru utraciło prowincję Tarapacá. W 1904 r. ratyfikowano kolejny traktat, na mocy którego Chile zgodziło się wybudować kolej łączącą La Paz, stolicę Boliwii, z portem w Arice oraz zagwarantowało wolny tranzyt dla boliwijskiego handlu.
Rzeka Lauca
W latach 50. oraz 60. Boliwia i Chile podpisały porozumienia, w których wygrany kraj zobowiązał się podjąć negocjacje w sprawie zwrócenia Boliwii dostępu do morza. Carlos Martínez Sotomayor, były minister spraw zagranicznych, tłumaczył później, że w ten sposób Chile starało się uniknąć tematu roszczeń morskich na konferencji międzyamerykańskiej, która miała się odbyć w Quito, stolicy Ekwadoru. Natomiast zdaniem Jorge Escobariego Cusicanquiego, boliwijskiego polityka, prawdziwym powodem były prace nad zmianą biegu międzynarodowej rzeki Lauki. Boliwia była przeciwko temu, a sąsiedzi chcieli w ten sposób uśpić jej czujność.
Do zerwania stosunków dyplomatycznych z powodu braku porozumienia w sprawie dostępu do morza i Lauki doszło dwukrotnie, po raz drugi w 1978 r. na okres ponad 30 lat. Dopiero Michelle Bachelet, była prezydent Chile, postanowiła to zmienić i w roku 2006 ustanowiła 13-punktowy program obustronnych rozmów. Jeden z punktów odnosił się do kwestii morskich. Prace nad nim zostały sparaliżowane w momencie, kiedy Boliwia poprosiła Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze, żeby „zobowiązał Santiago do szybkiego i skutecznego podjęcia negocjacji w dobrej wierze”. – Chile nie ma żadnych kwestii granicznych do rozwiązania z Boliwią – argumentowała Michelle Bachelet na wiadomość o tym, że Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze zgodził się rozwiązać konflikt pomiędzy oboma krajami, przeciwko czemu było Chile. – To orzeczenie nie ma wpływu na naszą sytuację terytorialną, Boliwia niczego nie zyskuje.
Zignorujemy traktaty
Roberto Ampuero, minister spraw zagranicznych Chile, uważa, że Boliwia przedstawiła w tym tygodniu w trybunale nowe, ostrzejsze argumenty dotyczące konfliktu morskiego.
– Boliwia zaczęła prosić jedynie o rozmowy przy stole negocjacyjnym. Dzisiaj przestała się domagać terytorium Chile – stwierdził polityk.
Dodał, że Boliwia stara się udowodnić, iż Chile, podważając traktat z 1904 r., nie wywiązuje się z porozumień i traktatów międzynarodowych, co szkodzi wizerunkowi tego kraju. Z kolei Chile chce pokazać, że to porozumienie jest wiążące, i nie godzi się na jakąkolwiek ingerencję w swoją suwerenność.
Również Sebastian Piñera, nowy prezydent Chile, po pierwszym dniu rozprawy poinformował, że jego kraj zawsze respektował traktaty i był gwarantem pokoju oraz że „Chile nie ma żadnych bieżących problemów z Boliwią”. Jego zdaniem sprawa w sądzie stanowi przeszkodę do podjęcia rozmów między państwami.
– Chile uważało, że jest alfą i omegą, a początkiem i końcem rozmów między Chile a Boliwią będzie traktat z 1904 r., ale argument Chilijczyków został obalony – odpowiedział Héctor Arcé, minister sprawiedliwości Boliwii. Dodał, że już w 2015 r. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości uznał, iż jego kraj od początku swojego istnienia miał dostęp do morza i tamten traktat nie zamknął tematu. Również w tym tygodniu adwokaci reprezentujący Boliwię w Hadze przedstawili dowody na to, że Chile 10 razy oferowało Boliwii dostęp do morza, ale rozmowy utknęły w martwym punkcie.
Na zdjęciu: Baja California w Meksyku.