PL | EN

Trzęsienie ziemi w Meksyku oczami mieszkańców

W dzielnicy położonej w centrum miasta Meksyk, przy Alvaro Obregon 286, zawalił się kilkupiętrowy biurowiec. Udało się z niego uratować 27 osób i spod gruzów wydobyto kilkadziesiąt ciał. – „Wciąż trwa akcja ratownicza, ale szanse, że uda się znaleźć kogoś żywego, są niewielkie” – mówi Alex, który jest ratownikiem-wolontariuszem od ponad 40 lat. Jak dodaje, śpi niewiele, bo każda godzina jest na wagę złota dla rodzin, które czekają na informacje o swoich bliskich.

Ponad 360 osób zginęło w wyniku trzęsienia ziemi o sile 7,1 w skali Richtera, które nawiedziło centralny Meksyk 19 września. 36-letnia Lucy Zamora jest jedną z uratowanych z zawalonego biurowca przy Olvaro Obregon. Kiedy zaczęło trząść, znajdowała się na schodach, na trzecim piętrze budynku. Szybko udała się na tył biura, gdzie były schody bezpieczeństwa. W połowie drogi na dół zawalił się sufit. Po kilku sekundach leżała na podłodze, a betonowa belka wisiała zaledwie kilkanaście centymetrów nad jej głową. Pamięta, że miała wyprostowane nogi i mogła poruszać ramionami, ale wokół niej znajdowały się gruzy i potłuczone szkło. Kilka metrów dalej leżał kolega, który – tak jak ona – z trudem oddychał. Lucy w ręku trzymała telefon. Próbowała od razu zadzwonić do siostry, ale nie było sygnału. Potem odmówiła Ojcze Nasz. Kiedy usłyszała w oddali helikoptery, wstąpiła w nią nadzieja, że ją znajdą. Najgorsze były momenty ciszy.

Maria Cristina, siostra Lucy, była zaniepokojona, gdy po trzęsieniu ziemi nie udało jej się do niej dodzwonić. Jej siostra pracowała w dzielnicy, która bardzo ucierpiała w trzęsieniu ziemi o sile 8,1 w skali Richtera z 1985 roku. Nagle usłyszała w wiadomościach, że budynek, w którym Lucy się znajdowała, jest zawalony. Zaczęła się trząść z emocji. Po chwili sięgnęła po telefon, żeby obdzwonić szpitale i uzyskać jakąkolwiek informację o siostrze. W końcu pojechała na miejsce zdarzenia i dowiedziała się, że Lucy znajduje się na liście zaginionych. Była w szoku, ale założyła kask, kamizelkę i zaczęła odgruzowywać budynek. Sama nie wie, skąd miała siłę, żeby przenosić wiadra pełne gruzów. Dopiero po jakimś czasie pojawili się profesjonalni ratownicy i jeden z oficerów poprosił ją, żeby opuściła ogrodzony teren. Nie mogła jednak pozostać bezczynna. Tuż za taśmą bezpieczeństwa starała się pomóc, rozdając wolontariuszom oraz lekarzom wodę i jedzenie. Po 36 godzinach od trzęsienia ziemi dowiedziała się, że jej siostra żyje i została przewieziona do szpitala. Maria Cristina zaczęła krzyczeć z radości, a ludzie na ulicy podchodzili do niej, żeby ją uściskać.

Clare Zagrecki mieszka w Meksyku od 19 lat. – „Mnie w czasie trzęsienia ziemi nic się nie stało, ale moi przyjaciele z USA byli bardzo zaniepokojeni. Dzwonili do mnie i pytali, jak mogą Meksykowi pomóc” – mówi. Już tego samego dnia zaczęli przelewać pieniądze na jej prywatne konto. Jedna osoba przesłała pięćset dolarów, inna – tysiąc. Za zebraną sumę razem z Marlene Gomez, meksykańską przyjaciółką, kupiły kamery termowizyjne, kaski ochronne, siekiery mechaniczne, latarki i dostarczyły je ekipom poszukiwawczym. – „W ciągu kilku dni założyłyśmy organizację społeczną i zorganizowałyśmy zbiórkę pieniędzy przez Internet. Darowizny przeznaczymy na pomoc mieszkańcom małych miejscowości, którzy stracili swoje domy” – mówi Marlene. Same wyszukują potrzebujących. Nie chcą współpracować z lokalnym rządem i policją, bo nie wierzą, że zakupione rzeczy dotrą do poszkodowanych.

W wyniku trzęsienia ziemi kilkadziesiąt budynków uległo zniszczeniu, a kilkaset jest zagrożonych zawaleniem. Tysiące osób zostało bez domów. Niektórzy mieszkają w prowizorycznych schroniskach, inni śpią w samochodach lub w namiotach w pobliżu mieszkań, w których zostawili cały swój dobytek. – „Jeśli ktoś wziął kredyt na mieszkanie w banku, to miał je ubezpieczone i może domagać się rekompensaty, ale ja jestem właścicielką mojego od ponad 20 lat. Co teraz ze mną będzie?” – martwi się Ana Maria. Razem z sąsiadami chcą prosić rząd o mieszkania zastępcze, ale wiedzą, że to nie będzie proste. W Meksyku nie ma mieszkań komunalnych ani socjalnych, każdy musi sobie radzić sam. W tej chwili rząd obiecuje osobom poszkodowanym jedynie pomoc finansową, łatwiejsze zaciągnięcie kredytów w celu odbudowy uszkodzonych budynków oraz zwolnienie z podatków za sprzedaż ziemi, na której znajdował się dom.

Na zdjęciu miasto Meksyk po trzęsieniu ziemi.