Mogadiszu jest stolicą Somalii, państwa położonego w tzw. Rogu Afryki. W roku 1960 uzyskała niepodległość – z połączenia Somali Brytyjskiego i Włoskiego powstała Republika Somalii, kończąc okres kolonialny w swojej historii. Powoli budowane struktury nowego państwa zachwiały się, gdy w roku 1969 został zamordowany ówczesny prezydent Abdirashid Ali Shermarke. Niedługo potem nastąpił bezkrwawy zamach stanu zorganizowany przez generała Mohammeda Siada Barrego, który de facto przejął władzę, stojąc na czele nowo powstałej Najwyższej Rady Rewolucyjnej.
Siad Barre, który w latach sześćdziesiątych odbył szkolenie wojskowe w Moskwie, został propagatorem systemu marksistowskiego i po przejęciu władzy próbował wprowadzić w Somalii socjalizm oparty na Koranie i marksizmie. W myśl jego – aresztowano członków byłego rządu, rozwiązano partie polityczne, parlament oraz Sąd Najwyższy, a także zawieszono konstytucję. Ale równocześnie Mogadiszu zmieniło się w nowoczesne, rozwijające się i piękne miasto. Pokryte białymi domami, położonymi na brzegu Oceanu Indyjskiego, było nazywane „perłą oceanu” i mogło się stać wspaniałym kurortem wypoczynkowym.
Nigdy jednak do tego nie doszło. W niedługim czasie rozpoczęła się wojna z odwiecznym wrogiem – Etiopią, a potem kolejne, w których Somalia stała się pionkiem, w zimnowojennych rozgrywkach mocarstw Zachodu i Związku Radzieckiego o strefy wpływów na świecie.
Siad Barre prowadził politykę, która miała wykorzenić system oparty na podziałach klanowych. Niestety, by utrzymać się przy władzy, sam otaczał się ludźmi ze swojego klanu i doprowadził do sytuacji, gdy coraz więcej Somalijczyków było rozczarowanych polityką reżimu, który dążył do wprowadzenia systemu totalitarnego, aż finalnie wywołało to wojnę domową. Powoli toczył się proces degradacji państwa, aż osiągnął taki punkt, że w latach dziewięćdziesiątych rząd, system oraz po prostu państwo się rozpadło i nastał czas warlordów.
Rozpoczął się mroczny okres, kiedy dla Somalijczyków prawo przestało istnieć a worlordowie z gangami i milicjami przejęli kontrolę nad Mogadiszu. Nastąpił czas strachu, biedy, głodu i śmierci, o których mieszkańcy miasta do dzisiaj niechętnie mówią. To wtedy odbyła się tam niesławna, okrutna bitwa, opisana i zekranizowana później w filmie „Helikopter w ogniu” , podczas której zginęło osiemnastu żołnierzy amerykańskich i ponad tysiąc Somalijczyków.
Koniec lat dziewięćdziesiątych był czasem, kiedy obywatele Somalii postanowili podjąć próbę odbudowy kraju. Wielu z nich powróciło z uchodźstwa i w 2004 r. stworzyło przejściowy rząd federalny.
W 2006 r. powstał również Związek Sądów Islamskich, założony przez sądy szariackie, który przy pomocy jednego z warlordów doprowadził do upadku pozostałych milicji i gangów oraz przejął władzę w mieście.
Wojna domowa toczyła się dalej, tylko teraz pomiędzy przejściowym rządem federalnym, wspieranym przez armię etiopską i uznawanym przez społeczność międzynarodową, a ugrupowaniami wspierającymi sądy islamskie. Rząd przejściowy z pomocą armii etiopskiej i wojsk Unii Afrykańskiej pokonał siły islamistów i zdobył panowanie w stolicy Somalii, gdzie przeniósł się ze swojej dotychczasowej siedziby w Baidoa. Pokonany Związek Sądów Islamskich rozpadł się na mniejsze grupy i w tym czasie uformowała się organizacja AL-Shabaab, uznawana za terrorystyczną, która rozpoczęła walkę z rządem generalnym. Do dzisiaj ją prowadzi i jest odpowiedzialna za wiele krwawych ataków bombowych w Mogadishu.
Od tego momentu miasto zaczęło powracać do życia, prawa i cywilizacji, chociaż powoli, ponieważ hamowane było przez ciągłe ataki Al-Shabaab. Można wciąż obejrzeć zdjęcia Mogadiszu z lat siedemdziesiątych. Patrząc na to miasto dzisiaj, trudno sobie wyobrazić, że jest tym samym , co na starych fotografiach. Jeszcze trudniej zrozumieć, jak ludzie żyli w czasie, gdy państwo i prawo przestały tu istnieć, oraz jak – pomimo przemian – nadal żyją w tym mieście. Przez mroczny okres prawa warlordów powstał pewien, w pełni zasłużony, stereotyp tego miasta jako ekstremalnie niebezpiecznego, które nawet dziennikarze określali jako „no go”, ze względu na wysokie ryzyko.
Ale to miasto, które było symbolem strachu, cierpienia i śmierci, jest też symbolem nadziei. Tego, że przy wsparciu społeczności międzynarodowej, takie miejsca mogą się odmienić i powrócić do normalności. A ci przerażający Somalijczycy na miejscu okazują się przemiłymi i ciągle, mimo ich rzeczywistości, uśmiechniętymi ludźmi, których jedynym marzeniem jest normalnie żyć w mieście, które znów stanie się „perłą oceanu”.